Takiej książki mi brakowało. Wyczerpująca, przystępnym językiem napisana analiza tekstów kultury popularnej to na polskim rynku rzadkość. Przeczytałam z prawdziwą przyjemnością.

Kultura popularna stała się dziś zbiorową „świadomością” i „podświadomością” społeczną: ludzie myślą o sobie, posiłkując się jej dziełami. Popularne utwory mogą nam wiele powiedzieć o nowoczesnym społeczeństwie, ale najpierw trzeba je wchłonąć (przeczytać, obejrzeć), co czasami bywa bolesne (spróbujcie obejrzeć „Zagładę robotów” Tima Kincaida albo „Apokalipsę” Justina Jonesa). Lech M. Nijakowski, doktor habilitowany i kierownik Zakładu Socjologii Ogólnej w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego na potrzeby swojej książki przeanalizował setki filmów, książek, komiksów i gier, dotyczących współczesnych wyobrażeń apokaliptycznych. Temat apokalipsy cieszy się dziś bowiem ogromną popularnością: ten fakt mówi coś ważnego o współczesnym społeczeństwie.

Koniec świata jest obecny w naszej kulturze od jej narodzin. Najstarsze znane teksty opisujące apokalipsę to mity sumeryjskie i babilońskie, największy wpływ wywarła jednak wizja chrześcijańska, zawarta w Apokalipsie św. Jana, choć obecnie uległa ona zeświecczeniu i zredukowaniu do kilku pojęć, postaci, miejsc i toposów.

„Współczesne postapokaliptyczne wyobrażenia są z jednej strony owocem długiej ewolucji chrześcijańskich wierzeń i mitów, a z drugiej następstwem rewolucyjnych przemian zapoczątkowanych przez II wojnę światową. W szczególności postęp technologiczny, w tym zwłaszcza wynalezienie broni atomowej, dynamiczny rozwój przemysłu farmaceutycznego i zdolność do manipulacji genetycznych, rozwój technik teleinformatycznych, podbój kosmosu, itd. wstrząsnęły masową wyobraźnią, prowadząc do powstania nowych światów postapokaliptycznych i transformacji tradycyjnych kodów sakralno-mitycznych”.

Również na naszą przeszłość i teraźniejszość można spojrzeć jak na szereg spełnionych lub spełniających się właśnie apokalips. Niemieckie obozy śmierci, zdewastowane poprzemysłowe pustkowia, klęski żywiołowe, katastrofy kosmiczne, masowe wymierania, cykliczne epidemie, klęski głodu, ludobójstwo, getta tworzone przez bezdomnych, miasta zrujnowane przez huragany dają nam doskonałe wyobrażenie tego, jak może wyglądać koniec świata. Ludzkość doświadczona została już wielokrotnie, dlatego jej obawy i lęki są uzasadnione. Wyrażają się one między innymi w tekstach apokaliptycznych właśnie, a ich bogactwo i różnorodność skłania do refleksji nad psychiczną kondycją mieszkańca współczesnego świata. Żyjemy w strachu przed wojną atomową („Aleja Potępienia” Rogera Zelaznego, „Łabędzi śpiew” McCammona, „Proxima” Baxtera). Boimy się przypadkowego uwolnienia śmiercionośnej bakterii lub wirusa, który nas zdziesiątkuje albo zamieni w żądne ludzkiego mięsa potwory („Bastion” Kinga, „World War Z” Brooksa, “Pandora” Carey`a). Coraz bardziej zagrażają nam katastrofy naturalne (autorka „Enklawy”, Ann Aquirre, swoją powieść osadzoną w USA po wielkiej epidemii wzorowała na wydarzeniach w Nowym Orleanie po huraganie Katrina). Z niepokojem śledzimy niebo: obawiamy się nie tylko realnych zagrożeń związanych z asteroidami, ale też – znacznie mniej prawdopodobnej – inwazji Obcych („Wojna światów” Wellsa, „Masakra ludzkości” Baxtera). Dostrzegamy niebezpieczeństwa związane z rozwojem sztucznej inteligencji. Zaawansowana technologia może się przecież wymknąć z rąk człowieka:

„To, co daje się zauważyć w większość tekstów poświęconych AI, to obawa przed kolejną detronizacją. Teoria Mikołaja Kopernika pozbawiła nas statusu mieszkańców centrum wszechświata. Karol Darwin umieścił nas – stworzonych przecież na obraz i podobieństwo wszechmocnego Boga – w długim łańcuchu ewolucji, w którym naszymi bliskimi krewnymi okazały się szympansy. Zygmunt Freud pokawałkował naszą duszę, pokazując wagę nieświadomych sił i procesów, które zniewalają naszą racjonalność. Mimo tych ciosów zadanych naszemu gatunkowemu narcyzmowi nadal mogliśmy się chwalić wielkim mózgiem z jeszcze większą inteligencją i unikalną samoświadomością. Czy tego powodu do samozadowolenia także mamy zostać pozbawieni?”

Jakakolwiek byłaby przyczyna zagłady, samo jej zaistnienie prowadzi do głębokiej transformacji świata i człowieka. W łagodniejszej wersji człowiek buszuje na śmietniku cywilizacji, a przyroda odzyskuje kolejne przestrzenie. W wersji radykalnej klimat i krajobraz przekształcają się tak bardzo, że zaczynają obowiązywać nowe prawa fizyczne. Ocaleni zmieniają się nie tylko społecznie i psychicznie, ale też genetycznie (np. w apokalipsach postatomowych promieniowanie prowadzi do potwornych mutacji). Upada również stary porządek: dawne pojęcia tracą znaczenia, wiedza sprzed zagłady okazuje się nieprzydatna, dominują natomiast umiejętności praktyczne, pozwalające „zachować życie i napełnić żołądki”. W kolejnych, fascynujących rozdziałach swojej książki Lech M. Nijakowski przygląda się okiem socjologa tym postapokaliptycznym społecznym światom oraz temu, co mówią one o nas – konsumentach kultury popularnej.

„Przeanalizowane postapokaliptyczne światy można potraktować jako serię eksperymentów myślowych, testujących wytrzymałość społecznych więzi i próbujących złapać w sieć narracji ślepą plamkę naszego postrzegania świata jako mniej lub bardziej przyjaznego domu wszystkich ludzi (w filmie Filozofowie szkolna klasa wprost podejmuje się takich eksperymentów pod nadzorem nauczyciela filozofii). Autorzy, scenarzyści i reżyserzy psuli to, co dobrze funkcjonuje i wydaje nam się naturalną częścią naszego życia; wrzucali bohaterów w warunki patologiczne, projektując ich działania i pytając, ile z ich człowieczeństwa zachowa się w tej próbie; wydobywali na światło dzienne praktyki tabuizowane i kryminalizowane, czyniąc z nich postapokaliptyczną normę. Zestawiając ocalonych barbarzyńców i współczesnych ludzi, postapo pozwala spojrzeć innym okiem na najbardziej prozaiczne aspekty naszego życia”.

„Świat po apokalipsie” polecam, oczywiście, miłośnikom tego gatunku, którzy podczas lektury książki Lecha M. Nijakowskiego będą się czuli jak ryba w wodzie, ale także czytelnikom z zacięciem socjologicznym, poszukującym w literaturze prawdy o nas samych. To pozycja nowatorska i rzadka nie tylko ze względu na temat: Lech M. Nijakowski udowadnia, że akademickie rozważania mogą być zajmujące oraz przedstawione w ciekawy, przystępny sposób. Dla mnie bomba.