„Tutaj, w enklawie, niezależność myślenia nikomu nie wychodzi na dobre”.

Cóż… Tutaj też.

„Znajdziecie tu wszystko, co najlepsze w bestsellerach Metro 2033 i Igrzyska śmierci”.

Sprawdzam.

Jak wynika z Posłowia, Ann Aguirre starała się przedstawić prawdopodobny scenariusz życia po apokalipsie. Przeczytała wiele artykułów, obejrzała na History Channel „Życie po ludziach” i uwzględniła obserwacje zachowań ludzkich po przejściu huraganu Katrina w Nowym Orleanie (pozostawienie biednych na ruinach miasta, brutalność gangów, itd.). Inspirowali ją także ludzie, którzy odrzucili współczesne społeczeństwo i zamieszkali w tunelach pod Nowym Jorkiem. Efektem tych studiów jest „Enklawa”, powieść z akcją osadzoną w bliżej nieokreślonej przyszłości, ukazująca degenerację życia po wojnie biologicznej.

Zaczynamy w tunelach, pełnych przewróconych, martwych wagonów, oferujących schronienie przed mutantami. Tu kłania się „Metro 2033”. W tunelach znajdują się strzeżone enklawy, zamieszkane przez potomków pozostawionych w zniszczonym mieście ludzi. Głównie dzieciarnię. Najstarsi ledwie ukończyli dwadzieścia lat, do czterdziestki nie dociągnął nikt (w tym momencie poczułam się jak Matuzalem…) Młodym nie nadaje się nawet imion, chyba że uda im się dożyć do lat piętnastu, jak naszej głównej bohaterce, która właśnie przygotowuje się do ceremonii nadania imienia. Szybko przestaje nas dziwić jej zdenerwowanie: wybór imienia zależy od tego, na co poleje się upuszczona solenizantowi krew. Grzybnapodłodze jest więc całkiem realną perspektywą (przywódca enklawy, dwudziestoczteroletni „staruszek” nosi imię Białaściana – to daje do myślenia).

W świecie pod ziemią płeć się nie liczy – ważniejszy jest podział na kasty (podejrzewam, że tu miały się kłaniać „Igrzyska śmierci”). Spotkamy więc Robotników, Reproduktorów i Łowców, do których należy Karo. Nikt nie kwestionuje obowiązującego porządku, ponieważ zasady zapewniają przetrwanie. Słowa przywódców przyjmuje się na wiarę: życie na powierzchni jest niemożliwe, obcych trzeba zabijać, a słabych eliminować.

Lojalność Karo zostanie wystawiona na próbę, gdy zacznie patrolować okolicę w towarzystwie Cienia, wyrzutka i outsidera (jako jedyny przybył do enklawy z zewnątrz, prawdopodobnie z powierzchni, na której podobno nie ma życia). Czarę goryczy przepełni tragiczny koniec ślepego chłopca, posłańca z otoczonego przez Dzikich Nassau.

Trzeba przyznać, że powieść czyta się szybko i lekko – za lekko. Irytuje zwłaszcza wątek miłosny (atrakcyjny dla młodszego czytelnika), który zamienił obiecującą postapo w kolejne fantastycznopodobne romansidło („Chłopak, którego dotyk jest tak delikatny jak sztylet śmiercionośny” – a to dobre…). Autorka sumiennie odhaczyła tunele, wagony, ciasne klitki, artefakty z życia przed zagładą, nawet zagrożenie ze strony mutantów – ale zamiast kolejnego „Metra 2033” dała nam coś, co roboczo nazwałabym „Zmierzchem w tunelach” (zwłaszcza, że pod koniec książki o względy Karo zabiegać będzie już dwóch zabójczo przystojnych nastolatków).

Dla młodszego czytelnika „Enklawa” Ann Aguirre może stanowić wprowadzenie do znacznie bardziej wymagającego, klaustrofobicznego i mrocznego „Metra 2033” Glukhovsky`ego. Panienki docenią jej potencjał romansowy, a wszystkim pozostałym z powodzeniem posłuży w charakterze powieści lotniskowej: czyta się ją bowiem lekko i szybko, a lektura nie grozi przegrzaniem zwojów mózgowych.