„Nie ma wujków i jest nuda”.

 

W „Skrzyni pełnej dusz” członkowie zwariowanej, ale nadzwyczaj skutecznej drużyny do zadań specjalnych rozjechali się po Dolinie w poszukiwaniu diabelsko dobrze ukrytych dusz trolli. Kociołek źle znosi nieobecność kompanii, a jeszcze gorzej – obecność całego plemienia goblinów, rozłożonych obozem w pobliżu karczmy „Pod Kaprawym Gryfem”. Tymczasem opętany przez Złe książę Fryderyk urządza pobór na ziemiach swego brata, Stefana, a jego paskudni rycerze szaleją niebezpiecznie blisko karczmy, zagrażając okolicznym mieszkańcom i rodzinie Edmunda. Gdy Wichrowiny zostają zaatakowane, to Kociołek musi stanąć na głowie, by zatrzymać Fryderykową inwazję.

„Wojna. Kolejna Waśń. Kolejna bezsensowna wojenka, gdy wszyscy powinniśmy tropić i tępić Złe. Znów płoną domy, znów ludzie giną bez powodu. Jesteśmy niepoprawni. Nigdy się niczego nie nauczymy. Nigdy nie będzie lepiej”.

W czwartej części cyklu (o poprzednich przeczytacie tutaj) aż roi się od nadnaturalnych istot: przeżyjemy spotkania z pogryźlikiem, z upiorami, a nawet z wilkołaczycą. Najlepszy jednak będzie zlot czarownic – scena lądowania wiedźm w porywistym wietrze to po prostu cudeńko! Po raz kolejny odkryjemy kilka tajemnic naszych bohaterów i tu zaskoczy chyba najbardziej przebojowa żona Kociołka, Sara, której sekret bije na głowę nawet narzeczoną Zwierzaka.

„Powrót do Gryfa” czyta się doskonale. Bohaterowie to już nasi kumple i dobrze czujemy się w swojskim klimacie. W czwartym tomie znajdziemy wszystko, za co doceniliśmy poprzednie części: zwariowane przygody, szalone pomysły, żywe dialogi, barwny język („Przekaż Eliahowi, że jeśli wyda z siebie choć jeden odgłos okołozwierzęcy, założę mu uzdę i będę nim orał nieużytki”) i wciąż dużo humoru, mimo iż nastrój „Powrotu do Gryfa” jest wyraźnie poważniejszy. Groźba wojny kładzie się cieniem na życiu bohaterów, którzy zbyt dobrze poznali wyrachowanie władców i kapłanów, by wierzyć w ich zdrowy rozsądek. Dopóki jednak istnieje Drużyna (i dopóki to Kociołek stoi przy garach), dopóty jest nadzieja.

Do połknięcia jednym kęsem. Smacznego!