Zstąpił do piekieł… by doprowadzić do szału samego Lucyfera. Uczniowie to potrafią.

„Uczeń Diabła” to znakomita, pełna przygód i humoru lektura, która w atrakcyjny, przewrotny sposób przekazuje czytelnikom ważne życiowe lekcje. Historia rozpoczyna się w momencie, gdy szóstoklasista Filip zostaje „skazańcem tygodnia” diabelskiego ósmoklasisty Sørena („Jeżeli komuś przypadł wątpliwy zaszczyt zostania skazańcem tygodnia, nie pozostawało mu nic innego jak wtopić się w tapetę na ścianie i mieć nadzieję, że jakoś ten tydzień przeżyje”). Søren jest prawdziwym postrachem całej szkoły i bardzo dba o utrzymanie tego wizerunku: nawet włosy układa przy pomocy żelu w dwa zakrzywione rogi. Gdy w piątkowe popołudnie Filip wraca do domu, szczęśliwy, że przeżył ten tydzień, niespodziewanie pojawia się jego oprawca i wpycha go na jezdnię prosto pod nadjeżdżający samochód. Całemu zdarzeniu przygląda się śmierdzący siarką czarny kot z piekła rodem. Sam Lucyfer wysłał go na ziemię, by sprowadził mu wybrańca, który zostanie następnym księciem ciemności. Problem w tym, że zamiast diabolicznego Sørena ginie Filip, chłopiec tak grzeczny i słodki, że nawet starszym paniom zbiera się na mdłości.

Nasz Filipek zawsze odrabia prace domowe, ba! – lubi nawet zrobić trochę więcej, niż było zadane i pochwalić się tym nauczycielowi. Nigdy nie wchodzi na jezdnię na czerwonym świetle i nigdy nie kłamie. Chętnie pomaga w domu, nie dla kieszonkowego, ale dlatego, że chce być pomocny. Lista jego zalet prawie nie ma końca. W dodatku jego nazwisko – Engell – w języku duńskim oznacza anioła. Piekło nie jest gotowe na takiego gościa, ale klamka już zapadła. Posłuszny i nieskalany złym uczynkiem Filip zostaje kandydatem na księcia ciemności, a zdeterminowany Lucyfer rozpoczyna intensywny kurs psucia mu charakteru. W końcu każdy ma swoją ciemną stronę, nieprawdaż?

“- Sytuacja była oczywista – powiedział Lucyfer i wytarł sobie oczy czarną chusteczką. – Chłopiec, z którego się wyśmiewano, jest łakomym kąskiem dla każdego Kusiciela. Łakomym kąskiem, Filipie! Jest jak tlący się kawałek drewna, jeśli podmuchasz trochę, rozpali się żywym płomieniem. Wystarczy szepnąć mu na ucho odpowiedni pomysł i zrobi, co tylko zechcesz: zacznie przewracać ławki i krzesła, zrywać zasłony, rozbijać szyby. A gdybyś był trochę bardziej pomysłowy, mógłbyś skierować jego gniew przeciwko tym, którzy go drażnili. Mógłbyś go nakłonić do tego, by się zemścił, tnąc na kawałki ich teczki, podpalając ich kurtki albo nalewając kleju do ich kałamarzy. Wówczas stworzylibyśmy doskonałą sytuację, prawdziwą wojnę klasową, która mogłaby się zakończyć wielką katastrofą. – Diabeł zamilkł na chwilę i spojrzał zrezygnowanym wzrokiem na swego ucznia. – A zamiast tego, Filipie, ty podchodzisz i go pocieszasz. – Te słowa zabrzmiały jak westchnienie rozpaczy. – Na tym nie koniec. Jakby tego było mało, w końcu zaprzyjaźniasz się z tym małpiszonem.

– To nieładnie mówić o kimś, że jest małpiszonem – mruknął Filip.

– Wiem o tym! – Lucyfer zdobył się tym razem na warknięcie. – Doskonała puenta!”

Piekło wykreowane przez Kennetha B. Andersena otoczone jest ogromnym murem. Na zewnątrz znajduje się Otoka, obszar zamieszkiwany przez przeklętych, do którego nawet diabły boją się zapuszczać. Wewnątrz panuje wszechobecny ogień i równie wszechobecny hałas (świst batów, krzyki, przeraźliwe śmiechy, wycie i błagania). Przez pogrążone w wiecznej nocy piekielne miasto wędrują kolumny potępieńców, eskortowane przez Smokony. Niektóre z ulic wybrukowane są ludzkimi głowami tych, którzy za życia deptali innych. W ciemnych kątach czają się niebezpieczne Szeptacze, czarne widma tworzące koszmary. Nad miasteczkiem góruje rezydencja Lucyfera: pałac zbudowany z tysięcy szkieletów. Całość otaczają potężne góry, zamieszkiwane przez Wargów, odpowiedzialnych za bezsensowne cierpienie na ziemi: klęski żywiołowe, epidemie, wykolejenia pociągów i tego typu rzeczy.

Mieszkańcy Piekła mają rogi, ogony i skrzydła, ale podobnie jak ludzie pracują, uczą się i uprawiają ogródki, w których hodują mlecze, pokrzywy i inne chwasty. Nie mogą jednak liczyć na podobne do naszych przywileje: pierwszy i ostatni strajk w Piekle trwał dokładnie dwadzieścia sekund („Tyle czasu zabrało obdarcie prowodyrów ze skóry i wytarzanie ich następnie w soli”). Na dole obowiązuje czarny humor, obietnice łamie się równie często, jak je składa, a złe zachowanie pozwala zyskać powszechny szacunek. Urzędowym językiem Piekła jest język piekielny, a danie narodowe to kaszanka. Miasto prosperuje znakomicie: w ciągu ostatnich lat kilka razy musiało się rozbudować z powodu braku miejsca („Nastały chyba ciężkie czasy dla tych w Niebie”).

Perypetie Filipka w Piekle śledziłam z prawdziwym zainteresowaniem. Nie zabrakło scen mrożących krew w żyłach, nie zabrakło również humoru, cennej przyprawy w każdej lekturze. Kenneth B. Andersen, duński król fantastyki, rzeczywiście zasłużył na swój tytuł. Jeśli jesteście ciekawi, czy Lucyferowi uda się zdeprawować szkolnego prymusa, wpadnijcie z wizytą do Piekła.