Zaskakujące zwroty akcji, przystępna, pierwszoosobowa narracja i świetny koncept z dziecięcymi rysunkami wypełniającymi książkę. Wciągająca historia z dreszczykiem na jeden relaksujący wieczór.
Wydarzenia przedstawione w książce poznajemy z punktu widzenia Mallory Quinn, młodej kobiety po przejściach. Obiecująca sportsmenka po przebytej kontuzji i tragicznym wypadku z udziałem młodszej siostry uzależniła się od leków, które wkrótce zastąpiła heroiną. W ciężkiej walce z nałogiem wspiera ją Russell, sponsor kilku uzależnionych sportowców. To właśnie on sugeruje dziewczynie zmianę otoczenia i znajduje dla niej posadę opiekunki do dziecka w idyllicznej podmiejskiej okolicy. Osada Spring Brook z pewnością zachwyciłaby Johna Cheveera, który pozornie sielankowe życie na przedmieściach uczynił głównym tematem swoich opowiadań. W Spring Brook ulice są równo wyasfaltowane, nigdzie nie widać żadnych śmieci, a chodniki wyglądają nieskazitelnie. Między wysokimi, majestatycznymi drzewami stoją idealne podmiejskie domy w kolonialnym lub wiktoriańskim stylu. Wszystkie napotkane dzieciaki mają kolorowe ubrania, nowiutkie obuwie i drogie iPhone`y. Ta „Kraina Marzeń” jest tak dopieszczona, że przypomina raczej plan filmowy niż realne życie. Nic dziwnego, że poturbowanej przez los Mallory bardzo zależy na nowej pracy. W tym spokojnym, sielankowym miejscu mogłaby odciąć się od przeszłości i wznowić treningi. A Teddy, pięcioletni chłopiec, którym miałaby się opiekować przez całe lato, jest po prostu aniołkiem.
Początkowo wszystko układa się bardzo dobrze, Maxwellowie są „zabawni i uroczy”, a ich syn przepada za swoją nową opiekunką. Spędzają razem całe dni, poza tak zwaną Godziną Wyciszenia, kiedy Teddy oddaje się w swoim pokoju nowo odkrytej pasji – rysowaniu. Z czasem jednak rysunki pięciolatka stają się niepokojące, mroczne i zdecydowanie zbyt dojrzałe jak na jego wiek. Mallory zaczyna dostrzegać ich związek z wyimaginowaną przyjaciółką Teddy`ego, Anyą, jednak Maxwellowie, zagorzali ateiści, nawet nie chcą o tym słyszeć. Czy Mallory zaryzykuje utratę zaufania i dobrej posady, by pomóc swojemu podopiecznemu? A może to ją samą zawodzi rozum i prześladują demony przeszłości, od których wciąż się nie wyzwoliła? Gwarantuję, że nie odłożycie książki, dopóki nie poznacie odpowiedzi na wszystkie pytania.
„Tajemne rysunki” Jasona Rekulaka to sprawnie napisany horror, na którego klimat ogromny wpływ mają pojawiające się gdzieś od trzydziestej strony „rysunki Teddy`ego” (te świetne ilustracje stworzyli Will Staehle i Doogie Horner). Urocze bazgroły pięciolatka – koślawy królik większy od drzewa, uśmiechnięte słoneczko w rogu, patykowate kończyny kanciastych ludzików – bardzo szybko (niepokojąco szybko) przekształcają się w dojrzałe prace utalentowanego malarza, a ich tematyka budzi lęk. A jednak sam Teddy wciąż pozostaje słodkim i uroczym chłopcem: nie lewituje pod sufitem, nie wyraża się i nie popisuje nagłą znajomością starożytnych języków, co podpowiada nam, że – pomimo obecności szurniętej sąsiadki z tabliczką Ouija – trop z „Egzorcystą” jest błędny. Coś jednak jest na rzeczy i skłonni jesteśmy zaufać raczej Mallory niż Maxwellom, choć prawda okaże się równie zaskakująca dla nas, jak i dla niej. Książka Roku 2023 w serwisie Lubimy Czytać w kategorii horror. Warto sięgnąć.
Dodaj komentarz