Trzecia część przygód tchórzliwego maga Rincewinda, w której nasz bohater wreszcie sobie poczaruje.

Rincewind to zakała Niewidocznego Uniwersytetu. Mimo szesnastu lat studiów nie udało mu się osiągnąć choćby pierwszego poziomu magii. Jego nauczyciele sugerowali nawet, że kiedy umrze, średnia zdolności okultystycznych rasy ludzkiej odrobinę się podniesie. Ma jednak Rincewind pewną szczególną zdolność, która uruchamia się w obliczu nadciągających kłopotów: to bardzo silnie rozwinięty instynkt przetrwania. Gdy z Niewidocznego Uniwersytetu zaczynają uciekać szczury, pluskwy i gargulce, dołącza do nich Rincewind, wlokąc za sobą Bagaż i bibliotekarza. Bardziej utalentowani, choć znacznie mniej przezorni magowie zlekceważą nadciągające niebezpieczeństwo i staną oko w oko z magią potężniejszą od wszystkiego, co dotychczas znali. Bo oto nadszedł Czarodziciel, rodzic magii, ósmy syn ósmego syna ósmego syna… mag do kwadratu, krótko mówiąc. Niezwykle potężny, spragniony władzy chłopiec, który zatrzęsie światem.

Tymczasem kapelusz nadredaktora, symbol władzy, również postanawia ewakuować się z uniwersytetu, ponieważ nie chce spocząć na głowie czarodziciela (co miałoby fatalne skutki dla wszystkich). Wybiera więc złodzieja, najlepszego z najlepszych, i wydając mu polecenia głosem „cichym acz stanowczym” każe się zanieść do Załatanego Bębna, gdzie spodziewa się znaleźć jakiegoś maga, który wywiezie go do Klatchu. I na kogo trafia? Na Rincewinda, oczywiście. Rincewind nie jest głupi, nie pisze się na żadne bohaterskie misje. Problem w tym, że złodziejka kapelusza, Conena (córka Cohena Barbarzyńcy), „trafia w męskie libido niczym ołowiana rura”.

Znów mamy podróż pełną niezwykłych przygód i znowu Rincewind musi ratować zagrożony świat, nad którym za sprawą czarodziciela kondensuje się tak potężny ładunek magiczny, że dowolny mag przypomina miedzianą latarnię morską w czasie burzy. Razem z naszymi uciekającymi bohaterami trafimy do Al Khali, gdzie rządzi legendarny bogacz Kreozot. Bagaż, nieszczęśliwie zakochany w Conenie, będzie próbował się upić, a Rincewind zostanie wrzucony do jamy dla węży, gdzie spotka młodego kandydata na herosa, ubranego w wełniane gatki („Nic nie poradzę. Obiecałem mamie”). Będziemy świadkami wielkiej bitwy o Al Khali, która rozegra się między czarodzicielem a kapeluszem nadredaktora. Spotkamy też bazyliszka, chimerę i przedsiębiorczego dżina, zachowującego się jak rasowy japiszon. W finale nie obejdzie się, naturalnie, bez Stworów z Innych Wymiarów, które – tradycyjnie już – spróbują skorzystać z okazji, by przedostać się do Świata Dysku. Apokralipsa (apokryficzna apokalipsa oparta na mglistych przepowiedniach) przyciągnie także Czterech Jeźdźców. Szczęśliwie dla Świata Dysku utkną oni w tawernie, ponieważ nasi bohaterowie podprowadzą im konie.

„Czarodzicielstwo” to kontynuacja „Koloru magii” i „Blasku fantastycznego”. W każdej części schemat jest taki sam: nieudany i tchórzliwy mag próbuje uratować świat przed zagładą (a przynajmniej tę część świata, która zawiera jego osobę). Zamorska podróż do egzotycznego Klatchu stanie się pretekstem do twórczego przekształcenia (czytaj: wykpienia) orientalnych motywów, znanych nam chociażby z „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Doskonała zabawa dla miłośników stylu pisarskiego Pratchetta oraz dla tych, którzy zapoznali się z poprzednimi częściami. Czytanie „Czarodzicielstwa” bez znajomości „Koloru magii” i „Blasku fantastycznego” jest bowiem jak zaczynanie obiadu od deseru.