Jedliście coś przed chwilą? Jeśli tak, weźcie głębszy oddech.

„Pogruchotana płyta grobu, ponury kamień, a na nim ciało w kłębowisku piór i wnętrzności, kończyn wyrwanych ze stawów. I… obrzydliwa trędowata macka przebijająca się przez twardy grunt, przepychająca się przez glebę, warstwę igieł, mech i kamienie. Wstrętna, inna niż wszystko, co ziemskie. Ohydna, pulsująca wić.

A potem… a potem… krwiste oko na czubku macki rozglądało się dookoła. Zaczerwienione oko i gadzie szczęki w rozdziawionej paszczy.”

Oto lovecraftowski opis pobratymca Edwarda Cullena, Tibora Ferenczyego. Nie iskrzy w słońcu i nie podrywa panienek, ale za to straszy – i to jak! Zacznijmy jednak od początku.

„Nekroskop” Lumleya ukazał się po raz pierwszy w 1986 roku jako samodzielna książka i zdobył na tyle dużą popularność, że doczekał się kilkunastu tomów kontynuacji. Dobrnęłam do jedenastego, po czym eskalacja obrzydliwości zmusiła mnie do odstąpienia. Nie zmienia to jednak faktu, że cykl Lumleya czyta się dobrze, gdyż oparty został na oryginalnym pomyśle, dodatkowo wzbogaconym udanym wątkiem szpiegowskim.

Głównym bohaterem jest Harry Keogh, tytułowy nekroskop. Poznajemy go jako nastoletniego dziwaka, który dopiero zaczyna odkrywać swoje niezwykłe moce. Harry bowiem potrafi rozmawiać z umarłymi. Jest jedynym przyjacielem, jakiego mają, dlatego darzą go swoją miłością i chętnie dzielą się z nim swoją wiedzą. A wiedza umarłych jest olbrzymia:

„Budowniczowie mostów budują w myślach mosty. Piękne, napowietrzne, łączące kontynenty. Muzycy komponują cudowne piosenki i melodie. Matematycy konstruują abstrakcyjne teorie, tak jasno, że zrozumiałoby je dziecko, a tak zadziwiające, że obejmują tajniki wszechświata. Zmarli prześcigają osiągnięcia swojego życia. Rozwijają pomysły do granic ideału. Doskonalą nieskończone – na co nigdy nie mieli czasu za życia. Nikt i nic im nie przeszkadza – nie ma zakłóceń z zewnątrz.”

Każdy jednak potrzebuje kogoś, komu mógłby opowiedzieć o swoim dziele. Dlatego zmarli tak kochają nekroskopa, który tworzy za nich nienapisane arcydzieła, okazuje im zainteresowanie i poświęca swój czas. Zupełnie inny stosunek mają do nekromanty. Jest nim główny przeciwnik Harry`ego, Borys Dragosani, wydzierający umarłym tajemnice prosto z ich rozszarpywanych ciał. Oprócz tej opozycyjnej pary Lumley powołuje też do istnienia konkurujące ze sobą paranormalne Wydziały – rosyjski i brytyjski. Nietrudno się domyślić, czyje szeregi zasilą nasi adwersarze.

Dragosaniego i Keogha łączy pochodzenie oraz fakt, że obydwaj są sierotami. Nie jest zapewne przypadkiem, że w tych dwóch płynie słowiańska krew. Swój talent Harry odziedziczył po matce, a ta z kolei po babce Rosjance. Nazwisko Dragosaniego pochodzi od nazwy miejsca jego narodzin na Wołoszczyźnie, gdzie został porzucony jako niemowlę na progu domu. Od uwięzionego w rumuńskim grobowcu wampira dowiaduje się, jakie były okoliczności jego poczęcia, które na zawsze splotły ze sobą losy podrzutka i krwiopijcy. To właśnie przy pomocy Tibora Ferenczyego Dragosani posiadł zdolność wydzierania tajemnic dusz i umysłów umarłych. Dostał też od niego coś w gratisie.

Przejdźmy teraz do charakterystyki lumleyowskiego wampira. Autor „Nekroskopu” podszedł do wizerunku krwiopijcy w sposób nowatorski, a jednocześnie mocno zakorzenił swoją postać w karpackich legendach. Z rozmów Borysa, prowadzonych z uwięzionym w grobie Tiborem Ferenczym, dowiadujemy się, że krwiopijca był wielkim bojarem, któremu Cyganie służyli wierniej niż „tym marionetkom z Besarabii, Vladom, Vladislavom”:

„Ośmielasz się do mnie mówić, przypominać mi o Vladach, Radanach, Drakulach? Nazywasz mnie sługą? Chłopcze, moi panowie bali się mnie bardziej niż Turków. Dlatego przykuli mnie srebrnymi i żelaznymi łańcuchami i pochowali w zapomnianym miejscu na krzyżowych wzgórzach, o które tak walczyłem. Walczyłem dla nich, ku ich chwale, za ich święty krzyż, za ich chrześcijaństwo. Teraz walczę, by się uwolnić. Boli mnie ich zdrada, ich krzyż to sztylet wbity w moje serce!”

Tibor Ferenczy nienawidzi krzyża jako symbolu chrześcijaństwa. Ma upodobanie do ciemności, gdyż światło słoneczne go osłabia. Posiada odbicie w lustrze, ale nie jest ono zawsze identyczne, ponieważ jego cień czasem nie oddaje prawdziwego kształtu. Nie potrafi zmieniać się w nietoperza albo wilka, jednak może tak być postrzegany za sprawą hipnozy:

„Potrafi zmącić umysł, ale nie oszuka lustra. Może pojawiam się jako trzepoczący skrzydłami nietoperz, czy przemykający wilk, ale mój cień jest ludzki.”

Tibor wyśmiewa legendę o konieczności picia krwi, tłumacząc, że może ona mieć korzenie w okrucieństwie, które czynił za życia. Najciekawsza jest jednak kwestia reprodukcji, do której Lumley podchodzi w oryginalny sposób. Jego wampir nie jest człowiekiem. To bezpłciowy współmieszkaniec ludzkiego ciała, pasożyt, żyjący z nim w swoistej symbiozie, zmieniający jednakże ciało swojego żywiciela i potęgujący jego namiętności:

„W tym rozumieniu wampir jest równie naturalny jak pijawka czy nawet zwykła pchła. Wampiry nie były pasożytniczymi żarłokami, dzięki nim ciało żywiciela stawało się prawie nieśmiertelne.”

Natura (na szczęście dla nas) znalazła jednak sposób, by doprowadzić do równowagi: wampiry rzadko umierają, ale mogą reprodukować się tylko raz w życiu, przekazując swoje jajo. Taką właśnie kinder niespodziankę otrzyma wbrew swej woli Borys Dragosani. Jego stopniowa utrata człowieczeństwa, wywołana przez rozwijającego się w nim pasożyta, ma odbicie w zmianach zewnętrznych. Wampiryzm Lumleya jest tu blisko dawnych legend: to raczej zgnilizna, postępująca choroba niż wymuskana cera jak po najdroższym podkładzie na rynku. Dragosani z niepokojem odkrywa, że przerzedzają mu się włosy, krwawią dziąsła, a nos zwija się w harmonijkę niczym u gacka. Dodatkowo emocje zaczynają mu się wymykać spod kontroli. Z całą pewnością przemiana w wampira (według przepisu Lumleya) nie jest dobrym sposobem na podryw panienek.

Co oferuje nam „Nekroskop”? Oryginalny pomysł rozwinięty w wielowątkowej fabule, ciekawe połączenie horroru z powieścią szpiegowską oraz naprawdę paskudnego wampira, który z pewnością przypadnie do gustu fanom Howarda Phillipsa Lovecrafta, zwłaszcza w kolejnych, coraz bardziej obrzydliwych tomach.