Druga część paranormalnych przygód dziewczynki i jej przyjaciela ducha.

Kręcone brązowe włosy, piwne oczy, okrągła twarz i staroświecki aparat na szyi – oto Cassidy Blake. Cassidy widuje duchy. Jeden z nich jest jej najlepszym przyjacielem. Rodzice dziewczynki nie wiedzą o ukrytym talencie córki, a że kręcą paranormalny dokument o zjawach, ciągają ją po najbardziej nawiedzonych miastach świata.

W pierwszej części, zatytułowanej „Miasto duchów” rodzina Blake`ów odwiedziła wiekowy Edynburg, nawiedzony od stóp do głów („W Szkocji ludzie rozmawiali o duchach tak, jak rozmawia się o zwariowanej ciotce albo narwanym dzieciaku z sąsiedztwa: o kimś, kto zachowuje się dziwnie, ale niewątpliwie istnieje”). Cassidy omal tam nie zginęła. Czy przeżyje wizytę w eleganckim, ale nie mniej nawiedzonym Paryżu?

W drugiej części cyklu o Cassidy Blake pierwsze skrzypce odgrywają słynne paryskie katakumby, w których zgromadzono szczątki ponad sześciu milionów ludzi. To prawdziwe Imperium Zmarłych, „tak wielkie jak miasto, składające się z nieoznaczonych kości należących do nie wiadomo kogo”. W Wikipedii przeczytamy, że sieć podziemnych korytarzy ma długość 50 kilometrów i rozciąga się na obszarze około 770 hektarów. Jest pozostałością po dawnych kamieniołomach z czasów Cesarstwa Rzymskiego. W 1786 roku z powodów sanitarnych król Ludwik XVI zlecił architektowi, odpowiedzialnemu za renowację tuneli, by znoszono tu zwłoki z przepełnionych paryskich cmentarzy. Wejście do katakumb – podobnie jak w książce – znajduje się w niepozornym zielonym budynku. W realnym świecie omijałabym je szerokim łukiem, ale magia czytania między innymi na tym polega, że można się bezpiecznie zapuścić tam, gdzie normalnie za żadne skarby by się nie weszło.

„Kości są dosłownie wszędzie.

Ciągną się pod ścianami: morze szkieletów wznosi się niemal do sufitu, a kości układają się w harmonijne desenie – fala czaszek leży na stosie piszczeli. Potworne dekoracje piętrzą się tak wysoko, jak sięga mój wzrok. Gapią się na mnie puste oczodoły, a żuchwy zwisają szeroko otwarte, prezentując wnętrza czaszek. Część kości jest połamana i pokruszona, inne wyglądają jednak niepokojąco świeżo. Kiedy zmrużę oczy, pojedyncze fragmenty szkieletów znikają i widzę tylko szare, falujące wzory, które mogłyby być ułożone z kamienia, a nie z kości”.

„Korytarz Kości” to książka miejscami klaustrofobiczna i jeszcze bardziej niepokojąca od części pierwszej. Victoria Schwab umiejętnie podtrzymuje napięcie. Nigdy nie wiemy, co tym razem czeka na Cassidy za Zasłoną, którą tylko bardzo nieliczni żywi potrafią przekraczać („Międzyświat jest jak scena, na której widma odgrywają swoje ostatnie chwile, wracając do wydarzeń, które nie pozwoliły im ostatecznie odejść tego świata”). Choć dzięki Larze Cassidy nie jest już tak bezbronna i potrafi odsyłać duchy gdzieś, gdzie nie mogą nikomu wyrządzić krzywdy, kolejne napotkane przez nią zjawy są coraz silniejsze i coraz trudniej stawić im czoło. Tym razem do dziewczynki przyklei się coś bardziej niebezpiecznego od przerażającej upiorzycy z Edynburga. Jak zakończy się paryska przygoda Cassidy? I czy wciąż może ona polegać na Jacobie, który – jakby na to nie patrzeć – jest duchem i to z każdym dniem silniejszym? Przed wami wycieczka, jakiej nie zaoferuje wam żadne biuro podróży. Bon voyage!