Mordimer Madderdin to zaiste wierny Sługa Pański: ani go przebłagać, ani przekupić… Cena za tę lojalność będzie bardzo wysoka.

„Bowiem jeśli poświęcając jednego, można ocalić wielu, jest to właśnie coś, co nazywamy odpowiedzialnością oraz słusznym rachunkiem zysków i strat. Oczywiście nie za dobrze rzecz cała wygląda z punktu widzenia poświęcanego, chyba że tak jak wasz uniżony sługa potrafi on wzbić się ponad przyziemny obraz własnych korzyści. Ja potrafiłem”.

Czwarty tom Cyklu Inkwizytorskiego zawiera cztery opowiadania, nawiązujące do poprzednich przygód Mordimera, inkwizytora Jego Ekscelencji biskupa Hez-Hezronu. W tytułowych „Łowcach dusz” nasz bohater wykonuje zlecenie dla … polskiego posła, wojewody Andrzeja Zaremby, który gości w Akwizgranie. Najjaśniejszy Pan musi się liczyć z honorowymi Polakami, gdyż ich armia strzeże wschodnich granic cesarstwa. Polska, posiadająca dostęp do trzech mórz, jest ogromnym i potężnym krajem, którego nie wolno lekceważyć. W Akwizgranie polskie poselstwo robi wrażenie swym bogactwem: kopyta ich koni podkute są złotem, złote są również misterne naczynia, których używają. Zaremba podejmuje Mordimera wyśmienitymi trunkami i proponuje mu iście królewskie honorarium. Te polskie akcenty mile połechtały moją narodową próżność i przyznam, że była to odświeżająca odmiana.

Kolejne opowiadanie nawiązuje do historii przedstawionej w „Młocie na czarownice” i poświęcone jest wampirom. Superszybkie i nieśmiertelne istoty narodziły się w tym świecie tysiąc pięćset lat temu, gdy Jezus zszedł z krzyża i wraz z apostołami skąpał we krwi niewierną Jerozolimę. Wszystkie zostały naznaczone znakiem węża i gołębicy. Czemu miało służyć ich stworzenie? I dlaczego Jezus o nich zapomniał?

W opowiadaniu „Piękna jest tylko prawda” ponownie spotkamy odrażających pomocników Mordimera: śmierdzącego niemożebnie Kostucha i prymitywnych bliźniaków. Kierujący się inkwizytorską powinnością Mordimer uwalnia porwane dziewczęta – ku ich niezadowoleniu („Znowu będę musiała pasać świnie?”) i przegania demona, który strzegł Bramy, nie pozwalając się przedostać przywołanemu w akcie zemsty złu. Konsekwencje tej spowodowanej inkwizytorską skrupulatnością krótkowzroczności będziemy mogli obserwować już w następnym opowiadaniu. Mordimer otrzymuje awans na stanowisko kapitana gwardii biskupiej… i zostaje wysłany na wojnę z heretyckim (i jakże bogatym) Palatynatem, gdzie ma być oczami i uszami biskupa Hez-Hezronu. W ten sposób zostaje wplątany w konflikt interesów, pogłębiający wzajemną nienawiść inkwizytorów i popierających plany wojenne cesarza papistów. Wykorzystany przez wszystkich, oskarżony o herezję, czary i morderstwo, uratowany zostaje przez własnego Anioła Stróża i teleportowany wprost do klasztoru Amszilas, gdzie poznaje największą tajemnicę chrześcijaństwa. „Wodzowie ślepych” to opowiadanie najdłuższe, zapowiadające zmiany, wywracające do góry nogami dotychczasowy porządek. Amszilas, którego „nigdy i nikomu zdobyć nie wolno”, musi teraz stawić czoła zjednoczonym potęgom cesarstwa i papiestwa:

„- Już dopełnił się czas, bracie Teodozjuszu (…). Czas uwolnić z lochów Wysłanników. Czas wypuścić Czarny Wiatr. Nadchodzi Oczyszczenie”.

Czwarty tom Cyklu Inkwizytorskiego zakończony jest z takim przytupem, że natychmiast sięgnęłam po następny, by dowiedzieć się, co było dalej. Jednakże tutaj Jacek Piekara mnie zaskoczył: w piątej części cyklu zabiera nas nie w przyszłość, a w przeszłość, by wyjaśnić tajemnicę pochodzenia Mordimera… ale to już temat na inną opowieść.