„Czy naprawdę nasza mała gałązka była jedyną spośród niezliczonych gałęzi drzewa życia, która została opromieniona światłem inteligencji? Wydaje się to nieprawdopodobne”.

W erze niewyobrażalnie odległej od naszej, kiedy kontynenty miały inne kształty niż dzisiaj, pojawiły się na Ziemi dwa płomyki inteligencji. Jedną z grup, wykazujących jej oznaki, były dinozaury, stworzenia absurdalnie wielkie, ale żyjące już od ponad siedemdziesięciu milionów lat („Rodzaj, który przez tyle czasu ciągle ewoluuje, stanie się inteligentny bez względu na to, jak głupi był na początku”). Drugą były mrówki.

To właśnie o mrówkach i dinozaurach opowiada ta historia.

Powiedzmy…

Ścisła współpraca między mrówkami i dinozaurami była konieczna (u wielkich bestii kulała zręczność manualna, malutkim stworzeniom brakowało natomiast polotu i bogactwa umysłu). Jedno nieoczekiwane wydarzenie sprawiło, że stała się ona możliwa: niezwykły sojusz dwóch tak odmiennych grup zapoczątkowały… usługi dentystyczne. Historia Ziemi dokonała ostrego zwrotu w nowym kierunku, a dinozaury i mrówki, jako że wspólnie spełniały już wszystkie niezbędne warunki, weszły na drogę rozwoju cywilizacyjnego.

I tak powstała „pierwsza i najwspanialsza ziemska cywilizacja”, w której możemy przejrzeć się jak w lustrze, czemu sprzyja znana z oświeceniowych bajek alegoryzacja (bardzo szybko odkrywamy w zachowaniach zwierzęcych bohaterów odbicia postaw ludzkich).

Z rozbawieniem (podszytym lekkim dyskomfortem, gdyż wszystko jest tu niepokojąco znajome) śledzimy kolejne etapy rozwoju Imperiów Mrówczego i Jaszczurczego: epokę eksploracji ciała dinozaura, która dla mrówek okazała się równie ważna jak dla nas wiek wielkich odkryć geograficznych i ogromnie przyczyniła się do rozwoju medycyny, pojawienie się drobnego pisma mrówek, opanowanie przez mrówki języka pisanego, rozwój badań naukowych, erę maszyn parowych i – cóż za zaskoczenie! – pierwsze spory na tle religijnym.

„- Dinozaury i mrówki są zgodne co do tego, że ten świat może mieć tylko jednego Boga.

– Tak, to prawda.

Oboje władcy na moment umilkli, a potem Urus powiedział:

– Powinniśmy porozmawiać o tym, jak wygląda Bóg, chociaż dyskutowaliśmy o tym już tysiąc razy.

– Owszem – odparła Lassini – to jest sedno tego konfliktu i kryzysu.

– Bóg bez wątpienia jest podobny do dinozaura – rzekł cesarz dinozaurów. – Widzimy Go poprzez naszą wiarę i w obrazie Boga zawierają się wszystkie dinozaury.

– Bóg bez wątpienia wygląda jak mrówka – powiedziała królowa mrówek. – My też widzimy go poprzez naszą wiarę i w obrazie Boga odbijają się wszystkie mrówki”.

Konflikt religijny doprowadza do pierwszej ogólnoświatowej wojny dinozaurów z mrówkami: na kontynentach szaleją pożary, słońce przesłania trujący dym, a zbiory płodów rolnych gwałtownie się zmniejszają. Bezsensowny spór o Boga sprowadza na Ziemię prawdziwą katastrofę ekologiczną. Zawarty po pięciu latach rozejm pozwala odnowić sojusz. Cywilizacja kredowa przechodzi przez epokę elektryczności i erę atomu do epoki informacji. Wtedy pojawia się kolejny rozdźwięk. Świat mrówek czerpie energię z wiatru i słońca, ale rosnąca gwałtownie populacja dinozaurów zużywa ogromne ilości surowców, dostarczanych przez fabryki zasilane energią z elektrowni jądrowych. Podczas szczytu dinozaurów i mrówek przedstawiciele owadów próbują przemówić gadom do rozumu – bez skutku.

„- Przemysł ciężki dinozaurów zabija Ziemię. Niszczone są ekosystemy, powietrze jest gęste od smogu i toksyn, szybko znikają lasy i inne przestrzenie zielone. Antarktyda była ostatnim kontynentem, który stanął przed nami otworem, ale jest pierwszym, który został zamieniony w pustynię, a pozostałe niebawem podzielą jej los. Ta rabunkowa eksploatacja objęła teraz także oceany. Jeśli przełowienie i zanieczyszczenie oceanów będzie postępowało w obecnym tempie, za niespełna pół wieku one też staną się martwe. Ale to wszystko jest niczym w porównaniu z groźbą wojny jądrowej. Na razie na świecie panuje pokój, ale utrzymywanie go za pomocą odstraszania nuklearnego jest jak balansowanie na linie nad piekielnym ogniem. W każdej chwili może wybuchnąć wojna i będzie to koniec wszystkiego, bo arsenał jądrowy waszych dwóch mocarstw wystarczy do zniszczenia po stokroć całego życia na Ziemi. (…) Matka Natura po prostu nie pozwoli wam, nienasycone bestie, mnożyć się w niekontrolowany sposób. Trzeba katastrofy, żebyście oprzytomnieli? (…)

– Katastrofy, ha? – zarechotał Dodomi. – Dinozaury przetrwały dziesiątki milionów lat. Nie ma takich katastrof, których byśmy nie widzieli!”

Krótkowzroczność zachłannych gadów sprawia, że mrówki stają w końcu przed ogromnym dylematem: zniszczyć dinozaury czy zginąć wraz z nimi?

„O mrówkach i dinozaurach” można odczytać jako powiastkę filozoficzną i przypowieść o końcu świata. Końcu nieuchronnym, gdyż, jak zdaje się mówić Cixin Liu, każda cywilizacja oparta na niekontrolowanym rozwoju siłą rzeczy zmierza do samodestrukcji. Jedyną szansą na przetrwanie jest całkowita zmiana stylu życia: ograniczenie rozdmuchanych przez konsumpcjonizm potrzeb, wycofanie się z wyścigu zbrojeń, zaprzestanie rabunkowej gospodarki i troska o planetę. W pesymistycznej wizji Cixin Liu tak radykalna zmiana postaw okazuje się niemożliwa. I to jest zła wiadomość.