Klimatyczna, gotycka opowieść dla wielbicieli historii o krwiopijcach. Warto przeczytać.

„Wielu rzeczy nie wiemy o życiu; ze śmiercią jest podobnie”.

„Dracul”, napisany przez potomka irlandzkiego pisarza, Dacre Stokera, do spółki z J. D Barkerem, autorem „Czwartej małpy”, z powodzeniem może być uznany za prequel najsłynniejszej wampirycznej powieści, czyli „Draculi” Brama Stokera. Autorom udało się odtworzyć niezwykły klimat oryginału, między innymi dzięki zastosowaniu podobnych zabiegów: historię spotkania młodego Abrahama z wampirami składamy z fragmentów gazet, dzienników, listów i zaszyfrowanych notatek. Autorzy stworzyli mroczną, wiktoriańską opowieść, którą czyta się z zachwytem.

„Pomiędzy lustrami przybił krzyże, prawie pięćdziesiąt sztuk. Niektóre z wizerunkiem Chrystusa, inne sklecone z dwóch gałązek pobłogosławione jego własną dłonią. Krzyżami pokrył również podłogę – najpierw rysując je kredą, a potem wydrapując w kamieniu czubkiem noża myśliwskiego, aż do ostatniego skrawka miejsca. Nie miał pewności, czy to wystarczy, ale zrobił, co mógł.

Nie wolno mu stąd wyjść.

Najprawdopodobniej nigdy stąd nie wyjdzie”.

Rok 1868. Bram Stoker przygotowuje się do starcia z nieludzką bestią. Czeka go długa i potworna noc. Całkiem możliwe, że nie dotrwa do świtu. Zdeterminowany, by opowiedzieć światu o grozie, z którą się zetknął, sięga po ołówek i notuje historię swojego osobliwego życia, rozpoczynając od postaci w tym życiu najosobliwszej – swojej niani Ellen Crone, która w tajemniczy sposób uratowała go w dzieciństwie od niechybnej śmierci…

Książka Stokera i Barkera najbardziej urzekła mnie swoim wiktoriańskim klimatem. Mamy okazję przyjrzeć się życiu irlandzkiej rodziny w ciężkim dla tego kraju czasie głodu, spowodowanego zarazą ziemniaczaną. Poznajemy rodzeństwo Brama, w tym bystrą i dociekliwą Matyldę, prawdziwego Sherlocka w spódnicy, ograniczonego jednak konwenansami. Zaglądamy do elitarnego tajnego klubu i blibliotek, odwiedzamy biuro na Zamku Dublińskim, gdzie pracuje Stoker, ale też szpitalną kostnicę, ruiny starych zamczysk, cmentarne grobowce i niebezpieczne, spowite mgłą bagna w mrocznym lesie. Spotykamy, oczywiście, wampiry, w tym tego najważniejszego – wojewodę Draculę, pochodzącego z Karpat wychowanka diabelskiej szkoły Scholomancji, potężnego i bardzo starego stwora władającego makabrycznymi mocami.

„Dracul” Stokera i Barkera zabrał mnie na irlandzkie uliczki i w ruiny starych zamczysk, gdzie nocami rozlega się wycie czerwonookich wilków, a w nienaturalnej mgle skrywa się jeden z najsłynniejszych literackich drapieżników. Czegóż można chcieć więcej?