To już dziewiąty tom „Kronik Wardstone”. Czy można jeszcze wymyślić coś nowego? Owszem, można.

„Idę po ciebie. Nie powstrzymają mnie żywi, ni umarli…”

W dziewiątej części swego najsłynniejszego cyklu Joseph Delaney zdecydował się na ryzykowny zabieg: narratorką opowieści uczynił Grimalkin, wiedźmę zabójczynię klanu Malkinów. Zyskujemy dzieki temu niezwykłą perspektywę: po raz pierwszy możemy spojrzeć na wydarzenia, rozgrywające się w Hrabstwie, z punktu widzenia ciemnej strony mocy, chociaż szybko przekonujemy się, że granice między dobrem a złem bywają bardzo płynne.

Przerażająca wiedźma zabójczyni, która jeszcze nie tak dawno polowała na Toma, tym razem zawarła z nim sojusz. Połączenie sił umożliwiło uwięzienie Złego, najbardziej przerażającej kreatury Mroku. Niestety, nawet skrępowanie perfidnej bestii i odcięcie głowy od ciała nie oznacza końca walki z Mrokiem. Zły bowiem jest nieśmiertelny. Grimalkin postanawia uciekać z odciętą głową Jego Złowieszczej Wysokości dopóty, dopóki Tom i Alice nie znajdą sposobu na unicestwienie diabła.

„Póki głowa i ciało nie złączą się ze sobą, diabeł pozostaje uwięziony. Lecz jego mroczni słudzy wciąż mnie ścigają. Chcą złączyć głowę z ciałem, wyciągnąć gwoździe i srebrne włócznie, by znów mógł swobodnie krążyć po świecie.

Aby do tego nie dopuścić, pozostaję w ruchu; jednocześnie zyskuję na czasie, tak by stracharz i jego uczeń mogli odkryć sposób pozwalający ostatecznie zniszczyć Złego bądź odesłać go w Mrok. Nie mogę jednak uciekać wiecznie, moja siła nie jest niewyczerpana”.

Uczynienie Grimalkin narratorką kolejnej części „Kronik” było strzałem w dziesiątkę. Poznajemy tragiczną historię najbardziej przerażającej z zabójczyń, co pozwala nam zrozumieć, dlaczego ta bezwzględna, wyćwiczona w tropieniu i zabijaniu wiedźma zawarła sojusz z uczniem stracharza, stając tym samym po stronie swoich dotychczasowych wrogów. Losy Grimalkin uświadamiają nam, że czarno – biały świat nie istnieje, mimo iż wielu z nas uporczywie trzyma się tego uproszczonego podziału. Zło bywa często nieobecnością dobra, wynikiem splotu niekorzystnych okoliczności i tragicznych wydarzeń, na które nie mamy wpływu. Czytając historię Grimalkin, poznajemy jej nieznane oblicze: odkrywamy, że zdolna jest do szlachetnych czynów i miłości, mimo iż los związał jej życie z Mrokiem. Z drugiej strony bez wahania dokonuje rzeczy obrzydliwych. Grimalkin okazuje się postacią niejednoznaczną, wymykającą się próbie sklasyfikowania: przerażająca wiedźma? lojalna sojuszniczka? poszukująca zemsty matka? bezwzględna zabójczyni? Delaneyowi świetnie udało się pokazać złożoność tej postaci i to właśnie, moim zdaniem, stanowi główną zaletę dziewiątego tomu „Kronik Wardstone”. „Jestem Grimalkin” to część najbardziej dojrzała, pogłębiona psychologicznie, wzbogacona o solidne umotywowanie działań głównej postaci, a przy tym, trzeba zaznaczyć, część chyba najbardziej brutalna, co stawia pod znakiem zapytania sugerowaną kategorię wiekową odbiorców.