„Pastelowy klaun, którego Sandmanem zwą, co noc odwiedza mnie i raczy magią swą”.

Sandman, jeden z bohaterów DC Comics, po odkurzeniu przez Neila Gaimana zyskał własną mitologię. Oto jak wszystko się zaczęło…

Grupa wpływowych okultystów, działająca na początku dwudziestego wieku w Anglii, zamarzyła o nieśmiertelności. Otwierający pierwszy tom „Sen sprawiedliwych” przybliża nam ich działania, mające na celu przywołanie i uwięzienie samej Śmierci. Podczas rytuału w pułapkę magusa i jego wyznawców wpada jednak nie Śmierć, ale jej młodszy brat Morfeusz, Władca Snów. Uwięziony w maleńkiej celi i pozbawiony swych atrybutów przez dekady czeka, aż ci, co go schwytali, wymrą lub popełnią najmniejszy choćby błąd. W tym czasie ludzkość dopada tragiczna „choroba senna”.

Kolejne historie są zapisem poszukiwań utraconych insygniów władzy królestwa snów: sakwy, hełmu i rubinu. Towarzysząc Morfeuszowi, przyglądamy się spustoszeniom, jakich dokonała w ludzkim i nieludzkim świecie przedłużająca się nieobecność Pana Snów. Osłabiony Oneiromancer nie jest w stanie przywrócić równowagi bez swoich narzędzi. Za radą Prządek Losu udaje się do Anglika Johna Constantine`a, który jako ostatni kupił jego sakwę z piaskiem…

„Odwiedzę Constantine`a. Odzyskam SAKWĘ, a wraz z nią MOC, która pozwoli mi stawić czoło BRAMOM PIEKIEŁ. Ostatecznie, to tylko CZŁOWIEK. Jeden CZŁOWIEK. Co mogłoby PÓJŚĆ NIE TAK?”

Po odzyskaniu sakwy Morfeusz udaje się do Otchłani na spotkanie z Gwiazdą Zaranną (kapitalnie narysowany Lucyfer, czapki z głów). Okazuje się, że podczas jego nieobecności piekło stało się triumwiratem: Lucyfer podzielił się władzą z Belzebubem i Azazelem. Aby odzyskać hełm, Sandman musi stoczyć pojedynek z Choronzonem, dowódcą hord Belzebuba, ale nawet to nie wystarczy władcom Otchłani – wszak piekło słynie z tego, że nie dotrzymuje obietnic.

Po opowieściach w stylu Constantine`a i fantastycznej wędrówce w zaświaty trafiamy do rzeczywistości wykreowanej przez chory umysł szaleńca. Przebywający w przeznaczonym dla obłąkanych przestępców Azylu Arkham Doktor Destiny dostaje w spadku po mamusi „amulet”, który przez lata zapewniał jej ochronę. Po ucieczce z więzienia Destiny wykorzystuje rubin Sandmana, by bawić się ludźmi i popychać ich w szaleństwo. Zachowuje się przy tym niczym Gollum, którego przypomina również z wyglądu („Taki sprytny, mój sprytny skarb”). Sandman musi stoczyć kolejny pojedynek, by odzyskać swoją własność.

Historie zabrane w „Preludiach i nokturnach” reprezentują różne gatunki, ale ich wspólnym mianownikiem jest oniryczny klimat. To, jak w „Posłowiu” zauważa sam Gaiman, przede wszystkim eksperymenty, zabawy już istniejącymi klockami (klasycznym angielskim horrorem, konwencjami starych komiksów i współczesnych opowieści grozy, mrocznymi historiami fantasy i postaciami znanych superbohaterów). Jednak ostatnia opowieść, w której Sandman spotyka swoją siostrę Śmierć („Odgłos jej skrzydeł”), zdobywa się na własny styl, który odtąd będzie znakiem rozpoznawczym tego uniwersum.

Co spodobało mi się w „Preludiach i nokturnach”? Lista jest długa. Kapitalne okładki Dave`a McKeana i osobliwa, nietypowa na tle innych bohaterów postać Sandmana, za którego wygląd odpowiada Mike Dringenberg (narysował pierwsze epizody opowieści). Klimat niesamowitości charakterystyczny dla starych angielskich opowieści grozy, znakomicie oddane zmieniające się wraz z upływem czasu realia i „To” Stephena Kinga w dłoni jednego ze strażników Sandmana („Sen sprawiedliwych”). Constantine`owskie w każdym szczególe historie z rozchełstanym, nękanym napadami kaszlu Constantine`em. Kain mordujący Abla pod byle pretekstem, wciąż i wciąż od nowa. Historie rozgrywające się w snach. Eklektyczne zaświaty, w których spotkać można zarówno chrześcijańskie diabły, jak i istoty z greckiej mitologii. Nieskończeni, uosabiający siły wpływające na ludzkie życie (jak Rozpacz, Śmierć, Przeznaczenie), a wśród nich sam Sandman, zwany Księciem Opowieści, reprezentujący potęgę wyobraźni, zdolnej rodzić nie tylko piękne sny i koszmary, ale też bogów, którzy nie istnieją bez ludzkiej wiary, tak jak Morfeusz nie zaistniałby bez opowieści stworzonej przez Neila Gaimana. Świetnie wymyślone i doskonale narysowane „Preludia i nokturny” to bilet wstępu do niezwykłego uniwersum Sandmana. W tych historiach utoniecie po uszy i jeszcze długo po ich przeczytaniu będziecie śnić na jawie.