Kogo, jak i dlaczego kochamy.

„Związki się buduje, nie znajduje”.

Co łączy osoby religijne z agnostykami, futbolistów z modelkami, heteroseksualistów z homoseksualistami, dziewięćdziesięcioletniego rolnika z Argentyny z bandą nastolatek hałasujących w autobusie? To miłość, oczywiście. Nieunikniona jak śmierć i podatki. Prędzej czy później będzie miał z nią do czynienia każdy z nas.

W książce „No właśnie, miłość” Laura Mucha zgłębia naturę tego niepoddającego się zdefiniowaniu uczucia, opierając się na najnowszych badaniach z takich dziedzin jak neurologia i psychologia oraz na rozmowach przeprowadzonych z setkami osób na całym świecie. Istotną rolę w jej rozważaniach odgrywa teoria przywiązania, która całkowicie zmieniła nasze rozumienie związków między ludźmi. Każdego człowieka cechuje określony styl przywiązania, ukształtowany w najwcześniejszym dzieciństwie: osoby o stylu unikającym starają się osiągnąć możliwie jak największą niezależność, odcinają się od emocji, a z kolei osoby o stylu lękowym potrzebują bliskości, uwagi i poczucia bezpieczeństwa. Na pierwszy rzut oka widać, że z połączenia tych dwóch osób nic dobrego nie wyjdzie, a jednak istnieje wiele takich – nieszczęśliwych – związków. Laura Mucha przybliża nam okoliczności, w jakich kształtuje się w dziecku pozabezpieczny styl przywiązania (np. chłodny, nieprzewidywalny rodzic, śmierć, porzucenie, rozwód), wskazuje również sposoby, w jaki bezpieczny styl przywiązania (ten najbardziej pożądany) można w sobie rozwinąć. I tutaj pojawia się fundamentalna kwestia samorozwoju i nieustannej pracy nad sobą i związkiem.

„Dążenie do tego, aby poznać, opanować i praktykować sztukę miłości, może sprawiać wrażenie zadania, które wymaga ogromnego wysiłku. Ale jeśli uznamy, że długotrwały związek oparty na zaangażowaniu, dający poczucie sensu, jest tym, czego nam trzeba, czemu nie mielibyśmy nad nim pracować? Jeśli edukacja, kariera zawodowa i kondycja fizyczna wymagają zaangażowania, dyscypliny i ciężkiej pracy, czemu długotrwały związek oparty na miłości miałby wymagać mniej?”

O krzywdach, jakie wyrządził relacjom międzyludzkim mit miłości romantycznej, pisał już Alain de Botton w bardzo ciekawej książce „Prawdziwa historia miłości”. Laura Mucha również oddziela pełną nierealistycznych oczekiwań miłość romantyczną („Pocałowali się, a potem się kochali już na zawsze”) od miłości opartej na wspólnocie („Komedie romantyczne nie pokazują, jak trzeba się opiekować swoją ukochaną, kiedy ona ma biegunkę, a to jest prawdziwa miłość”). To między innymi Hollywood (na czele z Disneyem) wypaczyło nasz obraz miłości, nieuchronnie wpływając na sposób postrzegania związków przez ludzi.

„Miłość często przedstawiano w tych tytułach jako przeżycie transformacyjne, przemieniające kochanków i cały świat, a do tego emanujące niezwykłą siłą, wręcz magiczne. Dosłownie magiczne. Zakochani, przedstawiani w otoczeniu kwiatów i fajerwerków, muzyki i magii, balonów i motyli, doświadczają swoich uczuć w niezwykłych okolicznościach: lecąc po niebie usianym gwiazdami, jadąc saniami śnieżną nocą albo odkrywając, jak piękna jest ziemia (kiedy poprzednio było się syrenką…). (…) Jednocześnie w żadnej z tych produkcji nie mówi się zbyt wiele – jeśli cokolwiek – o tym, w jaki sposób utrzymuje się związek uczuciowy. Widzimy tylko pary, które się zakochują i pobierają, a potem żyją długo i szczęśliwie. Przesłanie jest jasne: wystarczy spotkać właściwą osobę, a cała reszta to będą przyjęcia, bale i motyle”.

Od „właściwej” osoby oczekujemy dobroci, zrozumienia, emocjonalnej stabilności i dojrzałości, ekscytującej osobowości, inteligencji, poczucia humoru, atrakcyjności fizycznej i wierności. Nie tolerujemy zdrady, a jednak badania dowodzą, że zdradzamy na potęgę. Wszystko wskazuje na to, że monogamia wśród ludzi nie jest normą. Autorka poświęca cały rozdział „niemonogamii”, do której zalicza się związki otwarte, swinging, poliamorię i poligamię. Niemonogamiści nie afiszują się ze swoim podejściem do miłości, by nie narazić się na społeczny ostracyzm. O tym, jak silna może być presja społeczna, wiedzą doskonale ci, którzy świadomie nie decydują się na małżeństwo: „Nie ma miejsca na niekonwencjonalne myślenie o miłości”. Zdarza się, że ludzie pozostają w związkach, bo takie są oczekiwania innych. Równie często związek ma być lekarstwem na samotność.

„Psycholog Irvin Yalom uważa, że poczucie osamotnienia stanowi fundament wielu związków. Starając się przed nim uchronić, ludzie często używają innych, traktują ich nie jako osoby, ale narzędzie albo element wyposażenia. Ludzie zwykle nie dostrzegają, że tak właśnie postępują. Zamiast tego podświadomie szukają kogoś, kto w jakiś sposób pomoże im uniknąć poczucia osamotnienia, ochraniając ich albo uwielbiając, względnie sprawiając, że sami czują się potężni. Jednak w ten sposób powstaje zupełnie inny rodzaj związku – taki, w którym ludzie używają siebie nawzajem”.

Laura Mucha podkreśla wartość miłości opartej na poczuciu wspólnoty, ale przygląda się również ciemnej stronie związków: zdradzie, naruszeniu zaufania, stalkingowi, konfliktom, przemocy domowej, zerwaniu, rozwodowi, żałobie. Sprawia to, że jej analiza natury miłości jest dogłębna i wnikliwa, a przy tym – dzięki jej rozmówcom – bardzo ludzka. „No właśnie, miłość” to jedna z ciekawszych pozycji na temat relacji międzyludzkich. Napisana z osobistej potrzeby, przystępnym, zrozumiałym językiem, będzie doskonałą lekturą dla każdego, kto naprawdę chce zrozumieć kogo, jak i dlaczego kocha.