Jesteście ciekawi, czemu Gandalf nigdy się nie ożenił i dlaczego Merlin był mężczyzną? Terry Pratchett wyjaśni wam to po swojemu.

„Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że ta książka nie jest zwariowana. Tylko przygłupie rude panienki w serialach z lat pięćdziesiątych są zwariowane.”

Góry Ramptopu, piękna burzowa okolica. Do kowala we wsi Głupi Osioł przybywa mag. To stara historia: przyszedł po siódmego syna siódmego syna… no dobrze, ósmego syna ósmego syna (w końcu to Pratchett). Śmierć depcze magowi po piętach, stąd zrozumiały pośpiech: trzeba jak najszybciej przekazać „magiczność” urodzonemu właśnie dziecku. W zamieszaniu nikt nie zauważa, że ósmy syn jest… dziewczynką. Mleko się rozlało. Na świat przybył pierwszy żeński mag.

W „Równoumagicznieniu”” po raz pierwszy pojawia się jedna z ciekawszych postaci cyklu – Babcia Weatherwax, czarownica może nieco szorstka w obejściu, ale posiadająca mocny kręgosłup moralny. To kobieta mądra i doświadczona, polegająca bardziej na „głowologii” niż na magii.

„Zza tylnych drzwi wyjął łopatę i zawahał się.

– Babciu…

– Co?

– Wiecie, jak lubią być chowani magowie?

– Tak!

– No to jak?

Babcia Weatherwax zatrzymała się u stóp schodów.

– Wcale!”

Czarownica doskonale rozumie, jak działa świat: kobiety nie mogą być magami. Początkowo próbuje uczyć Eskarinę czarownictwa, jednak magia „nie ma zwyczaju czekać w ukryciu niby grabie leżące w trawie”. Gdy moc ósmej córki zaczyna wymykać się spod kontroli i zagrażać otoczeniu, Esmeralda Weatherwax godzi się z faktem, że musi dokonać niemożliwego, czyli umieścić Esk na Niewidocznym Uniwersytecie, magicznej uczelni tak dalekiej od idei koedukacji, jak to tylko możliwe. Przed dziewczynami kawał drogi (pięćset mil z okładem), a przed nami mnóstwo śmiechu. Już sama scena pisania przez babcię listu do rektora uniwersytetu przywołuje na myśl naszych rodzimych, równie komicznych i równie „utalentowanych” nadawców: Dyndalskiego z Cześnikiem.

„Nie czuła się najlepiej, kiedy stawała wobec świata liter. Wybałuszyła oczy, wysunęła czubek języka, krople potu wystąpiły jej na czoło, ale pióro skrzypiało po papierze do wtóru okazjonalnych A niech to! i Do licha!

Pełna przygód podróż Babci Weaterwax i jej podopiecznej Eskariny do Ankh-Morpork jest okazją do poczynienia wielu ciekawych obserwacji obyczajowych. Terry Pratchett korzysta z każdej sposobności, by zadrwić z naszych wad. I jest w tym piekielnie dobry. Posługuje się na przykład prowincjonalną czarownicą w celu zdyskredytowania ksenofobów:

„Esk ściskała laskę i obserwowała las.

– Mówiłaś przecież, że w Obcych Stronach rośliny są inne – odezwała się, kiedy przejechały kilka mil.

– I są.

– Te drzewa wyglądają tak samo.

Babcia przyjrzała się im z pogardą.

– Nawet do pięt naszym nie dorastają.”

Charakteryzując wygląd jednego z bohaterów, Pratchett dokopuje mimochodem bogaczom:

„Prezentował ciemną opaleniznę, którą całymi latami próbują uzyskać bogacze, stosując kosztowne wakacje i kawałki folii aluminiowej. Tymczasem wszystko, co do tego potrzebne, to całymi dniami tyrać jak wół na świeżym powietrzu.”

Z kolei męski punkt widzenia kompromituje zupełnie mag Treatle, który jest chodzącym zestawem stereotypów na temat płci:

„- Przypuszczam, że kobiety nie mają dość rozsądku, żeby być magami – oświadczyła dziewczynka. – Tak właśnie podejrzewam.

– Mam dla kobiet najwyższy szacunek – zapewnił Treatle, nie dostrzegając nowej nuty w głosie Esk. – Są niezrównane, gdy chodzi o… o…

– O rodzenie dzieci i tak dalej?

– O to też, rzeczywiście – zgodził się wielkodusznie mag. – Ale czasami zakłócają spokój. Za łatwo się podniecają. Wyższa magia wymaga nadzwyczajnej jasności umysłu, a talenty kobiet nie prowadzą ich w tym kierunku. Ich mózgi się przegrzewają.”

„Równoumagicznienie” to kolejna porcja doskonałej rozrywki od mistrza satyry i humorystycznej fantastyki. Terry Pratchett zachwyca wyobraźnią i bawi absurdalnymi sytuacjami oraz kapitalnymi porównaniami, z których zacytuję wam na koniec – tylko! – dwa:

„Miała tyle bransolet, że przy każdym ruchu rąk rozlegał się brzęk, jak gdyby sekcja perkusyjna spadała w przepaść.”

„Esk poruszała się zatem przez targ niczym piroman przez stodołę z sianem albo jak neutron odbijający się we wnętrzu reaktora.”

„Równoumagicznienie” Terry`ego Pratchetta czytać mogą zarówno panie, jak i panowie. Pierwszym z pewnością nie przegrzeje mózgu, a drugim – z pewnością – nie zaszkodzi.