Biega, krzyczy pan Hilary… nie, nie, stop! Znowu pomyliłam bajki.

Po pierwsze, nie pan, tylko pani. Przedszkolanka. Z Hilarym łączy ją jedynie roztargnienie. Po drugie, jesteśmy w Norwegii, nie w Polsce. Świadczą o tym imiona dzieci, dla naszych przedszkolaków z pewnością egzotyczne. Cała reszta mniej więcej się zgadza.

W przedszkolu Wronie Gniazdo trwa przygotowywanie posiłku. Dzieci pomagają dorosłym: nakrywają do stołu, kroją warzywa, kaleczą się w palce… . Już widzę, jak polskim mamom włosy stają dęba. No cóż, drogie panie, pewnych rzeczy nie da się nauczyć z książki. To praktyka czyni mistrza. Lepsze drobne skaleczenie niż dwie lewe ręce do końca życia. Rankę można oczyścić i zakleić plastrem, co też czyni Elin, gubiąc w zamieszaniu swoje okulary. I zaczyna się.

Zniknięcie okularów bardzo cieszy Leona i Livię, przedszkolnych superdetektywów. Jest sprawa, jest zabawa! Rozpoczyna się dochodzenie, pełne komicznych przesłuchań i rewizji. Przy okazji na jaw wychodzą rozmaite grzeszki, nieobce żadnemu przedszkolakowi: jakieś przywłaszczone przytulanki, jakieś zapomniane kanapki w kieszeni, które bliskie są tego, by zacząć żyć własnym życiem. Znamy to wszystko i naprawdę trudno nam podczas lektury zachować powagę.

„Kryminały przedszkolne” to norweska seria przeznaczona dla najmłodszych czytelników. Zagadki – „kryminalne” z nazwy, bo nie o zbrodnie w afekcie tutaj przecież chodzi – przypominają te rozwiązywane przez detektywa Pozytywkę: rozwijają w dzieciach ciekawość świata, ćwiczą spostrzegawczość i logiczne myślenie, stwarzają okazje do wykazania się. Krótko mówiąc, jest w nich wszystko to, co ciekawskie maluchy lubią najbardziej.

Niewątpliwą zaletą książki „Kto zabrał okulary?” są ilustracje: duże, wyraźne, komicznie podkreślające mimikę bohaterów (stropiona mina przedszkolanki, szelmowskie uśmiechy dzieciaków i ten wysunięty język zaabsorbowanej Livii, kiedy pracowicie przeszukuje kieszenie kurtki…). Taką (nieco komiksową) kreskę zdecydowanie przedkładam nad przesłodzone pejzażyki, obficie posypane brokatem.

Intrygująca (z zagadką kryminalną!), zabawna i pełna ciepła historia, osadzona w bezpiecznej codzienności znajomego przedszkola, prosty, ale nie prostacki tekst, świetne humorystyczne ilustracje oraz staranne, dopieszczone wydanie czynią z tej książki doskonałą pozycję dla młodszych dzieci. Polecam z przyjemnością, a wydawnictwu dziwny pomysł dziękuję za egzemplarz i życzę równie udanych wyborów w przyszłości.