„Strachociny” to seria historii z dreszczykiem dla młodszych czytelników. W każdym tomie bohaterom przydarza się coś niesamowitego, a książki można czytać niezależnie od siebie. Czy warto? Sprawdzam.

Nowy, wypasiony rower na urodziny to jest naprawdę coś. Ale rozwalenie takiego prezentu w kilka godzin po otrzymaniu go to już prawdziwa sztuka. Patryk Szarewski ma przechlapane i to bardziej niż przypuszcza: gdy prowadzi zepsuty rower ścieżką między lasem a polami pszenicy, zostaje zaatakowany przez przerażającego stracha na wróble. Rodzice, oczywiście, nie wierzą przerażonemu dziecku, także przyjaciele sceptycznie przyjmują niewiarygodną opowieść Patryka („Ale że niby strach na wróble?”). Niezły początek „superwakacji”…

Na szczęście jest jeszcze Ula – oczytana córka pracownicy miejskiej biblioteki. Dzięki niej młodzi bohaterowie uzyskują dostęp do archiwum biblioteki, gdzie przechowywana jest kronika wszystkich dziwnych rzeczy, które zdarzyły się w mieście. Ula, ma się rozumieć, zdążyła już ją przestudiować, dlatego natychmiast skojarzyła opowieść Patryka z mroczną legendą o przerażającym Straszydlaku, pojawiającym się w miasteczku co dziesięć lat…

„Strachociny. Strzeż się stracha” to pozycja, która odpowiada na potrzeby młodszych czytelników. Dzieciaki uwielbiają się bać w bezpiecznym, kontrolowanym środowisku (czyli na przykład podczas lektury), ale takich historii z dreszczykiem adresowanych dla młodszej grupy wiekowej jest naprawdę niewiele. Przygoda Patryka, przedstawiona w pierwszym tomie serii, zawiera odpowiednią do wieku dawkę grozy, więc poszukiwacze mocnych wrażeń będą usatysfakcjonowani. Ilustracje Tomasza Kaczkowskiego również dostosowane są do wieku czytelnika: nie straszą nawet w połowie tak bardzo, jak realistyczne i niepokojące rysunki Henrika Jonssona w skandynawskich książkach z serii PAX. Kolejnymi zaletami „Strachocin” są duża czcionka i niewielka objętość, co – w połączeniu z atrakcyjną tematyką – może zachęcić do lektury także te dzieciaki, którym zwykle z książkami nie po drodze. Kiedy usłyszę pytanie: „Ma pani dla mnie jakąś straszną książkę?” (a usłyszę je na pewno), tym razem z satysfakcją odpowiem: „Mam!”.