Książka dla tych, którzy wiedzą, kim są Jason Voorhees i P.J. Soles.

„Zaczęłam oglądać horrory w zeszłym roku, zaraz po tym, jak mnie zaatakowano. Na początku się bałam. Kiedy oglądałam Egzorcystę, patrzyłam w bok, ilekroć pokazywano zbliżenie zapoconej, zniekształconej twarzy Lindy Blair. A po obejrzeniu The Ring przez tydzień nie odbierałam telefonów”.

Dla Rachel Chavez oglądanie horrorów miało być czymś w rodzaju terapii. Rok wcześniej została zaatakowana we własnym domu przez dwóch mężczyzn w maskach. Z traumą nie może poradzić sobie do dziś, mimo iż zdążyła już zostać koneserką kina grozy, a „Noc żywych trupów” ogląda dla odprężenia. Nie pomogła również przeprowadzka do centrum Nowego Jorku. W nowej szkole, elitarnym liceum dla bogaczy, Rachel czuje się niewidzialna:

„Częściowo chodziło o pieniądze. Oni je mieli, a ja nie. Może się wydawać, że nie powinno to mieć znaczenia, kiedy nosi się takie same mundurki i uczy tych samych rzeczy, ale wystarczyło, żeby otworzyli usta, a okazywało się, że żyjemy w różnych światach. Oni uwielbiali rozmawiać o swoich rzeczach – jak są drogie i ile ich mają. Mieli karty kredytowe bez limitu na koncie i biżuterię od Cartiera i z jakichś powodów, których chyba nigdy nie zrozumiem, wszyscy nosili dokładnie takie same designerskie torby od Celine Nano. Widziałam też kiedyś, jak któryś z chłopaków chciał kupić twixa w sklepie na rogu i zapłacił studolarowym banknotem.

Więc cóż, zupełnie do tego nie pasowałam. Byli oni i ja, a między nami przepaść wielka jak cały Manhattan”.

Każdy z nas chce gdzieś przynależeć. Dlatego gdy Rachel dowiaduje się o istnieniu Klubu Mary Shelley, którego członkowie organizują niezwykłe testy strachu, bazujące na miejskich legendach i filmach grozy, robi, co w jej mocy, by do tej elitarnej i sekretnej grupy dołączyć. Nastolatka, postrzegająca wszystko przez pryzmat obejrzanych filmów (o koleżance: „Blondynki o tym typie urody zwykle ginęły już na początku horrorów”), jest zachwycona nowym towarzystwem i ochoczo bierze udział w okrutnych żartach:

„Udało mi się odnaleźć paczkę dziwaków, którzy lubili to co ja, i w dodatku dzieliliśmy tajemnicę, co sprawiało, że nasze relacje były bardziej żywe i intensywne. Robiliśmy coś złego i czuliśmy się z tym naprawdę dobrze”.

Po pewnym czasie sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli. Gdy stawką staje się zdrowie i życie kolejnych osób, Rachel dopadają wątpliwości. Zaniepokojona dziewczyna próbuje się wycofać, jednak członkowie Klubu Mary Shelley nie przyjmują rezygnacji.

Książkę Goldy Moldavsky czyta się dobrze, a liczne odniesienia do kultowych pozycji kina grozy z pewnością przypadną do gustu wielbicielom tego gatunku. Powieść zawiera sporo ciekawych obserwacji obyczajowych, jednak choć horrorami stoi, sama jako horror się nie sprawdza: podczas lektury ani przez chwilę nie czułam potrzeby upewniania się, czy aby na pewno ktoś mnie nie śledzi (to tyle na temat sugerowania się opiniami innych). Choć „Krzycz!” to niezgorsze młodzieżowe czytadło, więcej emocji dostarczyła mi niedoceniana „Wyspa” Bryony Pearce. Jeśli szukacie książki, która naprawdę wbije was w fotel, to właśnie „Wyspę” powinniście przeczytać. Pamiętajcie jednak, że to po prostu kolejna subiektywna opinia. 😉