Zaskakująca, szokująca i naprawdę dobra.

„Na Aikenhead nie ma żadnych wi-fi sri-fi, młody. Nie pogracie se w Angry Birdsy”.

„Wyspa” Bryony Pearce rozpoczyna się jak typowa młodzieżówka. Poznajemy piątkę przyjaciół, których drogi niebawem się rozejdą. Carmen pracuje w salonie fryzjerskim i marzy o weterynarii, Lizzie wybiera się na studia. Podobne plany miał również Ben Harper, jednak pokrzyżowała je matka, która oczekuje, że chłopak zrezygnuje z własnych marzeń, by towarzyszyć młodszemu bratu Willowi, rozpoczynającemu studia w Oksfordzie. Will jest genialny i nieobliczalny. Tylko obecność brata powstrzymuje go przed krzywdzeniem innych. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę matka, która do perfekcji opanowała szantaż emocjonalny i manipulację, bez trudu podporządkowując sobie starszego syna. Piątym bohaterem jest Grady, wyznawca teorii spiskowych, jedyny nowy w paczce.

To Lizzie znajduje w internecie informację o turnieju zorganizowanym przez Fundację Golda, ekscentrycznego multimiliardera i właściciela połowy Doliny Krzemowej. Oszałamiająca nagroda miliona funtów na głowę działa na wyobraźnię, zwłaszcza że wszystkim przydałaby się kasa. Przyjaciele wypełniają formularze i wkrótce lądują na skalistej wysepce w archipelagu Wysp Owczych, by razem z innymi drużynami wziąć udział w turnieju. Szybko przekonują się, że chory pomysł Golda nie ma nic wspólnego ze sportową rywalizacją, a gra toczy się o najwyższą stawkę – ich życie. Od tego momentu książka zmienia się w mrożący krew w żyłach thriller, przywodzący na myśl „Igrzyska śmierci” Suzanne Collins – z tą różnicą, że akcja „Wyspy” osadzona jest we współczesnym świecie, co tylko dodaje jej grozy.

Trzeba przyznać, że „Wyspa” Bryony Pearce robi piorunujące wrażenie. Mimo wykorzystania znanego już przecież motywu jest oryginalna i do końca trzyma czytelnika w napięciu, a finał powoduje opad szczęki. Zdecydowanie dla starszej młodzieży. Polecam.