„Nazywam się Tom Ward, jestem stracharzem z Chipenden. Zajmuję się duchami, widmami, boginami, czarownicami i najróżniejszymi stworami nocy. Niebezpieczna praca, ale ktoś musi to robić”.

„Nowy Mrok” to pierwsza część trylogii „Kroniki Gwiezdnej Klingi”, będącej kontynuacją bestsellerowych „Kronik Wardstone”. Dla wiernych czytelników to przede wszystkim możliwość powrotu do ukochanego Hrabstwa, za co osobiście jestem autorowi bardzo wdzięczna.

„W Hrabstwie po zmroku zwykle robi się chłodno, nawet latem, to jednak była ciepła sierpniowa noc, końcówka lata. Wkrótce jesień schłodzi powietrze, zwiastując nadejście zimy.

Dotarłem do zbocza, z którego roztaczał się wspaniały widok na dolinę; w dali widziałem pasmo wzgórz, skąpane w blasku księżyca. Krajobraz aż prosił się, by go namalować, i długi czas stałem tak, zapatrzony”.

Minęło prawie dziesięć miesięcy od tragicznej śmierci Johna Gregory`ego, najlepszego stracharza Hrabstwa. Zły – diabeł wcielony i władca ciemności – został pokonany, chociaż ogromnym kosztem. Tom Ward odziedziczył posadę po stracharzu, mimo że nie ukończył jeszcze terminu. Zamieszkał w Chipenden, za całe towarzystwo mając jedynie bogina. Samotny, pogrążony w żałobie po mistrzu i cierpiący po ciosie zadanym przez Alice, pragnie jedynie w spokoju wykonywać obowiązki stracharza. Z tego powodu odmawia Grimalkin, gdy ta proponuje mu wspólną wyprawę na północ w celu zbadania nadciągającego z tamtej strony zagrożenia. Tymczasem nowy Mrok dociera do Hrabstwa, zastając młodziutkiego stracharza zupełnie nieprzygotowanego. To, co zabija młode dziewczyny w okolicy, jest zupełnie inne od wszystkiego, z czym dotychczas mierzył się Tom. Kobalosi z północy (patrz: „Wijec”) nie tylko są odporni na każdą broń stracharza, ale też dysponują własną potężną magią – i już tu są. Przewidywania Grimalkin okazały się słuszne: inwazja na Hrabstwo właśnie się rozpoczyna…

„ – Może i nie miałeś ochoty łączyć sił w walce z nadchodzącym atakiem Kobalosów, lecz przekazując to wszystko mnie, bardzo dopomogłeś naszej sprawie.

– Kim są twoi sojusznicy? – spytałem.

– Czarownice z Pendle dołączą do mnie w końcu, by stawić czoło dostrzeżonemu zagrożeniu. Ludzie z dalekiej północy, za morzem, toczyli już bitwy z Kobalosami; oni nam pomogą. Nadciąga przełom. Kobaloski bóg Talkus już się narodził, tym samym trzykrotnie zwiększając moc ich magów i wywołując wojnę. Wkrótce wypadną ze swego miasta, Valkarky i zaatakują całą ludzkość, poczynając od ziem graniczących z ich krainą.

– Uważasz, że ten mag był szpiegiem? – Skinieniem głowy wskazałem ciało.

– To nader prawdopodobne – odparła Grimalkin”.

W „Nowym Mroku” u boku Toma pojawia się nowa towarzyszka: Jennifer Calder, dziewczyna o mysich włosach i różnokolorowych oczach, a przy tym… siódma córka siódmej córki. Już w „Kronikach Wardstone” mogliśmy obserwować, jak chwieje się w posadach dualistyczna filozofia Gregory`ego, który coraz częściej odstępował od swoich rygorystycznych zasad, rozumiejąc, że świat jest znacznie bardziej skomplikowany. W „Kronikach Gwiezdnej Klingi” idziemy o krok dalej: to, że stracharze nigdy nie mieli uczennic, nie oznacza jeszcze, że nigdy nie było dziewcząt obdarzonych odpowiednimi mocami. Dla panów – włącznie z Tomem – to nielicha niespodzianka. Naprawdę trudno się nie uśmiechnąć.