„Kiedy pierwszy raz spotkałam Toma Warda, ucznia stracharza, uczyłam się na wiedźmę, o tak”.

Narratorką dwunastego tomu „Kronik Wardstone” jest Alice – spokrewniona z dwoma najgorszymi klanami wiedźm i wbrew swej woli szkolona na czarownicę dziewczyna, która przez lata walczyła u boku ucznia stracharza. Aby ochronić przyjaciół, wielokrotnie zmuszona była używać magii Mroku, co popychało ją coraz bliżej i bliżej ciemności. Teraz musi przemierzyć samo piekło, by odzyskać z Mroku sztylet zwany Posępnym, jeden z trzech świętych przedmiotów, niezbędnych do pokonania Złego.

„Ale Tom ukrył przede mną część rytuału; sama musiałam ją odkryć…

Chodzi o ofiarę. Musi mieć na podorędziu chętną ofiarę. Ktoś musi zginąć.

Tom ma poświęcić osobę, którą kocha najbardziej ze wszystkich.

Czyli mnie.

Ruszyłam zatem w Mrok, by odzyskać sztylet zwany Posępnym – ostrze, które mnie zabije”.

Przemierzając mroczny świat, wypełniony strachem i cierpieniem, Alice spotyka dawnych wrogów, którym musi stawić czoło. Znajduje również nieoczekiwanego sprzymierzeńca, ale czy na pewno może zaufać komuś, kto za wszelką cenę pragnie się wyrwać z Mroku? Świadomość, że sama coraz bardziej się do niego zbliża, ciąży Alice. Dziewczyna wspomina swoje trudne życie z Kościstą Lizzie, która postanowiła uczynić z niej bezecną wiedźmę. Historia Alice pokazuje, że prosty dualizm stracharza bywa niesprawiedliwy i krzywdzący: Alice nie mogła wybrać swojej drogi, a tej narzuconej sprzeciwiała się całym sercem, często ponosząc bolesne konsekwencje swojego nieposłuszeństwa. Ta jedna z najciekawszych bohaterek „Kronik” naznaczona jest tragizmem: pochodzenie skazuje ją na Mrok, a mimo to z podziwu godną determinacją raz po raz staje po stronie Światła i życia, za co płaci ogromną cenę.

„Alice” odbiega od pozostałych części „Kronik” zarówno tematyką, jak i nastrojem. Na kartach powieści nie spotkamy ani Toma, ani stracharza, a wędrówka przez ponure, przygnębiające piekło wywołuje tęsknotę za zielonymi pagórkami Hrabstwa i bezpiecznym domem w Chipenden. Być może z tego powodu książka jest uznawana za słabszą część cyklu, ale żaden prawdziwy wielbiciel „Kronik” na pewno jej nie pominie.