Jak powstrzymać Antychrysta, czyli anioł i diabeł kontra Armageddon.

„Musimy znów zacząć od początku. Po prostu ocalić tych, których ocalić chcemy i zacząć od nowa. To najlepszy sposób. To będzie dla Ziemi przysługa, jeśli się o tym dobrze pomyśli. Gniewa mnie, gdy widzę, w jaki sposób ci starzy wariaci partolą to wszystko…”

(Adam Lang vel Antychryst)

Azirafal (sługa niebios, bibliofil i antykwariusz na pół etatu) oraz Crowley („anioł, który może nie upadł, lecz zsunął się odrobinę za nisko”) znają się od jabłka, to jest od czasu Edenu. Teoretycznie są wrogami, ale „wróg po sześciu tysiącach lat staje się kimś w rodzaju przyjaciela”, dlatego zawarli ze sobą Mały Układ. Pozwala to zaoszczędzić sporo czasu, dzięki czemu można oddawać się rozmaitym ziemskim przyjemnościom – muzyce, krzyżówkom w „Daily Telegraph”, zbieraniu białych kruków, itp. Układ funkcjonuje doskonale – ku obopólnej satysfakcji – i wtedy właśnie Crowley otrzymuje koszyk z maleńkim Antychrystem.

„Od kilku stuleci wszystko szło jak z płatka i nic nie wymknęło mu się z rąk. Ale, jak to zwykle bywa, zdaje ci się, że osiągnąłeś wszystko, zdobyłeś ostatni niezdobyty szczyt, aż tu nagle spuszczają ci na głowę Armageddon”.

W „Dobrym omenie” Terry Pratchett i Neil Gaiman serwują nam humorystyczną wersję Armageddonu, nafaszerowaną aluzjami filmowymi i literackimi niczym świąteczny indyk. Kluczową postacią Wielkiego Finału jest chłopiec, Antychryst, podmieniony przez Siostry Trajkotki od Świętej Berylii („zakon o ostrej regule nakazującej, by każda mniszka stale, o każdej porze dnia i nocy co najmniej dorównywała w trajkotaniu swojej patronce”). W odpowiednim momencie chłopca odnajduje piekielny pies, a w barze pod „Wesołym Wieprzem” zbierają się Aniołowie Piekła – Głód, Wojna, Śmierć i Skażenie (zastąpił Zarazę, która odeszła na emeryturę po wynalezieniu penicyliny). Indoktrynowany przez usiłujących zapobiec Apokalipsie Azirafala i Crowleya malec okazuje się jednak niewłaściwym dzieckiem (w końcu wszystkie bobasy wyglądają jak Winston Churchill), a za Aniołami Piekieł ciągnie się ogon motocyklistów, którzy powymyślali sobie równie klawe przydomki:

„Śmierć, Głód, Wojna i Skażenie nieprzerwanie jechali w stronę Tadfield.

A Poważne Obrażenia Cielesne, Okrucieństwo Wobec Zwierząt, Rzeczy Które Nie Działają Jak Trzeba Nawet Jak Się Je Łupnie (potajemnie Piwo Bezalkoholowe) i Bardzo Ważni Faceci jechali wraz z nimi”.

Aby dopełnić tego obrazu, koniecznie wspomnieć należy o Armii Tropicieli Wiedźm, dowodzonej przez kapitalnie wykreowanego pana Shadwella, który wraz ze swą sąsiadką, madame Tracy, tworzy przekomiczny duet:

„W drzwiach ukazała się głowa madame Tracy.

– Dzień dobry, panie Shadwell. Dzień dobry panu, panie Newton – powiedziała, machając ręką. – Jakiś pan do pana Shadwella.

– Wont stond, ladacznico – odpowiedział Shadwell automatycznie.

– I mówi wytwornie – kontynuowała madame Tracy, nie zważając na uwagę Shadwella. – A w niedzielę zrobię wątróbkę na obiad.

– Wolem smołe piekielną, ty zdziro”.

Swobodne podejście do biblijnych motywów jest w książce źródłem wielu komicznych sytuacji, a humorystycznie ujęty temat końca świata pozwala autorom wyśmiać rozmaite ludzkie przywary, w tym naszą (rzeczywiście wołającą o pomstę do nieba) krótkowzroczność, której przejawem jest brak odpowiedzialności za los planety. Summa summarum, potraktowani zostaliśmy jednak z dużą wyrozumiałością – wszak popełnianie błędów to ludzka rzecz:

„- Nie rozumiem, co jest tak fajnego w stworzeniu ludzi jako ludzi, a potem robieniu awantur, że się zachowują jak ludzie – przerwał surowo Adam. – A poza tym, gdybyście przestali mówić ludziom, że będzie ze wszystkim zrobiony porządek, jak już umrą, to by może spróbowali zrobić porządek, póki jeszcze żyją. Gdybym to ja tym rządził, to by spróbowałem zrobić ludzi, żeby żyli o wiele dłużej, jak ten stary Matuzalem. To by było znacznie ciekawsze i może zaczęliby myśleć o takich rzeczach, jakie robią całemu otoczeniu i ekologii, bo jeszcze by tu byli za sto lat”.

„Dobry omen” Pratchetta i Gaimana spodoba się wielbicielom absurdalnych sytuacji i przewrotnego humoru. Na uwagę zasługuje zwłaszcza kapitalny anielsko-diabelski duet, ale wiele czytelniczej frajdy dostarczają bardzo liczne – zwłaszcza filmowe – aluzje („Asmodeusz brzmi bardzo ładnie. Albo Damien. Damien jest ostatnio bardzo popularny”). Ta przewrotna komedia o biblijnej Apokalipsie jest pochwałą codziennego, prozaicznego życia, które zasługuje na to, by trwać, oraz lekcją zdrowego dystansu do siebie i świata. Warto przeczytać.