Witajcie w Krainie Baśni, gdzie sny potrafią ranić.

Na Kredzie nie powinno być żadnej czarownicy – kreda jest zbyt miękka, by na takim gruncie wyrosła czarownica. A jednak. Na farmie Dokuczliwych mieszka rezolutna dziewięciolatka Akwila (siódma córka), która potrafi widzieć rzeczy w ich prawdziwej postaci, ma głowę na karku, a poza tym przeczytała cały słownik („Nikt jej nie powiedział, że nie powinna”). Akwila jest doskonałą dojarką, opiekuje się również młodszym bratem. Wszystkie swoje obowiązki traktuje bardzo poważnie. Kiedy pewnego dnia paskudne stworzenie z rzeki usiłuje porwać Bywarta, dziewczynka bynajmniej nie wpada w panikę: uzbrojona w patelnię rozprawia się z potworem, używając brata jako przynęty. Królowa Krainy Baśni, która również upatrzyła sobie małego braciszka Akwili, nawet nie wie, jakiego ma pecha. Zwłaszcza że dziewczynce pomagają niesamowicie szybkie i niezwykle silne Fik Mik Figle, wygnane z Krainy Baśni za recydywę….

Tytułowi Wolni Ciutludzie (czyli Fik Mik Figle właśnie) to małe błękitne praludki, słynące z kradzieży, z bitności i z picia. Lubią jasno wytyczone cele i nie znają lęku – chyba że w pobliżu znajduje się jakiś prawnik. Ich zapał do walki jest tak duży, że z braku przeciwników tłuką się między sobą. Potrafią ukraść – i wypić – dosłownie wszystko.

„- Mówiłem ci, że ta czaszka oznacza niebezpieczeństwo.

– Ale Duży Jan twierdził, że tak się oznacza mocny trunek! Co za czasy, żeby ludzie zostawiali coś takiego bez dozoru, wystarczy przypadkowo roztrzaskać drzwi, podważyć zasuwy, wyrwać łańcuch w kredensie, wyłamać zamek i niewinny człowiek naraża się na niebezpieczeństwo tylko przez to, że ugasi pragnienie.

– Co to znaczy choroba zapalna?

– Że można złapać ogień!

– Nie ma co panikować. Tylko nie bekać i nie rozmawiać przy wolnym ogniu, dobra? A poza tym zachowywać się naturalnie!”

Artwork by Stephen Player

Twardo stąpająca po ziemi Akwila nie lubi dziecięcych baśni, w których filigranowe pasterki w pięknych sukienkach pląsają z wdziękiem pośród łąk. Prawdziwe życie wygląda zupełnie inaczej: w prawdziwym życiu Akwila nosi duże i ciężkie, wielokrotnie reperowane przez ojca buty i sukienkę odziedziczoną po starszych siostrach. W prawdziwym życiu nie ma czasu na głupoty: trzeba przecież zrobić ser. Akwila jest przekonana, że przez takie opowieści ludzie przestają używać rozumu i zapominają o swoich powinnościach. A powinność to dla dziewięciolatki słowo święte.

„- Lepiej będzie, jeśli powiesz mi wszystko, co wiesz – oświadczyła Akwila. – Panny Tyk tu nie ma. A ja jestem.

– Nastąpiła kolizja między światami – odparł ropuch. – Tutaj. No i co, jesteś zadowolona? Taka jest opinia panny Tyk. Ale wszystko dzieje się znacznie szybciej, niż się spodziewała. I wracają potwory.

– Dlaczego?

– Bo nie ma nikogo, kto by je powstrzymał.

Przez chwilę panowała cisza.

– Ja jestem – powiedziała Akwila”.

Sny potrafią ranić, dlatego nie powinniśmy śnić na jawie, gdyż życie „to nie je bajka” – chociaż bajki też są nam potrzebne, abyśmy mogli jakoś tę szarą egzystencję znosić. Trzeba jednak umieć odróżnić rzeczywistość od fantazji, bo choć nie tylko chlebem człowiek żyje, robota sama się nie zrobi. I o tym, moim zdaniem, chciał nam przypomnieć w swojej książce genialny Terry Pratchett.