Kryminalna zagadka w świecie Dysku.

„Wychodzi na to, że potrzeba nam kogoś, kto wie, jaki kolor ma wątroba”.

Komendant Straży Miejskiej Ankh-Morpork, sir Samuel Vimes, to człowiek wyjątkowo antyelitarny – nienawidzi nawet idei świata podzielonego na golących i golonych, dlatego sam nosi swoją lektykę (poślubny prezent od Patrycjusza, który doskonale wiedział, jak Vimes lubi chodzić). Niestety, złą stroną małżeństwa z Sybil był awans społeczny, oznaczający między innymi porządne buty, przez które nie można wyczuć bruku, oraz takie duperele jak herb. Kapitan Marchewa wciąż sumiennie pisze listy do domu („Kręcę się ciągle niby mucha z niebieskim tyłem, Nie Ma Co”), sierżant Colon szykuje się do przejścia na zasłużoną emeryturę, Angua cierpi na syndrom napięcia przedpełniowego, a Nobby dowiaduje się, że jest jedynym spadkobiercą wspaniałej, starożytnej rodziny, na co reaguje mniej więcej tak samo, jak Vimes na swój awans społeczny:

„- Jesteś arystokratą, Nobby.

Nobby pokiwał głową.

– Ale mam na to specjalny szampon, sir”.

Tymczasem w Ankh-Morpork dochodzi do zbrodni: ktoś morduje nieszkodliwych staruszków. Funkcjonariusz Wizytuj (skrót od: Wizytuj Niewiernych z Wyjaśniającymi Broszurami) trafia na ciało ojca Tubylecka, Marchewa i Angua znajdują zwłoki kustosza Muzeum Chleba Krasnoludów, a Vimes – nieprzytomnego, podtrutego Patrycjusza. Kto stoi za tymi zbrodniami? I co wspólnego z tą sprawą mają golemy? Komendant straży musi rozwikłać tę zagadkę, by przywrócić porządek w mieście i ochronić Patrycjusza przed spiskowcami.

Ponieważ motywem przewodnim powieści jest śledztwo, w książce nie zabraknie aluzji do najsłynniejszego detektywa wszech czasów. Jego metody nie robią wrażenia na Vimesie, który ma „cyniczny stosunek do śladów”:

„Nie mógłby też zaufać żadnej osobie, która raz tylko zerka na innego człowieka, po czym tonem wyższości zwraca się do towarzysza: Drogi panie, nic nie mogę o nim powiedzieć z wyjątkiem tego, że jest leworęcznym murarzem, kilka lat służył w marynarce handlowej i ostatnio źle mu się wiedzie. A potem wygłasza zarozumiałe komentarze o odciskach, postawie i stanie butów tamtego człowieka, podczas gdy dokładnie takie same mogłyby się odnosić do kogoś, kto nosi stare ubranie, bo akurat koło domu chciał wymurować sobie nowy grill, dał się kiedyś wytatuować, bo miał siedemnaście lat i był pijany, a choroby morskiej dostaje już na wilgotnym chodniku. Cóż za arogancja! Cóż za obraza dla przebogatej, chaotycznej rozmaitości ludzkich doświadczeń!”

„Na glinianych nogach” Pratchetta to doskonała, ironiczno – humorystyczna lektura, jak wszystkie zresztą książki ze świata Dysku poświęcone Straży Miejskiej Ankh-Morpork. Opisuje barwne życie wielokulturowego miasta i związane z nim wyzwania, z którymi mierzą się pracownicy posterunku przy Pseudopolis Yard („Pakował pan czosnek? Przecież pan jest wampirem, prawda? Zobaczmy, na jakich stanowiskach pan ostatnio pracował… Ostrzyciel żerdzi w firmie stawiającej płoty, tester okularów słonecznych dla Argus-Optyka… Czy to tylko ja mam takie wrażenie, że jest w tym pewien wyraźny trend…”). Dla mnie jednak najlepszy w całym podcyklu o straży jest przekomiczny duet, jaki tworzą poczciwy, ociężały sierżant Colon i stworzony do bycia kapralem Nobby Nobbs.

„Kapral Jaśnie Oświecony hrabia Ankh, Nobby Nobbs, pchnął drzwi komendy straży i wtoczył się do środka. Sierżant Colon spojrzał na niego zza biurka i aż syknął.

– Dobrze się czujesz, Nobby? – zapytał i podbiegł, by podtrzymać kolegę.

– To potworne, Fred. Potworne!

– Usiądź. Strasznie jesteś blady.

– Zostałem wyniesiony, Fred – jęknął Nobby.

– Paskudna sprawa. Widziałeś, kto to zrobił?”