„Wyję teraz i wyję, ale czy to wycie coś pomoże?”

Satyryczna powieść Michaiła Bułhakowa o eksperymentach medycznych i bezmyślnym ingerowaniu w prawa natury.

Historia opowiedziana przez Bułhakowa rozpoczyna się w momencie, gdy bezpański pies, poparzony wrzątkiem przez kucharza ze stołówki racjonalnego żywienia pracowników Centralnej Rady Gospodarki Narodowej, zostaje przygarnięty przez cuchnącego szpitalem wielmożnego pana. Ów dżentelmen to uznany chirurg, profesor Filip Preobrażeński, który w swoim domowym laboratorium przyjmuje wielu wpływowych klientów, oferując im bardzo nietypowe zabiegi (na przykład starej lafiryndzie, przeżywającej ostatnią namiętność życia z młodym kochankiem, przeszczepia jajniki małpy). W luksusowym mieszkaniu doktora pies, nazywany Szarikiem, czuje się tak, jakby złapał pana Boga za nogi. Jest przekonany, że ten „cudotwórca z bajki dla psów” troszczy się o niego, ponieważ ma dobre serce („To jest ktoś. Boże mój, komuś ty mnie podrzuciła, dolo moja pieska!”). Naiwne stworzenie nie przeczuwa nawet, jakie plany ma wobec niego profesor. Podtuczone już zwierzę zostaje zaciągnięte do laboratorium, gdzie doktor, pragnący zgłębić wpływ przysadki na odmładzanie ludzkiego organizmu, przeszczepia mu jądra i przysadkę mózgową zmarłego kryminalisty. Wynik eksperymentu zaskakuje profesora i jego asystenta: Szarik przekształca się w człowieka o paskudnym charakterze i fatalnych manierach.

„Psie serce” opisuje eksperymenty, których skutkiem jest przekształcenie zwierzęcia w człowieka. Nawiązuje tym samym do „Wyspy doktora Moreau” Herberta George`a Wellsa, choć profesor Preobrażeński nie dorównuje bezwzględnością szalonemu doktorowi Moreau. W pewnym momencie żałuje nawet psa, do którego zdążył się przyzwyczaić, jednak ciekawość naukowca bierze w nim górę. Podczas przeprowadzania zabiegu zachodzi w nim wyraźna zmiana: wzrok ma paskudny, a po skończonej operacji odpada od psa „niczym syty wampir”. Potrafi się jednak zreflektować, chociaż dopiero wtedy, gdy poczynania Poligrafa Poligrafowicza Szarikowa namieszają w jego komfortowym, poukładanym życiu.

„Niech mnie diabli wezmą… Przez pięć lat siedziałem, wydłubywałem przysadki z mózgów… Pan wie, jaką robotę odwaliłem: w głowie się nie mieści. A teraz oto powstaje pytanie: po co? Żeby pewnego pięknego dnia sympatyczne zwierzę przemienić w takiego łotra, że włos się jeży?”

Filip Filipowicz to także wyrafinowany znawca sztuki i esteta. Uwielbia operę, a prostactwo podopiecznego wywołuje w nim niesmak:

„- Zdjąć z szyi to obrzydlistwo. Niech pan… ty popatrz na siebie w lustrze i przyjrzyj się, jak wyglądasz. Podwórkowy komediant. Nie rzucać na podłogę niedopałków, setki razy prosiłem. I żebym więcej nie słyszał w mieszkaniu ani jednego nieprzyzwoitego słowa! Nie pluć! Tam stoi spluwaczka. W pisuarze zachowywać się odpowiednio. Zaprzestać wszelkich rozmów z Ziną. Skarżyła się, że czatujesz na nią po ciemku. Zapamiętaj to sobie! Kto odpowiedział pacjentowi: Cholera go wie? Nie jesteś w szynku, zrozumiano?”

„Psie serce” Bułhakowa to także, a może nawet przede wszystkim, zjadliwa satyra na radziecką rzeczywistość. Profesor Preobrażeński ma bowiem problem nie tylko z Szarikowem. W jego kamienicy pojawiają się świeżo dokwaterowani „towarzysze” i niemal natychmiast zaczynają nachodzić „burżuja”, domagając się, by „dobrowolnie w trybie dyscypliny pracy” zrezygnował z jadalni, gdyż „globalnie i w szczególności” zajmuje zbyt duży metraż. Ten związany z rewolucją awans społeczny wszelkiego rodzaju prymitywów i chamów chyba najbardziej wyprowadza naukowca z równowagi:

„Weźmy stojak na kalosze. Od 1903 roku mieszkam w tym domu. I oto przez cały ten czas, do marca 1917 roku, nie było ani jednego wypadku – podkreślam czerwonym ołówkiem – ani jednego, żeby z klatki schodowej od frontu zniknęła choć jedna para kaloszy. Proszę pamiętać, dwanaście mieszkań, a ja przyjmuję pacjentów. W marcu siedemnastego roku pewnego pięknego dnia zginęły wszystkie kalosze, w tym dwie pary moich, trzy laski, palto i samowar szwajcara. Od tej chwili stojak na kalosze przestał istnieć. Mój drogi! Nie wspominam już o centralnym ogrzewaniu. Nie wspominam. Niechaj będzie, ponieważ mamy rewolucję społeczną, nie trzeba palić pod kotłem. Pytam tylko dlaczego, kiedy zaczęła się cała ta historia, wszyscy zaczęli chodzić w brudnych koszulach i walonkach po marmurowych schodach? Dlaczego jeszcze do tej pory trzeba zamykać kalosze na klucz? I do tego stawiać przy nich na warcie żołnierza, bo inaczej ktoś je ukradnie? Dlaczego zabrano chodnik z frontowych schodów? Czy Karol Marks zabrania trzymania chodników na schodach?”

Ta zabawna, krótka powieść Bułhakowa ma przygnębiającą wymowę: Szarik co prawda wraca do swojej postaci i pozornie wszystko kończy się dobrze, jednak pozostajemy z przeświadczeniem, że spośród wszystkich bohaterów „Psiego serca” najlepszy charakter ma właśnie pies. Potwierdzają to obrazki z radzieckiej rzeczywistości, dokumentujące regres społeczeństwa: w utworze Bułhakowa pies się więc uczłowieczył, a ludzkość zeszła na psy. I nikomu nie wyszło to na dobre.