Przychodzi Scott Carey do doktora:

– Panie doktorze, mam problem z ubraniami…


Bohaterem „Uniesienia” Stephena Kinga jest człowiek, który każdego dnia traci na wadze, choć jego wygląd na to nie wskazuje. Mało tego: Scott waży tyle samo w pełnym rynsztunku, co na golasa. Wszystko, co zataszczy ze sobą na wagę, traci ciężar. Tajemnicza przypadłość mogłaby go uczynić najbardziej niezwykłym przypadkiem medycznym świata i zamienić mu życie w piekło, dlatego bohater szybko rezygnuje z poszukiwania przyczyny i godzi się z nieuniknionym: któregoś dnia jego waga spadnie poniżej krytycznego poziomu, a wtedy uleci do nieba jak dmuchawiec.

Co może zrobić człowiek, który odlicza dni do swojego końca? Pogrążyć się w depresji, zapić, rozpaczać, złorzeczyć Bogu i ludziom? Scott Carey postanawia przed odejściem zrobić coś dobrego dla innych. Im lżejszy bowiem się staje, tym bardziej jaśnieje jego dusza – jakby wyrwała się z okowów ograniczającego ją ciała, pozwalając bohaterowi wznieść się o szczebel wyżej na drabinie bytów: do poziomu aniołów.

Czy zatem tytuł opowiadania można rozumieć metaforycznie? Czym jest uniesienie Scotta Carey`a – czy tylko dosłownym oderwaniem się od ziemi na skutek zbyt dużej utraty wagi? Może jednak tkwi w tym coś więcej: może to wyniesienie ponad poziom zwykłych zjadaczy chleba, bo chociaż Scottowi nie towarzyszy zapach kwiatów, charakterystyczny dla obecności świętych, to jednak jaśnieje wewnętrzną radością i przynosi odkupienie upiornemu miasteczku Castle Rock, sprowadzając relacje międzyludzkie na właściwe tory.

Scott Carey nie tylko zyskuje wyraźną świadomość dobra i zła, ale też zdecydowanie staje w obronie dobra. W czasach postprawdy i rozmycia wartości jest to postawa rzadka. Większość z nas przyjmuje rolę biernych obserwatorów, godząc się na obecność zła i nie reagując na krzywdy, spotykające innych, nawet te, których jesteśmy bezpośrednimi świadkami. Solidarność ludzka w XXI wieku jest w odwrocie, tak jak w odwrocie są więzi międzyludzkie, zniszczone przez nowoczesne technologie, mowę nienawiści (internetowy hejt) i rozmaite podziały. Przedstawiciele Pokolenia Z, dorastający w świecie nowoczesnych technologii, mają trudności z kontaktem bezpośrednim i wyraźny kłopot z lojalnością: nawiązują mnóstwo znajomości, ale są to kontakty powierzchowne i niezobowiązujące.Taki właśnie rodzaj relacji możemy zaobserwować w upiornym miasteczku Castle Rock, gdzie ludzi obdarza się etykietkami, pogłębiającymi podziały, gdzie hejt jest normą, a przyzwoitość wystawiona zostaje na pośmiewisko.

Choć „Uniesienie”zdążyło już zdobyć tytuł najlepszego horroru roku, nie mogę przystać na tę kategorię. To wzruszające i zgrabne opowiadanie fantastyczne, zawierające wyraźne przesłanie. Stephen King wskazuje czytelnikom właściwą drogę w tym poplątanym świecie, tak jak Scott Carey wskazał ją mieszkańcom upiornego Castle Rock. Warto przeczytać.