„Będę potrzebować przechwałek. Potężnych przechwałek”.

Miałam wielki apetyt na tę książkę. Niestety, im dłużej ją czytałam, tym rozczarowanie było większe. „Oszczędnego czarodzieja poradnik przetrwania w średniowiecznej Anglii” może liczyć chyba tylko na przechwałki… i to naprawdę potężne.

Jest to historia o podróżach w czasie, z założenia komiczna, choć mnie rozbawiła jedynie skłonność głównego bohatera do wystawiania ocen („Dzięki za osłonę – szepnąłem. – Jesteś dobrym drzewem. Wysokim, grubym, i, co najważniejsze, drewnianym. Cztery i pół gwiazdki. Znów bym się za tobą ukrył. Minus pół gwiazdki za brak przekąsek”). John pochodzi ze świata, w którym można sobie wykupić wycieczkę do innego wymiaru, przeżywając podczas niej Przeżycia Lepsze Niż Życie (takie jak kierowanie legionami chłopów, zarządzanie własnym zamkiem, wynalezienie elektryczności, pisanie sztuk Szekspira albo przyspieszenie podboju Francji). Pomysł genialny, a jednak coś nie pykło.

„Jesteście osobami pełnymi współczucia albo wielbicielami medycyny, którzy chcą kupić wymiar przechodzący właśnie globalną pandemię? Chcielibyście samodzielnie wyleczyć Czarną Śmierć? Więcej informacji znajdziecie w dziale Fantastyczne pakiety!”

John ląduje w średniowiecznej Anglii z przytupem, wypalając w trawie krąg o średnicy dziesięciu stóp. Nie pamięta, kim jest, skąd pochodzi i dlaczego się tu znalazł, a przewodnik z cennymi radami, który miał mu ułatwić przetrwanie w innym wymiarze, niemal doszczętnie spłonął. Przez pół książki John próbuje odgadnąć, kim jest, by w końcu odkryć, że nikim szczególnym: żałosnym dupkiem, który spaprał życie sobie i innym. Teraz ma szansę zrobienia czegoś jak należy, ale bez cennych wskazówek z „Oszczędnego czarodzieja poradnika przetrwania w średniowiecznej Anglii” szanse te są niewielkie.

„W porządku. Wyzwanie przyjęte.

Potrzebowałem tych kartek”.

Fabułę książki przeplatają fragmenty wyżej wspomnianego poradnika, utrzymane w stylu marketingowo-prawniczym. Obiecuje się w nim mnóstwo niepowtarzalnych atrakcji, ale obłożonych bardzo licznymi zastrzeżeniami, z których spora część dotyczy nieponoszenia odpowiedzialności za rozmaite wypadki w podróży („Zastrzeżenie prawne: Nasza Gwarancja Braku Plagi nie dotyczy klientów, którzy odmawiają używania osobistych nanobotów. Wejście do zakupionego wymiaru na własne ryzyko. Może zabierzcie ze sobą trumnę na wymiar”). Sam poradnik czytałam z większym zainteresowaniem niż historię Johna, a dział z najczęściej zadawanymi pytaniami utwierdził mnie w przekonaniu, że głupota ludzka jest niezmienna („Czy mogę dostać wymiar pełen gadających bananów?”, „W porządku, dlaczego nie mogę dostać wymiaru pełnego gadających bananów?”). „Oszczędnego czarodzieja poradnik przetrwania w średniowiecznej Anglii” przeczytałam do końca, ale bez entuzjazmu. Pięć i pół gwiazdki (w serwisie Lubimy Czytać). Słabo, jak na faceta bez brody.