Pięciozeszytowy cykl komiksowy na podstawie pierwszej części kultowego „Nekroskopa” Briana Lumleya. Dla wielbicieli oryginału.

Rewelacyjna historia Lumleya, choć uproszczona i skrócona do najważniejszych faktów, w przekładzie na język komiksu wypadła świetnie. Warto jednak przed lekturą zapoznać się z książką, dzięki czemu przyjemność – i groza – będą jeszcze większe.

Brian Lumley był w młodości zafascynowany twórczością H.P. Lovecrafta, czemu dał wyraz w swym najsłynniejszym cyklu Nekroskop, łączącym elementy mitologii Cthulhu, zjawisk paranormalnych, ludowych mitów i karpackich legend o wampirach. Krwiopijcy Lumleya są połączeniem przerażających nocnych stworów, nękających rumuńskie wioski, oraz Lovecraftowskich mackowatych maszkar. To pasożyty o cechach bezwzględnego drapieżcy, których naturalną zwierzyną są ludzie. Więcej o ich naturze, hierarchii i pochodzeniu dowiadujemy się z kolejnych części cyklu (o pierwszej i drugiej przeczytacie tutaj i tutaj).

Narratorem historii przedstawionej w komiksie jest Harry Keogh. Objawia się on w niematerialnej postaci zastępcy kierownika brytyjskiego wydziału paranormalnego. Alec Kyle w ciągu jednej nocy wysłuchuje jego niesamowitej opowieści, w której splatają się ze sobą losy pierwszego na świecie nekroskopa oraz przerażającego nekromanty. Tłem dla tej historii jest rywalizacja dwóch najpotężniejszych wydziałów paranormalnych, rosyjskiego i brytyjskiego, która właśnie – za sprawą Rosjan – przemieniła się w otwartą wojnę. Równolegle prowadzony jest wampiryczny wątek, związany z postacią Tibora Ferenczego, potężnego wampira uwięzionego srebrnymi łańcuchami w rumuńskiej ziemi.

Rysunki i kolorystyka dobrze oddają charakter powieści Lumleya. Z delikatniejszymi, subtelniejszymi kadrami, poświęconymi matce Keogha, jego wspomnieniom z dzieciństwa czy rozmowom z umarłymi kontrastują mroczne, przepełnione grozą sceny z życia Dragosaniego. W ten sposób dodatkowo podkreślona zostaje różnica między bohaterami: chociaż obaj mają do czynienia ze zmarłymi, charakter tych kontaktów jest krańcowo różny. Nekromanta siłą wydziera zmarłym ich tajemnice, bezczeszcząc przy tym ich ciała i zadając im niewyobrażalny ból. Nekroskop natomiast to przyjaciel umarłych: wysłuchuje ich, spełnia ich prośby, ale też uczy się od nich – a wiedza zmarłych jest olbrzymia (nastoletni Harry więcej wynosi z korków na cmentarzu niż z lekcji w szkole: staje się matematycznym geniuszem i pisze bardzo dobre powieści). Umarli kochają nekroskopa i wielokrotnie służą mu pomocą. Nekromanta budzi w nich strach i nienawiść. Nietrudno odgadnąć, po czyjej staną stronie, gdy między bohaterami dojdzie do konfrontacji.

Seria „Necroscope” może pochwalić się wieloma udanymi scenami. Ta, w której matka Harry`ego wymierza sprawiedliwość swojemu mordercy, zrobiła na mnie wrażenie. Nocne spotkania Dragosaniego z pogrzebanym w rumuńskiej ziemi Tiborem, opowieści Tibora o wampirach czy moment uwolnienia Ferenczego z łańcuchów to obrazy, od których wieje grozą. Z kolei wątek Keogha wiąże się z fascynującymi teoriami o naturze czasu i przestrzeni. Jeśli uważacie, że to mało, dorzućcie jeszcze do tego naprawdę dobrze poprowadzony wątek szpiegowski. Żaden miłośnik sensacji i grozy nie powinien obok tej serii przejść obojętnie.