Wizja przyszłości, w której niczego nie możesz odłożyć do jutra.

„Tu o przeszłości szybko się zapominało, a o jutrze lepiej było nie myśleć”.

Marcin Halski zaprezentował ciekawą wizję świata po katastrofie. Są w niej oczywiście elementy typowe, takie jak wyludnione przestrzenie odzyskane przez naturę, ruiny dawnych aglomeracji czy obwarowane murami prymitywne miasta, w których chroni się przetrzebiona ludzkość, jednak wizja Halskiego ma jeden oryginalny i kluczowy dla fabuły element: tajemniczą chorobę zwaną zaślepieniem. Siła powieści leży w postawionym przez autora pytaniu: co by było, gdyby ludzie po zaledwie czterech dekadach życia nieuchronnie zmieniali się w bezrozumne, agresywne bestie? Jak przygotować się na nieuchronne? Jak żyć ze świadomością takiego końca? I jak pozwolić sobie na miłość?

„Życie, zarówno ludzkie, jak i zwierzęce, stało się w obecnych czasach bardzo cenne. Do momentu rozpoczęcia przemiany darzono je ogromnym szacunkiem. Dzieci i nastolatków traktowano jak skarb, inwestując w ich rozwój. Ludzie w średnim wieku korzystali z ostatnich chwil życia po to, by przekazać jak najwięcej młodemu pokoleniu i dokończyć swoje sprawy. Bo widmo wieku średniego, które wisiało nad każdym nieubłaganie, przerażało zsyłką do drugiej części miasta. Kiedy przekraczali czterdziesty rok życia, ich czas… był policzony. Każdy dzień wypełniało nieznośne czekanie na pierwsze objawy przemiany…”

Przemiana w zaślepionego trwa około trzech dni, podczas których człowiek całkowicie traci ludzkie odruchy, stając się zagrożeniem dla otoczenia. Z tego powodu już przy pierwszych objawach stosuje się izolację. Chorzy trafiają do specjalnych dzielnic, w których przechodzą pełną transformację („Nazywano to Przejściówką, gdyż określenie umieralnia brzmiało zbyt okrutnie”). Przemienione, oszalałe istoty skazane są na powolną śmierć w izolatkach. Paradoksalnie, ten nowy świat jest pod wieloma względami lepszy od starego. Widmo zaślepienia, wiszące niczym miecz Damoklesa nad każdym bez wyjątku, zmusiło ludzi do przewartościowania swoich priorytetów. Zaprzestano prowadzenia wojen i nauczono się bardziej doceniać życie, które nagle zyskało konkretny termin ważności. Rzeczy materialne i pozycja społeczna przestały mieć znaczenie: „życie wydawało się zbyt krótkie, zbyt kruche, by spędzać je tylko na walce o pozycję i majątek”.

Mamy więc świat pozbawiony nadziei, ale nie taki całkiem beznadziejny. Mamy też bohatera, który przemierza ten świat w poszukiwaniu lekarstwa na gnębiącą ludzkość (i zwierzęta) przypadłość. To zresztą bardzo ciekawa postać: młody, półzaślepiony mężczyzna balansujący na krawędzi między człowieczeństwem a bezrozumną żądzą krwi. Towarzyszą mu mały sierota Heni i tajemnicza uciekinierka zza pustyni, również półzaślepiona. Ich tropem podąża oddział Skalpa, który otrzymał tylko jeden rozkaz: pojmać lub zabić. Czy nasi bohaterowie zdążą dotrzeć do ruin wielkiej metropolii, gdzie wszystko się zaczęło? Co stało się przyczyną katastrofy? Czy istnieje skuteczna kuracja? Warto sięgnąć po „Czas zaślepionych” Marcina Halskiego, by poznać odpowiedzi na te pytania. Nie będziecie rozczarowani.