Swego czasu świat zaludniały miliardy ludzi. Powrót przetrwało około ćwierć miliona.

„Czy ludzkość naprawdę znalazła się na krawędzi zagłady przez otchłańce? A może to ludzie ludziom zgotowali ten los?”

Gdy pierwszy raz wkraczałam do świata nazywanego Thesą, szanse na przetrwanie naszego gatunku były raczej marne. Zdziesiątkowani, pozbawieni skutecznej broni ludzie dawali się wyrzynać demonom niczym owce. Nawet nie myśleli o oporze i ta ich apatia była najbardziej przerażająca. Biernie przyglądali się, jak otchłańce mordują sąsiadów i członków ich rodzin. Niezgoda na taki stan rzeczy pchnęła młodziutkiego Arlena w świat. Po wielu latach powrócił jako Naznaczony i przyniósł ze sobą broń, pozwalającą stanąć do równej walki z nękającymi Thesę demonami. Dla jednych jest przyjacielem. Inni widzą w nim długo oczekiwanego Wybawiciela. On sam uważa się za potwora: coraz bardziej upodabnia się do zabijanych przez siebie otchłańców, a słońce wyraźnie go osłabia. Zaczyna też słyszeć zew Otchłani, która chce przyjąć go w swoje objęcia. Zbyt wiele jednak zostało jeszcze do zrobienia: trzeba zawieźć runy wojenne w każdy zakątek Thesy i ostrzec ludzi przed niebezpieczeństwem, jakie zagraża im ze strony Krasjan, którzy już zajęli Fort Rizon. Tylko Naznaczony zna plany Jardira i wie, że to dopiero początek Sharak Suun, Wojny w Blasku Dnia. Nie ma natomiast pojęcia, że jego tropem podąża sam Książę Otchłani, potężny demon umysłu…

Za dnia zielone ziemie starego świata pustoszą Krasjanie, nocami pazury demonów zgrzytają o ściany domów. Zakątek Wybawiciela zaroił się od uchodźców. Leesha, wspierana przez Rojera, dwoi się i troi, by pomóc potrzebującym, którzy masowo napływają w te strony, słysząc historie o Wybawicielu. Docierają one i do uszu Jardira, a ten nie może pozwolić sobie na konkurencję. Nieuniknione spotkanie wszystkich bohaterów zbliża się wielkimi krokami. Co z niego wyniknie?

Od pierwszych stron „Malowanego człowieka” jestem zagorzałą fanką Cyklu Demonicznego Petera V. Bretta. Lubię wątki demoniczne w powieściach fantasy, choć sama, oczywiście, za żadne skarby w takim świecie nie chciałabym mieszkać. Brett zafundował mi cały demoniczny cykl, a w drugiej części, „Pustynnej Włóczni”, zaczyna ten fantastyczny wątek rozbudowywać. Różnicuje diabelskie pomioty według hierarchii i pozwala nam zerknąć do Otchłani, która przestaje być nieokreślonym miejscem, a coraz bardziej przypomina jakiś równoległy, mroczny świat. Bardzo ciekawie rozwija się postać Arlena: poznajemy go jako chłopca z zapyziałej dziury, któremu towarzyszymy w jego trudnej i wyboistej drodze (spotkanie z Renną Tanner, ucieczka z domu, nauki pobierane w Miln i miłość do Mery, wizyty w Krasji, poszukiwania artefaktów, zdrada Jardira i przemiana na pustyni). W drugiej części ten wiejski chłopak obdarzony talentem do runów jest już postacią, o której krążą legendy. Niezgoda na bierność zdeterminowała nie tylko jego los, ale odmieniła cały świat: mieszkańcy Thesy wreszcie znaleźli w sercach odwagę i stanęli do walki. Co na to demony?