Edmund zwany Kociołkiem zaprasza na zupę cebulową i kolejną ryzykowną misję. Spokojna głowa, zdążycie wrócić przed niedzielą.

„I bili się, aż kurz buchał i spod pach śmierdziało”.

Druga część (pierwsza tutaj) humorystycznego cyklu fantasy o przygodach Kociołka i jego malowniczej ekipy poprawi wam nastrój nawet w najbardziej parszywą pogodę.

Do karczmy Edmunda zwanego Kociołkiem potajemnie zjeżdżają się książęta, by radzić nad przyszłością Doliny. Ponownie spotkamy więc ekscentryczną władczynię Dymu, Yannę, która „potrafiłaby bez najmniejszego skrępowania drapać się po tyłku podczas rozmowy” („Taaa! – westchnął z zachwytem Gramm, wyjrzawszy zza futryny. – To ta sama! Takich gabarytów się nie zapomina!”) oraz jej dwóch braci: księcia Stefana, władcę Wichrowin i księcia Ruperta, pana na Sokolniku. Ostatnio trolle z Głodnej Puszczy przejawiają wzmożoną aktywność, a jedyny człowiek, który potrafi się z nimi dogadać, właśnie w owej puszczy zaginął. Książęta, nie zważając na protesty Kociołka, obdarzają go misją donioślejszą od „pojenia kmiotów szczynami”. Aby odnaleźć starzejącego się rycerza, który uciekł wpływowym możnym sprzed nosa, Kociołek i jego drużyna muszą się udać do owianej złą sławą Głodnej Puszczy…

„Znałem osobiście kilku ludzi, którzy wędrowali przez Głodną Puszczę – myśliwych, posłańców czy łowców nagród – ale żaden nie lubił mówić o tym miejscu, a kiedy już zaczynał, jego słowa przepełniały niechęć i respekt. Głodna Puszcza była bowiem niepodległym królestwem dziczy, gdzie człowiek tracił swój status istoty wszechwładnej, a stawał się zwykłą zwierzyną, bądź, w najlepszym razie, jednym z wielu drapieżników.

I to akurat tam, ze wszystkich miejsc w Dolinie, musiał się zaszyć przeklęty Pogorzałek”.

Wartka fabuła, barwne postacie, charakterni przedstawiciele innych ras (trolli, krasnoludów, elfów, goblinów i kłobuków), bijatyki, rubaszny humor, dosadny język i malownicze obelgi („Ty pasożycie żerujący na boskich planach!”) to główne składniki tej apetycznej mieszanki awanturniczej powieści przygodowej i humorystycznej fantasy. Przyjemnie jest zanurzyć się w tym świecie, który Marcin Mortka opisuje ze swadą, dokopując przy okazji religijnym fanatykom i wszelkiego rodzaju oszołomom, próbującym narzucić innym swoją wizję świata. Doskonała rozrywka i kapitalna czytelnicza przygoda. Polecam.