Świąteczna historia, która wami wstrząśnie. Przygotujcie chusteczki.

Ta opowieść sama w sobie jest przepiękna, ale wyjątkowe ilustracje Lisy Aisato sprawiają, że podczas lektury emocje sięgają zenitu. Zachwycająca, wzruszająca i niesłychanie nastrojowa książka.

„Ale czym właściwie jest świąteczny nastrój? Czy to nie dziwne, że doskonale wiemy, co oznacza być w świątecznym nastroju, a jednak trudno nam jest wyrazić to słowami? Świąteczny nastrój sprawia, że serce bije odrobinę szybciej, ale nie tak szybko, żeby zrobiło się strasznie. Kiedy czujemy świąteczny nastrój, mamy ochotę otworzyć ramiona i kogoś przytulić. Śpiewamy, śmiejemy się i mamy kluchę w gardle. Wszystko jednocześnie. Gdyby świąteczny nastrój miał kolor, byłby to na pewno żółty, chociaż Boże Narodzenie jest czerwone. Bo świąteczny nastrój świeci w głębi serca jak pochodnia”.

Julian uwielbia Boże Narodzenie: trzaskanie drewna w kominku, zapach pierniczków i cynamonu, smak gorącego kakao. W tym roku w Wigilię przypadają jego okrągłe, dziesiąte urodziny, jednak wszystko wskazuje na to, że tym razem w domu Bożego Narodzenia nie będzie. Rodzice wciąż nie mogą się pogodzić ze śmiercią Juni, starszej siostry Juliana. Przez ostatnie pół roku zmienili się nie do poznania. Wszystkie próby Juliana, by przywrócić atmosferę świąt w swojej rodzinie, spełzają na niczym. Mama i tata nie chcą wspominać o Juni, nie odwiedzają jej grobu, w domu funkcjonują niczym roboty, kopie samych siebie. Biernie czekają, aż ból sam minie, jednak Julian pragnie przeżywać żałobę w inny sposób – taki, który nie niszczy, lecz jednoczy w obliczu tragedii:

„- Próbowałem posłuchać waszej rady – powiedziałem cicho. – Czekałem, aż czas zrobi swoje. I nie rozmawiałem zbyt często o Juni, bo podobno dzięki temu miałem szybciej zapomnieć o stracie. Ale to nie działa.

Teraz patrzyli na mnie oboje.

– Bo ja nie chcę zapomnieć o tym, jak bardzo było mi smutno – mówiłem dalej, podnosząc głos. – Ani o tym, jak wesołą dziewczyną była Juni. Chcę pamiętać o wszystkim. A Juni będzie z nami zawsze. Chociaż nie żyje. Bo wcale nie jest tak, że zmarli po prostu znikają. Oni nadal tu są – prawie krzyczałem. – Juni wciąż jest częścią naszej rodziny! (…) Dlatego uważam, że powinniśmy przestać myśleć, że to minie. Zamiast tego powinniśmy rozmawiać o Juni i oglądać jej zdjęcia, i pamiętać o niej każdego dnia. Bo była radosna. Bardzo radosna. I my też odzyskamy kiedyś radość”.

Co przebudziło Juliana z marazmu? Spotkanie z żywiołową Hedvig, rudowłosą dziewczynką w czerwonym płaszczyku, trajkoczącą niczym katarynka wielbicielką śniegu i Bożego Narodzenia („Nie pamiętałem, żebym wcześniej widział kogoś tak radosnego”). Przypominająca nieco Pippi Pończoszankę mieszkanka niezwykłej Villi Kvisten ma jednak własne sekrety – to właśnie odkrycie tajemnicy Hedvig zapoczątkowuje wewnętrzną przemianę Juliana.

„Śnieżna siostra” zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Ta przejmująca, poruszająca opowieść, subtelnie utkana ze słów i obrazów, trafia prosto w serce i nie pozwala o sobie zapomnieć. Jeśli szukacie wyjątkowej lektury na święta, sięgnijcie po nią koniecznie.