„Niektórzy ludzie są bohaterami. A niektórzy piszą notatki”.

William de Worde po zerwaniu stosunków ze swoją arystokratyczną rodziną utrzymywał się z przesyłania informacji największym szychom Dyskowego świata – i robił to hurtowo, wstawiając w luki odpowiednie tytuły i nazwiska. Właśnie jak zwykle wybierał się do grawera, by sporządzić kopie swoich „listów z nowinami”, kiedy rozpędzony wóz trafił go między oczy. W ten sposób dowiedział się, że krasnoludy wynalazły druk – „taki niemal magiczny sposób tworzenia wielu kopii pisma”…

„Pewnie od tego zaczynają się kłopoty. A zaczną się. Krasnoludy wydawały się całkiem nie przejmować, kiedy im mówił, jak wiele kłopotów będzie”.

„Prawda” Pratchetta opowiada o narodzinach czwartej władzy oraz o wszystkich związanych z tym faktem implikacjach – od reakcji ludzi, zagadywanych przez dziennikarzy, poprzez pana Wintlera i jego warzywa o zabawnych kształtach, aż po kwestię wolności słowa, kontroli informacji czy wyboru między wiarygodnością a poczytnością (prasa ambitna i brukowa). Jak w zwierciadle odbijają się tu doskonale nam znane problemy, przez co lektura momentami bywa gorzka: obraz goniących za sensacją, łatwowiernych czytelników, dla których hurtowo preparowane, wyssane z palca historie mają większe znaczenie od prawdy, nie wystawia nam najlepszego świadectwa. Nie zaskakuje też niechęć, jaką darzą prasę osoby wpływowe, związane z władzą. Zaniepokojeni „kierunkiem, w jakim zmierza miasto”, postanawiają po raz kolejny pozbyć się zbyt liberalnego Patrycjusza. Po raz pierwszy w historii Ankh-Morpork Straż otrzyma nieoczekiwane, potężne wsparcie – zafiksowany na punkcie prawdy de Worde niemal sam rozwiąże całą zagadkę, stawiając solidne podwaliny pod dziennikarstwo śledcze.

„Prawda” ukazuje nam potęgę prasy, moc drzemiącą w słowach. Mogą one zdemaskować oszustwo, ale potrafią też zmanipulować fakty, zakłamać rzeczywistość. Naiwna wiara we wszystko, co „napisali w gazecie/internecie”, niczym nie różni się od ignorancji. Warto o tym przypomnieć, zwłaszcza w czasach, gdy większości wystarcza wiedzieć byle co. Chociaż kłamstwo może obiec świat dookoła, zanim prawda zdąży włożyć buty, prawda nigdy nie nawali – i tego trzeba się trzymać.