„Komisarz Henderson ogłasza otwarcie z dawna oczekiwanego Podwydziału Spraw Magicznych Londyńskiej Policji Metropolitalnej”.

Kapitalne połączenie powieści detektywistycznej i urban fantasy, z akcją osadzoną w alternatywnej dziewiętnastowiecznej Anglii.

Clovis LaFay, dżentelmen nekromanta z wiktoriańskiego Londynu, zafascynowany „teorią zarazków” członek potężnej i znienawidzonej arystokratycznej rodziny życie miał niełatwe. Potomek czarnego maga, który nienaturalnymi sposobami „zrobił sobie” kolejne dziecko, by starszy syn nie czuł się zbyt pewnie, musi zmagać się z wrogością przyrodniego brata Fredericka. Mało tego: na życie Clovisa wciąż dybie zwyrodniały Horatio, któremu wszelkie przestępstwa uchodzą na sucho, gdyż jego tatuś – Frederick właśnie – tuszuje wszystkie wybryki pierworodnego. Nękany przez kuzyna Clovis być może nie przeżyłby pobytu w elitarnej szkole, gdyby nie interwencja starszego ucznia, Johna Dobsona. Od tej pory John staje się niejako aniołem stróżem chuderlawego LaFaya, a gdy zostaje nadinspektorem świeżo utworzonej magicznej jednostki wydziału detektywistycznego, zatrudnia posiadającego nadmiar czasu arystokratę na stanowisku egzorcysty. I choć początkowo pracownicy Scotland Yardu kręcą nosem, przeuroczy Clovis szybko zjednuje ich sympatię – bowiem tego bohatera po prostu nie można nie polubić.

„Wypłosz przez cały czas albo twardo trzymał nos w książce albo ją odkładał i zamykał oczy. Może wówczas ćwiczył czary, ale Jones podejrzewał raczej próby odespania kaca. Cox, gdy go wreszcie znaleźli, mało nie potknął się o własne nogi, kiedy go zobaczył, i gapił się, jakby własnym oczom nie mógł uwierzyć.

– Kto to jest? – wyszeptał, gdy tamten pierwszy wsiadł do karetki.

– Nowy konsultant egzorcysta – poinformował go Jones głosem starannie pozbawionym wyrazu. – Pan Clovis LaFay.

– Z tych LaFayów? Ooo.

Głupi szczeniak”.

Kolejnym atutem książki Anny Lange jest jej wiktoriański klimat. Dziewiętnastowieczny Londyn to nie tylko karety, strojne suknie i arystokratyczne bale, ale też wszechobecne nierówności i równie wszechobecny wyzysk: to między innymi pozbawione praw, uzależnione od mężczyzn kobiety i dzieci pracujące w fabrykach. Alicja Dobson, siostra Johna, nie może oficjalnie uczyć się magii pomimo posiadania niewątpliwego talentu. Do wyboru ma jedynie zamążpójście albo pielęgniarstwo. Młodziutkie dziewczyny, które opuszczają swe wsie, by w wielkim Londynie tyrać jako służące, padają ofiarą morderstw i gwałtów. Arystokraci nie chcą rezygnować ze swoich przywilejów, które stawiają ich ponad prawem. Jeśli dodać do tego grasujące po cmentarzach ghule, żądne zemsty duchy i wykorzystywane w niecnych celach czary, łatwo zrozumieć, dlaczego magiczny wydział Scotland Yardu ledwie wyrabia na zakrętach.

Książkę Anny Lange przeczytałam z przyjemnością: napisana jest eleganckim stylem, a przy tym niepozbawiona specyficznego brytyjskiego humoru. Wprowadzenie magii w życie dziewiętnastowiecznego Londynu samo w sobie było pomysłem ciekawym, ale to postać roztargnionego, młodziutkiego nekromanty Clovisa sprawia, że od powieści ciężko się oderwać.