A gdyby ktoś spalił waszą bibliotekę?
„Stracharz padł na kolana, zaczął grzebać w wystygłych popiołach. Niemal wszystko, na co trafił, rozpadało mu się w palcach. W końcu znalazł przypaloną skórzaną okładkę: grzbiet księgi, który w jakiś sposób ocalał z ognia”.
Z racjonalnego punktu widzenia wojny nie mają najmniejszego sensu. To twierdzenie dobrze ilustruje obraz klęczącego w popiołach stracharza, który przytula jedyną ocalałą ze zniszczenia księgę, żałosną pozostałość imponującej biblioteki. Ciężka praca całych pokoleń, dziedzictwo niezliczonych lat w jednej chwili obraca się wniwecz, przepada bezpowrotnie. Wojna niczego nie rozwiązuje – wojna tylko niszczy. Prosta prawda, a wciąż trudno nam ją pojąć.
Ponieważ Chipenden już nie istnieje, a w całym Hrabstwie panoszą się żołnierze wrogiej armii, po powrocie z Grecji Gregory, Tom i Alice muszą poszukać dla siebie nowego schronienia. Postanawiają udać się na wyspę Monę, tam jednak, jak się szybko okazuje, również nie są bezpieczni. Po pierwsze, trafia tam żądna zemsty Koścista Lizzie, która skorzystała z okazji i nawiała z jamy w Chipenden. Po drugie, wyspę terroryzuje szalony szaman, który obsesyjnie tropi i torturuje czarownice, wykorzystując do tego żołnierzy, bugany i pomioty. Po trzecie wreszcie, sami tubylcy nie są przychylnie nastawieni do uchodźców (delikatnie mówiąc).
„- Nie jesteście tu mile widziani! – rzekł, groźnie unosząc pałkę. – Trzeba było zostać we własnym kraju. Mamy dość gąb do wyżywienia!
– Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy porzucić rodzinne strony – odparł łagodnie stracharz. – Żołnierze wroga spalili mój dom, ledwie uszliśmy z życiem. Chcemy zatrzymać się tu na krótko, póki nie zdołamy bezpiecznie wrócić do siebie. Jesteśmy gotowi pracować. Zarobimy na swoje utrzymanie”.
„Koszmar stracharza” Josepha Delaney`a to chyba najmroczniejsza i najbardziej przygnębiająca, jak dotąd, część cyklu. Przywodzi mi na myśl piątą część serii o Harrym Potterze („Harry Potter i Zakon Feniksa”), która niespodziewanie wprowadziła młodych bohaterów w brutalny świat dorosłych i przygniotła mnie do ziemi swoim ciężkim, klaustrofobicznym klimatem (Dolores Umbridge, jak ja cie nie lubię…). Przemoc, wojna i polityka wkradły się również do siódmej części Kronik. W obu książkach nie brakuje brutalnych scen, a bohaterowie muszą szybko dorosnąć, by zastąpić swoich dotychczasowych opiekunów, którzy – z różnych względów – nie są już w stanie ich ochronić. Stary John Gregory załamuje się po utracie biblioteki i trzykrotnie przegrywa walkę z wiedźmą. Jego uczeń, Tom, jest zdezorientowany i przerażony bezsilnością mistrza. W tej sytuacji inicjatywę musi przejąć Alice: dziewczyna nareszcie wychodzi z cienia i pokazuje, na co ją stać.
„Koszmar stracharza” przywiódł mi na myśl jeszcze inny znany cykl, tym razem autorstwa Terry`ego Pratchetta, a to ze względu na słynną scenę kąpieli niani Ogg: wyobraźcie sobie, że Koścista Lizzie, która wiele ostatnich lat spędziła uwięziona w jamie, postanowiła zostać królową wyspy – najpierw jednak musiała się doczyścić.
„Koścista Lizzie się kąpie? Teraz słyszałem wszystko”.
Dodaj komentarz