Drugi tom postapokaliptycznej serii Pawła Majki, rozpoczętej obiecującym „Berserkiem”.

Marek przez dziewięć długich lat w więzieniu każdego dnia wyobrażał sobie, jak zabija swoją wiarołomną żonę. A kiedy wreszcie wyszedł na wolność, nagle stracił świadomość – i ocknął się wśród trupów, po największej katastrofie w dziejach.

„Dopiero teraz Marek uświadomił sobie, że nie tylko włosy na głowie mu urosły, także gębę pokrywała całkiem gęsta szczecina. Potarł ją zaskoczony. Pamiętał, że kiedyś próbował zapuszczać brodę, lecz po dwóch tygodniach zgolił jej zalążki rozdrażniony swędzeniem skóry. Tym razem nic nie czuł, zarost musiał więc mieć więcej niż dwa tygodnie. Ile? Trzy?

Pętał się bez świadomości po świecie przez trzy tygodnie? Co wtedy robił?”

Akcja „Berserka” rozgrywała się w Krakowie. Tym razem trafiamy do Częstochowy, gdzie poszukujący syna Marek spotyka w klasztorze bardzo dziwną grupę, skupioną wokół Ojca, tytułowego Spowiednika. Po tym, jak ludzkość zbiorowo oszalała i rzuciła się sobie do gardeł, dorosłych pozostało niewielu – dzieci jeszcze mniej. Te, które znalazły schronienie w częstochowskim klasztorze, jakby wyparowały. Marek przyłącza się do grupy, aby poznać prawdę o losach swojego syna. W ten sposób rozpoczyna się jego peregrynacja pod przewodnictwem Cudownego Obrazu, w towarzystwie podejrzanych zakonników. Marek jako jedyny jest odporny na wpływ Spowiednika, który odkrył w sobie niepokojący talent, pozwalający mu wykorzystywać nieświadomych ludzi do własnych celów – religijnych, oczywiście, gdyż „religia to całkiem niezły sposób organizacji życia społecznego w prymitywnych warunkach”. A prymitywne warunki są znacznie korzystniejsze dla człowieka od dobrodziejstw nastawionej na konsumpcjonizm cywilizacji, dlatego Bóg musiał zniszczyć cywilizację, aby ocalić ludzkość.

„Wspomnij świat przed berserkiem, synu. Staliśmy się jak Sodoma, podobni byliśmy Gomorze. Świat obracaliśmy wniwecz tylko dla własnej rozrywki. Każdego roku z Ziemi znikało ponad dwadzieścia tysięcy gatunków istot! Naukowcy mówili, że trwa kolejne wielkie wymieranie! A myśmy tylko żarli. Kupowaliśmy nowe, jeszcze większe telewizory, choć starsze ciągle działały. Sprzedawano nam co pół roku nowe telefony z jeszcze większymi ekranami i rosnącą rozdzielczością aparatów fotograficznych, choć ludzkie oko i tak już za nią nie nadążało. Każdy miał po trzy samochody, chociaż zabrakło dróg, po których mógłby z przyjemnością jeździć. Ziemia uginała się pod ciężarem naszych kaprysów. Ginęły pszczoły , bo obsiewaliśmy pola i łąki pestycydami. Zniszczyliśmy równowagę w przyrodzie, byle tylko wyhodować jeszcze więcej paszy dla bydła, bo pragnęliśmy jeszcze większych steków na naszych talerzach. Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi na Ziemi i że usposobienie ich wciąż jest złe. Wycinaliśmy lasy i pompowaliśmy ropę na potęgę. Naukowcy ostrzegali, że za chwilę będzie za późno, aby uratować planetę, a już jest za późno, by uratować ludzkość, jaką znamy. Kto ich słuchał?”

Naukowe próby wyjaśnienia berserku są zresztą bardzo zbliżone do tych religijnych: w obu winą obarcza się cywilizację. Rewolucja technologiczna postępowała zbyt szybko, a ludzkie mózgi za nią nie nadążały. Miliony danych, pompowanych w nasze głowy przez internet, odkładały się w podświadomości jak szum, który narastał – aż do krytycznego stanu. Po kilkutygodniowym obłędzie, gdy sięgnęliśmy dna, stając się gorsi od zwierząt, ocknęliśmy się w zrujnowanym, ale znacznie prostszym świecie, w którym znaczenia znów nabrały prawdziwe wartości. Bez biurokratów, prostujących banany, „bez nieludzko skomplikowanych przepisów służących tak naprawdę zniewoleniu człowieka, który sam już nie wiedział, co mu wolno i co do niego należy, a co mu wypożyczono” życie stało się prawdziwsze i przestało smakować papierem i plastikiem.

„Czy przez ostatni tydzień, synu, marnotrawiłeś swój czas, oglądając ogłupiające filmy w telewizji? Żarłeś plastikowe mięso? A może wykonywałeś pracę, której sens nareszcie rozumiałeś i która wreszcie potrafiła sprawić ci satysfakcję? Zamiast zabijać czas przed telewizorem mogłeś pomodlić się, ale też porozmawiać z ludźmi. Nie oglądałeś pornosów, ale kochałeś się z kobietą. (…) Powiedz, kiedy bardziej żyłeś? Wtedy czy teraz?”

Zarówno „Berserk”, jak i „Berserk. Spowiednik” różnią się znacznie od klasycznych opowieści z tego gatunku, które zwykle przypominają podręcznik przetrwania w nieprzyjaznym świecie skrzyżowany z grą komputerową. W swoich książkach Paweł Majka skupia się na krytyce współczesnego stylu życia, pokazując, że tak zwana cywilizacja odebrała nam to, co najważniejsze, dając w zamian stertę śmieci. Ludzkość zabrnęła w ślepą uliczkę, utonęła pod tonami plastiku, przepisów oraz nikomu tak naprawdę niepotrzebnych informacji, a człowiek stracił kontakt z drugim człowiekiem. Bardzo istotny w obu powieściach jest również wątek ekologiczny, gdyż na skutek rabunkowej gospodarki oraz niepohamowanego konsumpcjonizmu („uczyniliśmy bożka z PKB”) cała Ziemia stanęła na prostej drodze do wymarcia.

Czy potrzeba aż berserku, by przykuci do komputerów i telewizorów ludzie zdążyli się opamiętać? Ile sztucznego świata trzeba wchłonąć, żeby nabrać do niego obrzydzenia i zatęsknić za tym prawdziwym? A ty – kiedy ostatnio żyłeś naprawdę? „Berserk.Spowiednik” Pawła Majki stawia nam kilka dobrych pytań i choćby dlatego warto po tę książkę sięgnąć.