Polska wariacja na temat pseudozombie i postapokalipsy. Skrzyżowanie „Metra” Glukhovsky`ego, „World War Z” Brooksa i „Władcy much” Goldinga. Ciekawa, wciągająca, warta przeczytania.

Czym jest tytułowy berserk? To stan, w jaki nieoczekiwanie wpadła ludzkość, a właściwie ta jej część, która mogła wylegitymować się dowodem osobistym. Dzieciom zostało oszczędzone. Na ich nieszczęście. Wiele z nich zginęło, gdy opętani morderczym szałem dorośli w jednej chwili zwrócili się przeciwko swoim podopiecznym. Ojcowie mordowali swe córki, babcie biegały z tłuczkiem do mięsa za swoimi wnuczkami. Dorośli zwracali się też przeciwko sobie, gnani jednym, jedynym instynktem: potrzebą zabijania. Mordowali w nienaturalnej ciszy. Mordowali bez przerwy. W krótkim czasie ludzkość została przetrzebiona. Co sprytniejsze dzieciaki, zorganizowane przez przewidujących rozwój wypadków nerdów, zdołały schronić się za murami Wawelu. Stamtąd odpierały ataki opętanych berserkiem dorosłych. I wtedy dotknięci nienaturalnym szałem ludzie odzyskali świadomość. Ocknęli się z krwią na rękach i smakiem ludzkiego mięsa w ustach. Rozejrzeli się po swym nowym świecie, a potem dotarło do nich, co uczynili.

„Kruchy nie był pewien, kto miał gorzej. Czy dorośli, z których każdy pamiętał smak ludzkiej krwi i mięsa, jednej z pierwszych rzeczy, jaką poczuli w ustach po przebudzeniu, czy dzieciaki, które zapamiętały piekło, w jakie zmienił się świat ogarnięty berserkiem. Kruchy wiedział, że był mordercą, a pewnie i kanibalem. Ale niczego z czasu gorączki nie pamiętał. A dzieciaki… Niekiedy choroba może być lepsza niż zdrowie.”

W powieści Pawła Majki najbardziej oryginalny – i zarazem najciekawszy – jest właśnie ten motyw przywrócenia świadomości oraz wszystkie psychologiczne implikacje, jakie za sobą pociąga. Dorosłych niszczą poczucie wstydu i niepewność: żyją w strachu, że szał powróci. Tęsknią za dziećmi, które całkowicie straciły zaufanie do swoich dotychczasowych opiekunów i przezornie nie opuszczają murów Wawelu. Prawdziwą traumę przeżywają ci, którzy mają podstawy sądzić, że w napadzie szału zaatakowali własne dzieci. Należy do nich Rafał, jeden z kilku narratorów powieści.

„Berserk” koncentruje się na okresie tuż po katastrofie: widzimy, jak ludzie uprzątają zwłoki, ze strzępów informacji rekonstruujemy wydarzenia, które doprowadziły do stworzenia „nowego świata” na zgliszczach, obserwujemy, jak ocalali łączą się w grupy, wyznaczają nowe terytoria, gromadzą prowiant, a przede wszystkim szukają odpowiedzi na pytanie, co tak naprawdę się stało. Czy człowiek przekroczył wreszcie próg cywilizacyjnego stresu i zwariował? Czy winą za atak szału można obarczyć technologię? A może to sama natura, zmęczona naszym wszędobylstwem i rozzuchwaleniem, postanowiła zgotować ludzkiej rasie ekspresowe wymieranie?

Berserkerzy tylko na pierwszy rzut oka mogą kojarzyć się z zombie. Nie przemieniają innych, nie wywołują epidemii, potrafią korzystać z narzędzi i – co najważniejsze – nie są trupami. Gdy gorączka zabijania mija, stają się na powrót zwykłymi ludźmi. Z mięsem w zębach.

Książka Pawła Majki autentycznie wciąga, doceniam również całkiem udaną próbę wyjścia poza schemat. Autor przygotował dla czytelników kilka niespodzianek, o których nie wspominam, żebyście mieli przy ich odkrywaniu równie zaskoczoną minę, co ja.