Samarin regeneruje się niczym jakiś pradawny płaz, a Rudnicki z dnia na dzień zostaje mężem i ojcem. Trzecią część cyklu „Materia Prima” wciąga się gładko jak kluskę.

„Szklane klosze gazowych latarni płonęły w nocnym mroku niby miniaturowe słońca, konkurując z księżycem w pełni…”

Rzeczpospolita Warszawska. Baron Olaf Rudnicki osiągnął prestiż i luksusy, o jakich nawet mu się nie śniło. Dobrobyt i awans do wyższych sfer nie zwichrowały mu charakteru: nadal jest porządnym człowiekiem oraz idealistą, unikającym jak ognia polityki. Nieopierzona, zagrożona z dwóch stron Rzeczpospolita Warszawska upomni się jednak o jego umiejętności – wszak prawdziwy patriota winien ojczyźnie i ciało, i duszę.

Kolejne kłopoty nadciągają ze strony theokataratos: ktoś porywa niezwykłe panny z równie niezwykłego „Złotego Pałacu” – luksusowego domu publicznego, którego podopieczne są śliczne i zgrabne, a do tego wszechstronnie wykształcone (także w sztukach walki). Potężny Przeklęty próbuje spłodzić z ludzką kobietą wyjątkowe dziecko, władające nie tylko magią, ale też czasem i przestrzenią. Dziecko mocy jest marzeniem wszystkich Przeklętych: zmuszone do posłuszeństwa, zapewni swojemu opiekunowi miażdżącą przewagę. Kiedy do hotelu Rudnickiego trafia wychowanka „Złotego Pałacu”, będąca w bardzo nietypowej ciąży, altruista Rudnicki w iście prometeuszowym geście pojmuje ją za żonę, by ratować świat przed katastrofą i nawiązać więź z nienarodzonym dzieckiem, zanim będzie za późno na jakąkolwiek kontrolę jego mocy.

Aleksander Borysowicz Samarin rezygnuje z służby wojskowej i przyjmuje posadę wychowawcy młodego carewicza, zaś jego polska żona Anna zostaje nauczycielką krnąbrnej Anastazji. Ten awans nie wszystkim przypada do gustu, ale największe zagrożenie stanowi organizacja Amici Mortis, na której liście Rudnicki i Samarin są od dawna celem numer jeden – i wreszcie dowiemy się, dlaczego. Wszyscy adepci to potomkowie dzieci aniołów i ludzi, zwanych nefilim.

„- Nefilim to nie legenda, kiedyś naprawdę chodzili po ziemi, póki On nie starł ich w proch. Ich potomkowie żyją do dzisiaj. Każdy człowiek ma mniejsze lub większe zdolności magiczne, jednak tylko potomstwo nefilim może posługiwać się symbolami mocy i przeżyć kontakt z krwią theokataratos.

– Więc wszyscy adepci…

– Tak. I wojownicy z tatuażami wykonanymi krwią Przeklętych, jak ci wasi sztyletnicy. Szepczący zdają sobie sprawę, że tylko wy jesteście w stanie uniemożliwić im przejście do tego świata, dlatego ich agenci na was polują”.

Moja ulubienica Okoniowa wykazuje się tym razem na nieznanym sobie polu: przypadkowo odkrywa, jak identyfikować magów przy pomocy świecy Jabłoczkowa, czym zjednuje sobie przychylność samego cara.

„- No dobrze, wracając do rzeczy: jak Okoniowa spaliła bezpieczniki?

– Ja nie chciałam… Wszystko było dobrze, póki nie ruszyłam lampy.

– Tej świecy Jabłoczkowa? – upewnił się Rudnicki.

– No przecie! Jakżem ją wzięła, to coś zahuczało, zaiskrzyło i zobaczyłam jego, szatana…

– A co konkretnie? Twarz? Sylwetkę?

– Ślady rozdwojonych kopyt i cień – wzdrygnęła się kobieta. – On kronżył wokół mnie, tańczył przeklenty! Nie trza było czytać tej socjalistycznej bibuły…”

„Cień” Adama Przechrzty nie pozwala czytelnikowi odetchnąć: akcja galopuje niczym źrebak na wiosennej łące, sensacja goni sensację, a bohaterowie w stu procentach wykorzystują tę ostatnią szansę na zakotwiczenie się w naszej zaśmieconej pamięci. Rewelacyjna trzecia część cyklu „Materia Prima” wywindowała całą serię do poziomu górnej półki, zarezerwowanej dla moich ulubionych książek fantasy, do których wracam wielokrotnie i z niezmienną przyjemnością. Polecam z entuzjazmem – po trzykroć warto.

Cykl „Materia Prima” Adama Przechrzty:

  1. „Adept”

  2. „Namiestnik”

  3. „Cień”