Nowy Jork w stanie Kolorado. 150 mieszkańców, 198 rond. Brak turystyki. Brak Internetu. Brak wrażeń.

Agatha Crispies (jak Agatha Christie), czarnoskóra porucznik policji ze słabością do pączków i literatury, trafiła tutaj za karę. Marzy o powrocie do rodzinnego Nowego Jorku, w którym grasują dilerzy koki i ambitny policjant ma szansę się wykazać. Póki co, radzi sobie jak może: zajada frustrację pączkami i prowadzi najmniejszy na świecie klub czytelniczy, próbując zaszczepić miłość do literatury sprzątaczce. Gdy w okolicy zacznie dochodzić do morderstw, Agata posunie się do wszystkiego, by przejąć sprawę, która może uchronić ją przed kolejnym latem bez Facebooka. Jej oryginalne metody śledcze wstrząsną każdym fanem kryminałów.

Główna bohaterka – i zarazem narratorka powieści – wywiera piorunujące wrażenie. Uderza nas jej bezkrytyczny samozachwyt i niczym nieuzasadnione (pączki!) przekonanie o własnej atrakcyjności, które staje się źródłem komizmu, zwłaszcza w scenach ze stereotypowym drwalem, bogiem piły łańcuchowej, żywcem przeniesionym ze strony kalendarza (Jacob Delafon – „jak trzysta dwadzieścia milionów muszli klozetowych w tym kraju”):

„Agatha, która zaczęła go sobie wyobrażać nagiego pod strumieniem wody, ostatkiem sił zdołała nad sobą zapanować. Nie mogła tracić głowy dla pierwszego drwala, którego spotkała na swej drodze. Miała przecież więcej oleju w głowie niż Scarlett O`Hara, prawda…?

Nieprawda.”

Gdy Agatha trafia na pierwsze miejsce zbrodni, szybko orientujemy się, że nie ma pojęcia o tej robocie, a jej umiejętności są odwrotnie proporcjonalne do tupetu i pewności siebie. Zauważają to również szeryf McDonald (jak hamburgery) i lekarz sądowy Scholl (jak sandały na odciski). Metoda Crispies przypomina burzę mózgów pacjentów szpitala psychiatrycznego:

„- Podziurawiony jak mięso mielone – zaczęła recytować, ponownie wpadając w trans. – Mięso mielone, konina, koń. Wszystko wskazuje na to, że kolejny trop znajdziemy na torze wyścigów konnych… – Czym prędzej zapisała te wskazówki w czerwonym notesie.

– Na torze wyścigów konnych?

– Nie, chwileczkę – dodała Agatha, zaglądając do notatek. – Mięso mielone, szatkowane, siekane, rąbane, siekiera, drwal. Tak, to jest to. Drwal.”

Niewydarzona policjantka znacznie lepiej radzi sobie na polu literatury. Lubi cytować klasykę i włączać literackie arcydzieła do życia codziennego – wszystkie poza „Ulissesem”, do którego ma uraz. Pamięta doskonale pierwsze zdania czytanych książek, ale nie ma pamięci do twarzy – zwłaszcza jeśli chodzi o białych („wszyscy są tacy sami”). Lekturze „Waldena” Thoreau oddawała się w toalecie, żeby „odtworzyć emocje”, a z nieszczęsnego „Ulissesa” powyrywała wszystkie kartki. Jako narratorka co i rusz raczy nas swoimi czytelniczymi rozważaniami, analizując „Przeminęło z wiatrem” , „Zabić drozda”, „Wojnę i pokój” czy wspomnianego już „Waldena”.

„Jestem przekonana, że zdaniem wielu badaczy Waldena napisali kosmici albo dawny nazista, a szyfru zawartego w tym dziele wciąż nie zdołano złamać. Ja tymczasem myślę, że Thoreau to po prostu pseudonim Jamesa Joyce`a. Czytałam tę książkę prawie dwa lata – mniej więcej tyle, ile autor ją pisał”.

W najnowszej powieści Romain Puertolas, autor „Niech od-żyje Cesarz!” i „Niezwykłej podróży fakira, który utknął w szafie Ikea”, w charakterystyczny dla siebie lekki i dowcipny sposób wyśmiewa absurdy współczesnego świata. W krzywym zwierciadle ukazuje dyskryminację Afroamerykanów (spotkanie Agathy z Ku Klux Klanem), pozycję kobiet we współczesnym świecie, uzależnienie od mediów społecznościowych i seriali. Również i tym razem nie zapomina o holenderskim koncernie, który swego czasu zażądał usunięcia z okładki jego powieści nie tylko swojego logo, ale też kolorów żółtego i niebieskiego.

„Zestawy pizzowe do samodzielnego złożenia. Ten nowy rewolucyjny koncept, gwarantujący doskonałą zabawę, opracowali Włosi szwedzkiego pochodzenia – i od tego czasu cały świat oszalał na punkcie ich niezwykłego wynalazku”.

„Całe lato bez Facebooka” to lekka, dowcipna komedia detektywistyczna z zaskakującym zakończeniem i nienachalnym przesłaniem. Przewrotna, Wolterowska proza z lekką domieszką absurdu i z licznymi odniesieniami do popkultury spodoba się każdemu, kto szuka lektury niesztampowej.