Piękna, przejmująca opowieść o domu opuszczonym przez bliskich, o uwięzieniu w czasie przeszłym, o radzeniu sobie – a raczej nieradzeniu – z utratą, o zagubieniu i samotności.

Opuszczony dom sprawia przygnębiające wrażenie. Panuje w nim posępny półmrok i nienormalna cisza. W oknach stoją zwiędłe kwiaty, na stoliku leżą porzucone okulary do czytania, osierocone pokoje pogrążone są w mroku. Nawet kot postanowił znaleźć sobie przyjemniejsze miejsce do zamieszkania i pewnego dnia po prostu odszedł.

Larson jest stary i samotny. Ukochana żona odeszła z tego świata, dzieci dawno wyfrunęły z gniazda, założyły własne rodziny. W wielkim, dawniej tętniącym życiem domu, pozostał tylko jeden nawiedzany przez wspomnienia człowiek.

Jest wieczór, pora, gdy samotność boli najbardziej. Larson chodzi po domu, gasząc światło we wszystkich pokojach. Przywołuje widmowe obrazy z czasów, kiedy dom żył. Słyszy głos żony, dobiegający z jej pracowni, wspomina łąkę, na której przytulił ukochaną po raz pierwszy. W pokoju dziecięcym gasi lampę przy łóżkach dzieci. Mikael zawsze bał się ciemności. „Jeszcze tylko chwilę” – w głowie Larsona wciąż dźwięczy ta dziecięca prośba, gdy na paluszkach wychodzi z pokoju.

Widok dużej kuchni wywołuje uśmiech na twarzy starego człowieka. Larson czuje zapachy i słyszy, jak na piecu bulgocze sos. Dzieci rysują przy kuchennym stole, dopytują, kiedy będzie obiad. Wspomnienia mieszają się z rzeczywistością, kiedy Larson sprawdza, czy piec jest wygaszony i wyłącza światło.

„Wchodzi po schodach na górę, a potem do sypialni. Powoli zdejmuje ubrania i wkłada piżamę. Potem wdrapuje się do łóżka i kładzie rękę na miejscu żony, szepcąc dobranoc. Przez chwilę patrzy w sufit. Jest zmęczony, bardzo zmęczony. Pogasił światła w całym domu, zapalona jest tylko lampka na stoliku nocnym. Larson podciąga kołdrę aż pod brodę i wyciąga rękę w stronę lampki.

I wtedy słychać dzwonek do drzwi.”

Niezapowiedziana późna wizyta wytrąci Larsona ze stagnacji, a zaskakująca prośba małego chłopca, syna sąsiadów, przywróci staremu człowiekowi nadzieję i otworzy oczy na otaczającą go teraźniejszość. Larson, zmuszony do zaopiekowania się roślinką, znajdzie w sobie nową radość i energię, uwolni się od nieustannego rozpamiętywania przeszłości, które nie pozwalało mu żyć dniem dzisiejszym.

„Dom, który się przebudził” to opowieść o tym, że zawsze można zacząć od nowa i że ważne jest, aby mieć się o co troszczyć. Krótka, skromna historia w nieprawdopodobny sposób gra na naszych emocjach, wywołując cały szereg silnych wzruszeń. Nieskończenie przejmująca, klimatycznie zilustrowana przez Emilię Dziubak opowieść Martina Widmarka poruszyła mnie bardziej niż niejedna wielotomowa saga rodzinna.