U Anne Rice nie tylko wampiry są obłędnie przystojne.
Z powieściami Anne Rice za każdym razem mam ten sam problem: co jakiś czas podczas lektury parskam śmiechem lub kręcę z niedowierzaniem głową (mumia Kleopatry, prowadząca auto i śpiewająca przy tym arie operowe), a mimo to czytam dalej. Tak było w przypadku „Wywiadu z wampirem” i „Posiadłości Blackwood”. „Mumia” nie stanowiła wyjątku.
„Złodzieje Zmarłych, odstąpcie od tego grobu, jeżeli nie chcecie zbudzić jego mieszkańca, którego furii nikt nie powstrzyma. A imię moje jest Ramzes Przeklęty”.
Lawrence Stradford może sobie pozwolić na zajmowanie się kosztowną pasją, jaką jest dłubanie w egipskich piaskach w poszukiwaniu grobowców. Zdobył miliony dzięki firmie Stradford Shipping, którą obecnie prowadzi jego brat Randolph, „niezręcznie przelewający pieniądze do kieszeni syna, która przypomina studnię bez dna”. Syn Randolpha, Henry, to egoista i utracjusz, uzależniony od hazardu. Ojciec pozwala mu na wszystko, nawet jeśli oznacza to dla niego konieczność dokonywania przekrętów finansowych w rodzinnej firmie. Pozostająca w Londynie córka Lawrence`a jest natomiast wzorem wszelkich cnót, a jej uroda rzuca na kolana Alexa, syna Elliota Savarella, earla Rutherford, któremu pieniądze Stradfordówny bardzo by się przydały („Oby Bóg dał, żeby Alex wżenił się w te miliony Stradfordów, i to jak najszybciej!”). Niestety, wyemancypowanej jak na owe czasy Julii miałki paniczyk nie jest w stanie niczym zaimponować. I tu na scenę wkracza wykopany przez tatusia Ramzes Wielki, przywieziony z wielką pompą do Londynu. Ożywiony promieniami słońca, niemal natychmiast przeistacza się w mężczyznę idealnego („Boże, to nie jest po prostu mężczyzna obdarzony urodą, ale wręcz najpiękniejszy człowiek, jakiego w życiu widziała”). Oczarowana Julia, chcąc chronić tajemnicę niezwykłego gościa, przedstawia go jako egiptologa Reginalda Ramseya, dawnego znajomego świętej pamięci tatusia. Ramsey z kolei chroni jedyną spadkobierczynię olbrzymiej fortuny przed knowaniami wuja i bratanka. Julia szybko zapomina o narzeczonym. Przy swoim gościu biega w przezroczystym, koronkowym peniuarze, ciągle myśląc o tym, jaki ten Ramzes jest śliczny, a przy tym „cudownie inteligentny”. Faktycznie, genialna mumia w trakcie jednego śniadania czyta dwa słowniki (angielsko-egipski i angielsko-łaciński), Oxford English Dictionary, dwa numery „Strandu”, „Puncha”, amerykańskiego „Harper`s Weekly” i każdy egzemplarz „Timesa” znajdujący się w domu. Dzięki temu szybko uczy się komunikować swe potrzeby:
„Zwrócił się w kierunku stołu.
– Kiełbaski – zaczął. – Wołowina. Pieczone kurczaki. Piwo. Mleko. Wino. Widelec. Nóż. Serwetka. Piwo. Jeszcze piwa.
– Tak – odparła. – Rito, przynieś mu jeszcze troche piwa. On lubi piwo. – Uniosła fałdę peniuaru. – Koronka. Jedwab.
Wydał z siebie odgłos podobny do bzyczenia.
– Pszczoły! Jedwabniki! – zawołała. – Ależ ty jesteś cudownie inteligentny”.
Niestety, potraktowana ongiś eliksirem nieśmiertelności mumia wciąż nie może zapomnieć królowej Kleopatry, kobiety tyleż inteligentnej, co namiętnej. Ta fatalna obsesja zagrozi nie tylko nowemu, kiełkującemu uczuciu, ale też całemu światu.
Anne Rice wykorzystała wiekowego ożywieńca, by uzmysłowić czytelnikom, że pomimo ogromnego postępu technicznego (akcja powieści rozgrywa się w dziewiętnastym wieku), największe bolączki ludzkości wciąż pozostały nierozwiązane. Ramzes Wielki uważa Karola Marksa za głupca, jednak dostrzega problemy, które zrodziła rewolucja przemysłowa („Niespotykana mieszanka bajkowego bogactwa i niewyobrażalnej nędzy. Nie rozumiem, jakim sposobem tyle maszyn może produkować tak wiele dla tak nielicznych, a tak mało dla nędzarzy…”). Poglądy Ramzesa poznajemy podczas jego licznych konwersacji z błyskotliwym earlem, który zaczyna domyślać się prawdy o rzekomym egiptologu i bardzo szybko opętuje go idea nieśmiertelności.
W książce czeka na nas wiele dynamicznych zwrotów akcji, morderstw, pościgów, scen jak z horroru. Nie brakuje tu barwnych charakterów, retrospekcji z bardzo odległej przeszłości, egzotycznych wojaży, umiejętnie zarysowanego tła obyczajowego. To wszystko sprawia, że „Mumię” Anne Rice czyta się naprawdę przyjemnie, nawet jeśli czasem z rozbawieniem.
Dodaj komentarz