„Wsi spokojna, wsi wesoła!
Który głos twej chwale zdoła?”Jan Kochanowski
Jeśli chcecie zgłębić wiejską mentalność, zawitajcie do Wojsławic. Jakub Wędrowycz przybliży wam ludowe obyczaje i wyjaśni, jak działa tu sprawiedliwość.
Trzeci, po „Kronikach Jakuba Wędrowycza” i „Czarowniku Iwanowie”, tom opowiadań o wiejskim egzorcyście i bimbrowniku jest obszerniejszy, a zawarte w nim historie są krótsze i bardziej zróżnicowane. Wszystkie absurdem stoją i udowadniają, że pomysłowości autorowi nie brakuje.
O zawrót głowy przyprawia już różnorodność przewijających się tu postaci: Lenin, generał Kałmanawardze i pułkownik Tichobzdiejew, Bond (ten James Bond), Osama bin Laden, Tancerz Umysłu, magowie z zakonu Thule, hrabia wampir, łowcy skór z pogotowia ratunkowego… Do tego, oczywiście, nasza stara paczka znajomych: Jakub, Józef, Semen i depczący im po odciskach posterunkowy Birski. Dość często pojawiają się również biznesmen Paweł Skorliński i archeolog Tomasz Olszakowski, a w jednym z opowiadań do Wojsławic przybywa nawet prawdziwy nauczyciel.
„Wyszedł przed budynek i przybił koło drzwi tablicę z napisem Szkoła. Kilkoro brudnych i obdartych dzieci obserwowało go ze zgrozą.
– No, skończyły się wakacje – wycedził. – Wszyscy w naszym kraju mają obowiązek chodzić do szkoły…”
Z trzeciego tomu opowiadań dowiemy się, jak umarł znachor Karwowski i co ukrywa pod stajnią Józef Paczenko. Rozprawimy się z utopcami, z łowcami skór, z komunizmem oraz ze skażonymi orzechowcami, którym zamarzyła się władza nad światem. Kilkakrotnie wylądujemy w sądzie i w szpitalu psychiatrycznym, do czego już powinniśmy zresztą przywyknąć (ech, ten Birski), po raz pierwszy natomiast pójdziemy z Wędrowyczem do spowiedzi (na samych przygotowaniach zejdzie ładnych parę miesięcy):
„Zaczął od rachunku sumienia. Zapisywał swoje grzechy na fiszkach i porządkował w kolejności alfabetycznej. To miłe zajęcie pochłonęło mu blisko miesiąc. Kolejne cztery tygodnie poświęcił na porządkowanie grzechów według kolejności złamanych przykazań bożych i kościelnych. Pozostałe uporządkował według kodeksu karnego carskiej Rosji, bo nie miał żadnego nowszego opracowania”.
Opowiadania Pilipiuka połyka się jak tik-taki: nie sycą, ale przyjemnie chrupią w zębach. Świetnie sprawdzają się jako wakacyjna, niewymagająca lektura, zwłaszcza aplikowane w sielskiej wiejskiej scenerii. Dla mnie największym ich smaczkiem są liczne odniesienia do aktualnych wydarzeń i popkultury – w „Weźmisz czarno kure…” ożywimy na przykład człowieka zgodnie z wytycznymi zawartymi w „podręczniku” Mary Shelley, wsiądziemy na pokład „Titanica” i zapolujemy na dinozaury oraz… na pokemony:
„- No to wchodzę do Jakuba na podwórze – ciągnął opowieść Semen – a on coś opieka na ognisku. Na rożnie znaczy się… Ja go pytam: Jakub, gdzie upolowałeś taką żółtą wiewiórkę?, a on mi na to: Powiedziało, że nazywa się Pikaczu…”
Dodaj komentarz