Powieść „Manitou” otwiera najsłynniejszy cykl horrorów Grahama Mastertona. Jeśli zawiesicie niewiarę i przymkniecie oko na absurdy, otrzymacie obiecywaną „sporą dawkę dreszczy”.
Historia przedstawiona w książce jest równie nieskomplikowana, co absurdalna. Na karku młodej zamożnej kobiety wyrasta pewnego dnia guz, mający cechy charakterystyczne dla płodu. Lekarze są zdezorientowani, guz rośnie w oczach, a na wyjaśnienie tego niecodziennego medycznego przypadku wpada… naciągający majętne staruszki pseudojasnowidz. Okazuje się, że ciało Karen wykorzystuje jeden z najpotężniejszych indiańskich szamanów, który w ten sposób próbuje odrodzić się po trzystu latach, by wywrzeć zemstę na białych kolonistach. Misquamacus (postać zaczerpnięta od Lovecrafta) po powrocie na ten świat przyzywa rozmaite indiańskie demony, zamieniając szpital w pole bitwy. Jasnowidz Harry Erskine, który dotychczas żył z naciągania łatwowiernych staruszek, nagle okazuje się człowiekiem prawym i szlachetnym: nie upatrując w tym żadnych korzyści, staje do walki z potężnym czarownikiem, mając u swego boku jedynie Śpiewającą Skałę, współczesnego indiańskiego szamana. Sposób, w jaki zło zostaje wreszcie pokonane, wprawia w osłupienie.
„Manitou” Mastertona to typowy horror klasy B, który zamiast psychologicznego napięcia wykorzystuje chwyty bardziej prymitywne: wstręt, awersję, obrzydzenie, okrucieństwo i makabrę. Zdaniem Anity Has-Tokarz, autorki bardzo ciekawego studium o tym gatunku, książka Mastertona zainaugurowała „”krwawo-rzeźniczy wariant nowoczesnej powieści grozy”. A oto próbka:
„Wnętrze windy wyglądało jak chłodnia u rzeźnika. Pokiereszowane i zniekształcone ciała policjantów z oddziału szturmowego tworzyły czerwony, oszroniony stos. Były tam żebra, ramiona, nogi i rozdarte twarze, wszystko grubo obłożone białymi kryształkami”.
Za sprawą horrorów z lat siedemdziesiątych (Masterton wydał „Manitou” w 1975 roku), groza przeniosła się do naszego osobistego świata. Również w powieści „Manitou” nadprzyrodzone zło zagnieżdża się w miejscu uważanym za wyjątkowo bezpieczne – w luksusowym szpitalu dla bogaczy, w którym pracują światowej klasy specjaliści. Niestety, inaczej niż w przypadku powieści Kinga, ani przez chwilę nie czułam się przestraszona czy zagrożona: nie pozwalała na to absurdalność fabuły. „Manitou” Grahama Mastertona to horror, który czyta się z szerokim uśmiechem.
25 września 2020 o 07:07
A mnie bardzo się podobał. Wolę horrory Mastertona niż Kinga.
Pozdrawiam.