„Przecież to wszystko przypomina tani horror, nie?”

W najnowszej książce Grahama Mastertona para detektywów, znanych z powieści „Wirus”, po raz kolejny zostaje przydzielona do nietypowego śledztwa, zahaczającego o sprawy nadprzyrodzone.

Masterton swoim zwyczajem nie stroni od makabry: jest dziwnie, nienaturalnie, obrzydliwie i krwawo, a do tego śmierdzi (część akcji rozgrywa się w kanałach ściekowych). Mamy tu karykaturalnie zdeformowane, abortowane dzieci, które żyją, choć nie powinny, koszmarne sceny z przypominającymi stwory Lovecrafta płodami, atakującymi kobiety, fruwające wszędzie ludzkie kończyny, paskudnie wypatroszonego kota, eksplodujący kanał ściekowy, obdartego ze skóry lekarza, zombi, tajemnicze sygile (klucze kwarantanny), dwie zgubione trumny, bardzo złą kobietę i przerażonego egzorcystę. To wszystko sprawia, że „Dzieci zapomniane przez Boga” nie są lekturą dla ludzi o słabych nerwach.

Detektywi Dżamila Patel (wyjątkowo sztywna) i Jerry Pardoe (spec od kiepskich tekstów) zostają poproszeni o włączenie się do sprawy zaginięcia Martina Elliota, kierownika operacyjnego firmy odpowiadającej za drożność kanałów ściekowych pod całym Londynem („Pierwszy Zespół Śledczy zajmuje się zabójstwami, których wyjaśnienie wymaga bardzo specjalistycznych umiejętności, a jeżeli wy dwoje nie jesteście takimi specjalistami, to ja nie wiem, kogo w policji można określić tym słowem”). Zaginięciu Martina towarzyszyły niewytłumaczalne zjawiska, których świadkami byli pracownicy firmy. Do równie niepojętych wydarzeń dochodzi w tym samym czasie w londyńskich szpitalach: trafiają tam otumanione bólem kobiety ze zniekształconymi płodami w brzuchach. Koszmar z kanałów w tajemniczy sposób łączy się ze sprawą okaleczonych płodów. Brutalnych zabójstw przybywa, a detektywi mają coraz mniej czasu, by rozwikłać zagadkę.

„Dzieci zapomniane przez Boga” to rasowy horror utrzymany w charakterystycznym dla Grahama Mastertona stylu: makabrycznym, niestroniącym od brutalnych, obrzydliwych scen, które czasami ocierają się o absurd. Motyw śledztwa pozwala to epatowanie grozą ująć w jakieś sensowne fabularne ramy, choć autor wyraźnie skupia się na straszeniu czytelnika, nie wdając się w dyskusje na tematy moralne i etyczne. Ci, którzy wiedzą, czego po Mastertonie się spodziewać, będą usatysfakcjonowani.