Baśniowa opowieść o tym, że pieniądze nie zastąpią przyjaciół, a luksusowe dobra – wyobraźni.

„Szary budynek, który widzisz w dole, to szpital, a dalej łąki przechodzą w wyspę ciemnej zieleni – Łopianowe Pole. Większość dzieci je omija, ponieważ boją się złotookich ropuch, zielonych gąsienic, przemykających cicho myszy i pająków. Ale ty się nie boisz, prawda?”

Łopianowe Pole rozciąga się za otoczonym kamienicami podwórkiem. Na tym podwórku, pod czujnym okiem opiekuńczej Czarownicy, bawi się cała gromadka dzieciaków – i to bawi się nietypowo, „jak sto lat temu”. Po sąsiedzku znajduje się strzeżone osiedle apartamentowców. Tamtejszy luksusowy plac zabaw jest pusty. Dlaczego?

Dzieci ze starego podwórka nie mają modnych adidasów, smartfonów, laptopów – Brudny Harry Potter nie ma nawet łazienki. Być może dlatego czas spędzają wspólnie, na świeżym powietrzu, wymyślając coraz to nowe zabawy. A wyobraźnię posiadają ogromną, podobnie jak serca: troszczą się o rośliny i o zwierzęta, pomagają sobie w problemach, których zresztą jest niemało: czyjś ojciec nie wylewa za kołnierz, ktoś klepie biedę, Krecia jest niewidoma, a Jack Sparrow ma raka. Przygody dwunastu chłopców i sześciu dziewczynek wywołują w sercu czytelnika nostalgię, przypominając, że dzieciństwo – właściwie przeżyte – to prawdziwie magiczny czas.

„- Życzenie! – krzyknęła Czarownica.

– Ja bym chciał – wyrwał się Najgrubszy – żeby nasze podwórko nigdy nie zamieniło się w Strzeżone…

– A ja bym chciał być jak Piotruś Pan – powiedział Najsilniejszy. – Nigdy nie dorosnąć, tylko zawsze być tu i teraz…”

I jest jeszcze magia – taka prawdziwa. Na zwykłym podwórku ktoś zamienia się w żabę, w skarpetkach rosną czarne dziury, a kapcie niczym zwiadowcy wysyłane są na przeszpiegi („Tu Lewy, tu Lewy, odbiór”). Mieszkającą w wiekowej, cudem niezburzonej chałupce czarownicę Mariannę odwiedzają niezwykli goście: prawdziwy płanetnik i wzbudzający grozę weterynarz dr A. Kula („Wieczorem przy trzepaku Najmądrzejszy rozdał wszystkim po główce czosnku”). Nuda ma tu postać szarego spłachcia, bezpiecznie zamkniętego w pudełku (można ją zwabić flakami z olejem). Wszystkie fantastyczne postacie bije jednak na głowę czarny kot Czarownicy, zawadiacki Dziadek – trochę łajdak, jak każdy kocur z charakterem.

Dzieciaki z podwórka kieszonkowego nie wydają na chipsy, lecz odkładają do skarbonki, by zebraną sumę przekazać na rzecz schroniska dla zwierząt. Nie posiadają modnych zabawek, ale czarownica naprawia dla nich te wyrzucone na śmietnik przez nieprzywiązujące się do rzeczy dzieci (które powinny koniecznie przeczytać „Gwiazdkowego Prosiaczka” J. K. Rowling). Mieszkańcy podwórka często zasiadają razem przy stole stojącym pod gołym niebem, racząc się domowymi konfiturami i lemoniadą. Idylliczny obraz tego życia dopełnia wszechobecna przyroda, pełna odgłosów natury: śpiewu ptaków, pobrzękiwań owadów, rechotu żab.

„Krecia podawała słoiczki, Czarownica napełniała je owocami, a Magda mocno zakręcała i ozdabiała każdy serwetką.

– To będą prezenty? – zapytała, a Czarownica uśmiechnęła się,

– I tak, i nie – odrzekła. – Kiedy nadejdzie zima, zjemy wszyscy razem te czereśnie. W ładnym słoiku będą jeszcze lepsze.

– Ale one są i tak dobre – upierała się przy swoim Magda.

Czarownica ściągnęła pajęczynę z kocich wąsów, skręciła ją w kulkę i wrzuciła do paczki na drewno.

– Sto lat temu ludzie bardzo dbali o takie drobiazgi – przypomniała. – A my przecież umawiałyśmy się, że kiedy przychodzisz, to jest właśnie to sto lat temu…”

Sto lat temu dzieciństwo miało inny smak, a dzieci, niewyalienowane i biorące czynny udział w codziennym życiu, były lepiej przygotowane do stawiania czoła przeciwnościom losu. Doskonale pokazuje to „Łopianowe Pole” Katarzyny Ryrych, książka, którą każdy powinien przeczytać.