Po przeczytaniu książki „Moja przyjaciółka opętana” wiedziałam, że będę z uwagą śledzić twórczość jej autora. Nie zawiodłam się. Grady Hendrix po raz kolejny zdobył moje uznanie.

„Boimy się komet mających uderzyć w naszą planetę. Boimy się podnoszenia się poziomu wody w oceanach, pożarów i epidemii. Boimy się wypadania włosów, utraty siły w mięśniach i stawania się słabszym, guza rosnącego w naszych trzewiach. Boimy się wszystkiego: od naszych własnych komórek po koniec świata. Dlatego czytamy horrory: wreszcie widzimy, jak nasze strachy stają się rzeczywiste”.

Grady Hendrix

(z wywiadu dla onet.pl: https://kultura.onet.pl/)

„Poradnik zabójców wampirów Klubu Książki z Południa” narodził się z pomysłu, by pierwotnego seryjnego mordercę, pozbawionego ludzkich uczuć i poczucia odpowiedzialności za cokolwiek, zestawić z kobietami, których całe życie zostało ukształtowane przez nieustannie piętrzące się obowiązki, wynikające z odpowiedzialności za rodzinę.

„Ta historia rozpoczyna się od pięciu dziewczynek, z których każda narodziła się przy rozbryzgu krwi swej matki, została wymyta i delikatnie osuszona ręcznikiem, a potem wychowana na porządną młodą damę, wyszkoloną w małżeńskich sztukach, aby zostać idealną partnerką i odpowiedzialną rodzicielką – pomagającą w lekcjach i robiącą pranie matką, która udziela się w przykościelnym kółku florystycznym oraz lubi porzucać kośćmi z koleżankami, a dzieci posyła na kotyliony i do prywatnych szkół”.

Nasze bohaterki, dobrze wytresowane żony z Południa i przykładne kury domowe (według „Słownika oksfordzkiego” z 1971 roku: rzeczownik oznaczający próżną, bezwartościową kobietę lub dziewczynę), żyją w cieniu swoich pracujących mężów, pokornie „zajmując się domem” (czyli robiąc wszystko to, co w życiu rodzinnym należy zrobić). Wykorzystywane i często upokarzane przez swych partnerów, szukają odrobiny swobody podczas cyklicznych spotkań Klubu Książki, ale i tu, skrępowane konwenansami i stawianymi im wymaganiami, nie zawsze mogą być sobą.

„Mężczyźni powtarzają: Niezbyt mądrze jest dziewczynie być mądrą i śmieją się z nas, myśląc, że dbamy tylko o swoje włosy. Jedyne książki, jakie od nich dostajemy, to te kucharskie, bo według nich jesteśmy głupiutkie, niefrasobliwe i mamy fiu-bźdźu w głowie”.

Patricia Campbell, trzydziestodziewięcioletnia gospodyni domowa z dwójką dzieci i „świetlaną przyszłością”, uwielbia kryminały i horrory: zanim poznała swego męża, była pielęgniarką, ciekawą granic swej wytrzymałości („czy potrafi sięgnąć do otwartej rany i zacisnąć arterię palcami”). Obecnie wiedzie życie pozbawione jakiegokolwiek ryzyka. Położone na przedmieściach Charlestown Old Village to miejsce „ciche, delikatne, spokojne i bezpieczne”, zamieszkane przez zamkniętą społeczność, przywiązaną do „pewnego zestawu wartości”. Idealne dla rodzin o ugruntowanym statusie… i dla drapieżnika.

„Długo szukałem podobnej okolicy – odparł z uśmiechem James. – Nie tylko okolicy, ale i sąsiedztwa, z dala od chaosu i zmian rządzących światem, gdzie ludzie nadal wyznają stare, dobre zasady, a dzieci mogą się bawić cały dzień na dworze, dopóki nie zawoła się ich na kolację. Kiedy już zwątpiłem, że kiedykolwiek coś podobnego znajdę, przyjechałem zająć się ciotką i trafiłem na coś, na czym mi przez cały ten czas zależało”.

Bogaty i uczynny James szybko wkrada się w łaski męskiej społeczności Old Village, jednak obczytana w kryminałach Patricia nie może lekceważyć pewnych niepokojących faktów: nowy sąsiad nie wychodzi za dnia, a jego przybycie zbiegło się w czasie z porwaniami dzieci w ubogiej dzielnicy. Podczas jednego ze spotkań Klubu Książki dzieli się swoimi podejrzeniami z koleżankami. Kobiety postanawiają porozmawiać z mężami, ale panowie nawet nie chcą słyszeć, co mają do powiedzenia.

„- Jesteśmy filarami tej społeczności – odezwał się Bennet. Jego głos wydawał się im donioślejszy, bo do tej pory milczał. – Nasze dzieci chodzą tu do szkoły. Poświęciliśmy kawał życia, żeby zapracować na swoją reputację, a wy robicie z nas pośmiewisko, bo jesteście stukniętymi kurami domowymi, które mają za dużo czasu”.

Grady Hendrix napisał kolejną świetną książkę, której akcja ponownie zabiera nas do Karoliny Południowej z drugiej połowy (właściwie już schyłku) dwudziestego wieku. O ile jednak „Moja przyjaciółka opętana” prezentowała ten świat oczami nastolatków, o tyle teraz mamy do czynienia z punktem widzenia dorosłych kobiet, pogardzanych kur domowych, które, zmuszone do obrony swych dzieci, zamieniają się w drużynę zabójców wampirów w spódnicach. Bezwzględny drapieżnik i seryjny morderca, figura znana dobrze wychowanym damom jedynie z telewizji i czytanych w ukryciu przed mężami książek, nagle zaczyna grasować w ich uporządkowanym świecie, zmuszając je – być może po raz pierwszy – do wzięcia spraw w swoje ręce. Ten pojedynek ze Złem paradoksalnie okazuje się dla kobiet wyzwalający, a ich nowo odkryta sprawczość jest symbolem nadchodzących społecznych zmian.

„Poradnik zabójców wampirów Klubu Książki z Południa” łączy koszmary Stephena Kinga z przeżywającym ostatnio prawdziwy renesans specyficznym klimatem lat osiemdziesiątych, który Grady Hendrix potrafi oddać perfekcyjnie (Patricia Campbell, szykując się na śmierć, „spryskała włosy lakierem, przypięła kolczyki i usunęła z ust nadmiar szminki”). Tytuły rozdziałów są tytułami czytanych przez gospodynie domowe książek („Co się wydarzyło w Madison County”, „Helter Skelter”, „Bestia obok mnie”), ale sygnalizują też zmieniające się – pod wpływem narastającej grozy, poczucia zaszczucia i braku oparcia w mężczyznach – emocje bohaterek, stopniowo dojrzewających do działania („Psychoza”, „Stan zagrożenia”, „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus”, „Z zimną krwią”). Kapitalna okładka i ilustracje Macieja Kamudy oraz zachwycające jak zawsze Vesperowskie wydanie czynią z tej książki czytelniczy rarytas.