„Niech pan uważa na kurtkę. Może się czaić za drzwiami”.

Trudno uwierzyć, że książka o opętanych ciuchach z second-handu może wywołać jakąkolwiek inną reakcję poza śmiechem – a jednak. „Wirus” Grahama Mastertona to naprawdę udana powieść, którą czyta się z zainteresowaniem.

W londyńskiej dzielnicy Tooting, zamieszkanej przez Polaków i Pakistańczyków, dochodzi do tajemniczych zgonów. Pakistańska dziewczyna popełnia makabryczne samobójstwo, a fajtłapowaty mąż-pantoflarz brutalnie morduje żonę, po czym zjada ją kawałek po kawałku. Sophie, pracownica second-handu w Tooting, przymierza używaną kurtkę, a następnie zabija swojego chłopaka („Kontakt z kurtką wywołał u niej uczucie ogromnej straty, ale jednocześnie doprowadził ją niemal do furii”). Skierowani do tej sprawy detektyw Jeremy Thomas Pardoe (oddelegowany na przedmieścia jako „zbyt etyczny”) oraz detektyw sierżant Dżamila Patel (obdarzona talentem rozpoznawania kłamstwa) odkrywają, że ze wszystkimi tymi sprawami mają związek ubrania. Wkrótce na ulicach Londynu przestaje być bezpiecznie, a policja musi stawić czoła… apokalipsie opętanych ciuchów, łaknących ludzkiego mięsa.

„- Nikt w to nie uwierzy – powiedział. – Absolutnie nikt. Usłyszę od przełożonych, że kurtki ze sklepów z używaną odzieżą nie mogą być odpowiedzialne za to, że jakaś dziewczyna wypatroszyła swojego chłopaka, albo za to, że dziewięcioletnia dziewczynka poderżnęła gardła rodzicom. Powiedzą mi, że bredzę, kiedy stwierdzę, że martwi rodzice z kolei odzyskali życie dzięki jakiemuś swetrowi albo kiecce. A w końcu postanowią zwolnić mnie, i przy okazji was, ze służby oraz zamknąć całą trójkę w szpitalu dla czubków za straszenie ludzi płaszczami, które biegają po mieście same z siebie i zabijają w ciemnościach księgowego, po kolei wyrywając mu kończyny ze stawów”.

„Wirus”, pomimo kuriozalnego tematu, broni się solidnym pisarskim warsztatem. Chociaż biegające po Londynie ciuchy mogą stanowić zabawny widok, Mastertonowi udało się sprawić, że z kart książki naprawdę wieje grozą, a skradająca się kurtka na serio potrafi przestraszyć. Ciekawy jest również duet detektywów, który powróci w kolejnej książce autora („Dzieci zapomniane przez Boga”). Mimo braku jakiegokolwiek prawdopodobieństwa (nawiedzone ubrania!), bawiłam się zaskakująco dobrze.