Jego książki są rozchwytywane przez młodzież, jednak ta konkretna pozycja mojego serca nie zdobyła – a wszystko przez Alaskę…
Debiutancka powieść Johna Greena, jednego z najpopularniejszych twórców literatury młodzieżowej na świecie, została okrzyknięta współczesną wersją „Buszującego w zbożu”, co, moim zdaniem, nie najlepiej świadczy o współczesności. „Szukając Alaski” to opowieść o wchodzeniu w dorosłość, szumnie nazwanym poszukiwaniami Wielkiego Być Może. Poszukiwania te polegają głównie na paleniu papierosów, piciu alkoholu i wycinaniu szczeniackich numerów, w czym celuje tytułowa Alaska, bohaterka tak irytująca, że nawet narrator ma jej momentami dość.
![](https://zapiskinamarginesie.pl/wp-content/uploads/2021/09/IMG_20210716_133230-2.jpg)
Głównym bohaterem książki jest Miles Halter, szesnastoletni samotnik, który na dwór wychodzi tylko po to, by przejść z jednego klimatyzowanego pomieszczenia do drugiego. Miles lubi czytać biografie, kolekcjonuje ostatnie słowa sławnych ludzi, a z innymi nastolatkami („strasznie, kompletnie nieinteresującymi ludźmi”) przebywa tylko z konieczności. Miles uważa, że opuszczenie Florydy i wyjazd do szkoły z internatem w Alabamie odmienią jego życie. I rzeczywiście, już w pierwszym tygodniu sięga po papierosy, alkohol, zaprzyjaźnia się z Pułkownikiem i zakochuje w Alasce, „nieprzewidywalnej” (męczącej i niezrównoważonej) dziewczynie, która wywiera na niego ogromny wpływ. Coż za porażająca przemiana…
![](https://zapiskinamarginesie.pl/wp-content/uploads/2021/09/IMG_20210716_133428-2.jpg)
Mojego rozczarowania bohaterami nie zrównoważyły nawet filozoficzne przemyślenia narratora. Nastolatki Greena używają wielkich słów, ale to płytkie, egocentryczne dzieciaki, lansujące się na outsiderów i dziwaków. Dziewczyna, która wybiera sobie imię w prezencie urodzinowym, czy chłopak, cytujący na zawołanie ostatnie słowa sławnych ludzi, to postacie wydumane i nieprzekonujące. I choć książka napisana jest sprawnie, o prawdziwych problemach nastolatków powiedziała mi niewiele.
Dodaj komentarz