W trzeciej części „Summonera” czeka nas mordercza wędrówka przez eter i bohaterska bitwa w wąwozie, przypominająca tę stoczoną pod Termopilami.

Utworzone z najlepszych absolwentów Akademii Vocanów drużyny wyruszyły do dżungli, by zniszczyć jaja hobgoblinów i uwolnić więźnia orków. Po dramatycznym starciu z wrogiem zespół Fletchera musiał skorzystać z nietypowej drogi ucieczki – młodzi bohaterowie wraz uwolnionym więźniem przekroczyli portal, trafiając do eteru, z którego pochodzą demony. Nieustępliwi orkowie natychmiast ruszyli w pościg…

W niezbadanej części eteru Fletcher i jego przyjaciele walczą o przeżycie, mając świadomość, że ich czas tutaj jest ograniczony – mogą oddychać powietrzem tego świata jedynie dzięki dziwnym kwiatom, których zapas szybko się kurczy. Wędrówka po eterze przypomina nieco ganianie za pokemonami, choć, oczywiście, zagrożenia czyhające na bohaterów są realne, a poza tym nie mają oni czasu na powiększanie swojej kolekcji. Mimo to niemal za każdym zakrętem spotykają zadziwiające stworzenia o rozmaitych mocach: olbrzymie zaratany, dwunożne krokodyle sobeki, ropeny, katoblepasy, dzierzby i pirausty. Demony eteru różnią się wielkością, ale niemal wszystkie wyglądają jak hybrydy znanych nam zwierząt:

„Nieopodal, łapa za łapą, wlokła się grupka trzech lawellanów, podobnych do szczurów stworów o ociekających jadem zębach. (…) Pojawił się nawet baku – wyjątkowo rzadki, unikalny wręcz demon, wyglądający jak świnia ze słoniową trąbą i kłami, porośnięty pasiastym jak u tygrysa futrem”.

Trzecią część „Summonera” czyta się szybko, gdyż perypetii w życiu Fletchera nie brakuje: po względnym okresie spokoju, kiedy wraz z mieszkańcami Skór oraz krasnoludami i elfami odbudowuje zniszczoną posiadłość rodową Ralaighshire, trafia w sam środek wojny z orkami (w tym miejscu poznacie siłę rażenia piszczałek zagłady). Również Ignatius mocno nas zaskoczy, ale o tym sza… Podczas lektury uznałam, że tym razem tytuł najbardziej wkurzającego bohatera należy się królowi Haroldowi i jego gębie pełnej wymówek („chciałbym, ale tatuś…”). Wartą uwagi ciekawostką jest natomiast rozwijająca się w Hominum odmiana „telewizji” (widzący kryształ korundu), a zwłaszcza sposób jej wykorzystania:

„Mój ojciec uczynił z niego potężne narzędzie propagandy. Już od dłuższego czasu wygłasza przemówienia. Opowiada poddanym o zaangażowaniu krasnoludów w zamachy Kowadeł i o zabójstwie biednego niewinnego Rufusa. Kiedy go słucham, robi mi się niedobrze”.

Oto dowód na poparcie słów Henryka Sienkiewicza, że gdy się człowiek zaczyta, zawsze się czegoś nauczy. Wyłączcie telewizor, czytajcie książki – wyjdzie wam na zdrowie.