Piękna okładka i porywająca treść – drugą część cyklu „Summoner” przeczytałam w jedno popołudnie.
Fletcher, ubogi sierota ze wsi Skóry, dobrze wykorzystał pobyt w Akademii Vocanów: zdobył przyjaciół i wygrał turniej, co zagwarantowało mu miejsce w Królewskiej Radzie. Nie zdążył jednak nacieszyć się sukcesem, bowiem w tym samym momencie dogoniła go własna przeszłość, o co postarał się niechętny mu inkwizytor Rook, wspierany przez wpływową arystokrację. Początek drugiego tomu „Summonera” jest dobrym przykładem na to, jak działa świat: niewinny chłopiec od roku gnije w więzieniu, szykanowany przez swego dawnego oprawcę Didrica i oskarżany o zbrodnie, których nie popełnił. Prześladowani są również jego najbliżsi: kowal Berdon zostaje pobity, a jego dom spalony. Awansowany na lorda Didric jest całkowicie bezkarny, przedstawiciele władzy i prawa mobilizują natomiast wszystkie siły, by w ustawionym procesie skazać niewinnego zaklinacza, którego śmierć jest im na rękę.
Brudne interesy możnych i ich nieczyste zagrania utrudniają próbę zjednoczenia ludzi, krasnoludów i elfów we wspólnej wojnie przeciwko rosnącym w siłę orkom, dowodzonym przez białego albinosa. Tymczasem wróg gromadzi armię, tworząc nowych żołnierzy niczym Saruman do spółki z Sauronem. Z Akademii Vocanów wyruszają w straceńczą misję do dżungli cztery drużyny, złożone z najlepszych absolwentów i ich demonów. Po raz pierwszy w historii ich misję śledzić będą za pomocą widzących kamieni wszyscy mieszkańcy Hominium, co ma poprawić morale w społeczeństwie i zjednoczyć rasy we wspólnym celu.
Dramatyczny proces Fletchera i ujawnienie jego pochodzenia, intrygi i spiski arystokracji Hominium, wizyta u elfów w Leśnej Kniei, straceńcza wyprawa do dżungli, spotkanie z goblinami, hobgoblinami, orkowymi szamanami i ich potężnymi demonami oraz ataki zamachowca, dybiącego na życie Fletchera, nadają drugiej części „Summonera” zawrotne tempo. Zakończenie pojawia się zbyt szybko i sprawia, że chce się natychmiast sięgnąć po kolejną część. W „Wyprawie” Taran Matharu czerpie garściami z klasyki gatunku oraz z gier RPG (fiolki z maną, portale), splatając znane elementy w nową, pasjonującą opowieść.
13 kwietnia 2021 o 10:51
Wydaje się ciekawą lekturą, moty goblinów nie jest często spotykany w literaturze, raczej – nadal – królują wampiry i wilkołaki,. Okładka faktycznie jest super 😉
Myślę, że dałabym tej serii szansę, jeśli kiedyś na nią wpadnę.